Onet.pl może wejść na gpw jako fragment ITI
28 lutego upłynie termin realizacji umowy zakupu portalu przez medialny holding
Po braku porozumienia w sprawie zakupu Poland.com przez Elektrim rynek uważnie przypatruje się zapowiedzianej transakcji przejęcia Onetu, należącego dziś do Optimusa, przez ITI. Jan Wejchert, szef medialnego holdingu, zapewnia, że transakcja nie jest zagrożona i nie ma mowy o renegocjowaniu jej warunków. Spółka jeszcze nie zdecydowała, czy Onet będzie notowany na GPW oddzielnie czy też stanie się integralną częścią ITI.
Jan Wejchert, prezes ITI, zapewnia, że nawet jeśli nie uda się podpisać umowy do 28 lutego, transakcja zakupu Onetu nie jest w żaden sposób zagrożona.
— Robimy wszystko, żeby zakończyć proces do końca lutego. Uzyskaliśmy już zgodę z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i czekamy na decyzję KPWiG. Myślę, że do końca lutego wszystko powinno zostać zapięte na ostatni guzik. Jeśli nawet tak się nie stanie, umowa przedwstępna nie straci ważności, a jej postanowienia będą obowiązywały obie strony — twierdzi Jan Wejchert.
W kontekście UMTS
Niektórzy analitycy są jednak zdania, że dla ITI transakcja nie ma obecnie większego sensu. Po pierwsze dlatego, że w momencie podpisania listu intencyjnego (14 listopada 2000 roku) gorącym tematem był przetarg na UMTS. ITI, po przejęciu Onetu, stawało się bardzo atrakcyjnym partnerem dla konsorcjów, które miały zamiar wziąć udział w przetargu (holding negocjował w tej sprawie m.in. z Telefonicą). Po fiasku tego procesu Onet nie jest już ITI potrzebny. Jan Wejchert nie zgadza się z tym twierdzeniem.
— Zakup Onetu nie miał nic wspólnego z przetargiem na UMTS. Byliśmy zainteresowani przetargiem, jednak bardziej jako dostawca kontentu niż partner kapitałowy. Niepowodzenie przetargu niczego nie zmienia. Jestem przekonany, że w momencie, kiedy telefonia nowej generacji stanie się faktem, operatorzy UMTS będą rywalizowali ze sobą dostarczając atrakcyjną treść. Posiadając takie zasoby, jak telewizja TVN i portal Onet, będziemy dla nich atrakcyjnym partnerem — twierdzi prezes ITI.
Lepszy ISP
Powtarzają się jednak opinie, że na tym etapie rozwoju rynku, dla samego portalu znacznie lepszym inwestorem jest operator telekomunikacyjny niż spółka medialna, gdyż rynek reklamy w sieci jest na razie zbyt mały, a serwis internetowy może osiągnąć znaczące dochody, jeśli partycypuje w zyskach z usług ISP (Internet Service Provider), czyli dostępu do sieci. ITI nie ma żadnych doświadczeń na polu dostarczania Internetu, nie jest też właścicielem sieci kablowej, dla której mógłby tworzyć serwisy internetowe.
— Udziałowcem należącej do grupy ITI telewizji TVN jest koncern SBS, który z kolei jest częścią UPC posiadającej największą sieć kablową w Polsce. Mamy bardzo dobre relacje z kablówką UPC i jesteśmy też obecni na platformie cyfrowej Wizji TV. Nie uważam, żebyśmy musieli kapitałowo angażować się w sieci kablowe. Jesteśmy specjalistami od tworzenia kontentu. Powoli kończy się czas darmowych treści dla dostawców Internetu. Operatorzy telekomunikacyjni i kablowi będą musieli dzielić się wpływami z opłat pobieranych od użytkowników, płacąc za serwisy. Pozycja dostawców treści będzie rosła — uważa Jan Wejchert.
Nie wyklucza też w przyszłości związku z operatorem telekomunikacyjnym. Wśród analityków pojawiły się opinie, że BRE będzie chciał skojarzyć zasoby medialne (ITI), internetowe (Onet — przez wejście do Optimusa) i telekomunikacyjne (Netia), w których ma udziały.
— Rozpatrujemy różne możliwości rozwoju portalu i naszej oferty internetowej. W grę wchodzi związek z telekomem, ale sam portal też musi na siebie zarabiać. Sceptycznie odnosiłbym się do opinii, że dobre serwisy internetowe nie mogą zarobić na treści i reklamie. W momencie kiedy zakładaliśmy TVN mówiono, że kanał ten nie ma szans przynosić zysku przez pięć-siedem lat. Przyniósł po dwóch. Wszystko zależy od tego, jaką strategię się przyjmie — mówi Jan Wejchert.
