Sroga zima w USA i obawy związane z wojną w Iraku spowodowały, że ropa w Nowym Jorku podrożała do 38,7 USD (150,5 zł) za baryłkę, najwięcej od wojny w Zatoce Perskiej. Nie pomogła nawet zmiana stanowiska OPEC, który zapowiada zwiększenie wydobycia.
Wczoraj ropa w USA była najdroższa od ponad 12 lat. Za baryłkę płacono 38,7 USD. Podczas wojny w Zatoce Perskiej było to niewiele więcej — 41 USD.
— To wszystko przez spadek zapasów ropy i gazu ziemnego w USA oraz groźbę wojny — uważa Christopher Bellew z Prudential Bache.
Zapasy ropy w ubiegłym tygodniu były o 14 proc. niższe niż rok wcześniej — podał amerykański departament energii. Spadły one do 272 mln baryłek, do poziomu z 1975 r., a jest to prawie minimum (270 mln), aby amerykańskie rafinerie miały co przetwarzać. Popyt na paliwa grzewcze jest obecnie w USA o 20 proc. wyższy niż przed rokiem. Na amerykański rynek, który potrzebuje najwięcej ropy, dotarło też mniej surowca z Wenezueli, gdzie przez 11 tygodni trwał strajk.
Analitycy wskazują, że ceny ropy winduje w górę także obawa przed wybuchem wojny w Iraku.
— Ropa jest przez to droższa o 2- -6 USD — mówi Paul Ashby, analityk z ABN Amro w Sydney.
Wojna wydaje się coraz bardziej nieunikniona. W sobotę upływa termin, który ONZ dała Bagdadowi na rozpoczęcie zniszczenia rakiet al-Samoud 2. Hans Blix, główny inspektor ds. rozbrojenia, nadal twierdzi, że Irak nie współpracuje wystarczająco z ONZ.
— Częściowo presja cenowa jest związana z komentarzami Hansa Blixa — przyznaje Michael Rothman z Merrill Lynch.
Przedstawiciele Organizacji Producentów i Eksporterów Ropy (OPEC) próbowali wczoraj wpłynąć na obniżkę cen ropy.
— Jesteśmy pewni, że możemy podołać sytuacji, gdyby Irak zaprzestał produkcji — zapewnił Alvaro Silva, sekretarz generalny kartelu, chociaż jeszcze w środę Abdullah bin Hamad al-Attiyah, szef OPEC, zapewniał, że kartel nie zmieni wydobycia podczas spotkania 11 marca.
Ceny ropy jednak nie spadły.