ITI wie, co robi
Sprawa zakupu Onetu jest też interesująca w kontekście giełdowego debiutu ITI, zapowiadanego na czerwiec 2001 roku. Po ogłoszeniu transakcji BRE oraz Zbigniewa Jakubasa z ITI akcje Optimusa zaczęły lawinowo spadać — osiągając 80 zł. ITI ma zapłacić średnio po 220 zł za akcję (w sumie 471 mln zł). Ponieważ koncern medialny jest zainteresowany tylko Onetem, Optimus zgodnie z nowym prawem handlowym zostanie podzielony na dwie części: Optimus Portal i Optimus Technologie. Po podziale spółki na dwie części BRE odkupi akcje Optimusa Technologie za około 60 mln zł. ITI zostanie (po odkupieniu 25 proc. akcji Onetu od jego założycieli) z około 46 proc. akcji Optimusa Portalu, za które zapłaci głównie obligacjami zamiennymi na akcje na sumę około 400 mln zł.
Dużo czy za mało
Rodzi się pytanie, czy w świetle spadku cen akcji spółek internetowych nie jest to wygórowana cena i czy — zamiast podniesienia wartości ITI podczas debiutu na warszawskiej GPW — Onet nie wpłynie na niego negatywnie.
— Cena, choć wysoka, była dla nas do zaakceptowania. Spadek Optimusa wiązał się bardziej z ogólną sytuacją na rynku IT oraz typowymi dla takich transakcji spekulacjami, niż z samą oceną umowy. Być może też oczekiwano na inwestora dla Onetu jakiegoś dużego zagranicznego potentata typu AOL czy Yahoo! Jednak nasza transakcja ma ogromny sens. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się na świecie — na fuzje telewizji i spółek internetowych. ITI jest największym polskim koncernem medialnym z olbrzymim doświadczeniem i sukcesami na rynku mediów. Nie patrzymy na ten zakup krótkoterminowo. Onet pasuje do naszej strategii i w dalszej perspektywie będzie stanowić znaczną wartość grupy — twierdzi prezes ITI.
Obiecuje też, że w marcu ITI przedstawi inwestorom wspólną z Onetem strategię internetową.
Kontrowersyjna rola
Po podziale Optimusa, Onet także będzie notowany na GPW. Istnieje możliwość, że ITI włączy go jednak do grupy, oferując pozostałym akcjonariuszom portalu własne akcje.
— Są różne opcje, które rozważamy. To, czy Onet będzie notowany obok grupy, czy też wejdzie w jej skład, a akcjonariuszom portalu zaoferujemy w zamian akcje ITI, zależy od kalkulacji, która możliwość przyniesie większe korzyści inwestorom. W tej chwili nie potrafię powiedzieć, co wybierzemy. Na pewno jednak nikt na tej decyzji nie straci — mówi Jan Wejchert.
W transakcji najbardziej kontrowersyjną rolę odegrał BRE Bank, który przy każdym kolejnym kroku tzw. restrukturyzacji Optimusa doskonale zabezpieczał swoje interesy.
Według nieoficjalnych informacji, w momencie zakupu akcji od Romana Kluski bank prowadził już rozmowy o odsprzedaniu ich w zamian za obligacje Elektrimowi. Wiązana transakcja miała pozwolić na skonsolidowanie rozproszonego akcjonariatu Elektrimu. Emisja obligacji holdingu została jednak zablokowana, na świecie nastąpiło internetowe załamanie, co utrudniało znalezienie kupca na Onet, a BRE o mały włos nie został na lodzie.
W tej sytuacji inwestorom podejrzana wydała się transakcja z ITI, którego bank jest akcjonariuszem i kredytodawcą. Po tak gwałtownym spadku kursu Optimusa mówiono wręcz o wyrolowaniu medialnego holdingu.
— BRE był typowym inwestorem finansowym, który wykorzystał okazję na rynku i przejął pakiet kontrolny Optimusa. Oczywiste jest to, że kupił po to, żeby zarobić. Jednak stwierdzenia o wyrolowaniu ITI nie mają najmniejszego sensu. Kupiliśmy największy i najlepszy polski portal, który ma niekwestionowaną pozycję lidera na rynku. Jego wartość będzie rosła. Poza tym BRE Bank, jako udziałowiec ITI, nie namawiałby nas do tej transakcji, gdyby uważał, że to nie ma sensu dla grupy — dodaje Jan Wejchert.