Po raz dziewiąty porównaliśmy rachunki maklerskie z myślą o aktywnych inwestorach indywidualnych. Aktywnych, czyli wykonujących w ciągu roku transakcje o wartości 649 tys. zł. To zaokrąglona do równych tysięcy, pięcioletnia średnia krocząca przychodów i kosztów uwzględnionych w „giełdowych” PIT-ach. Można więc założyć, że mniej więcej takich obrotów dokonuje co roku ktoś, kto rzeczywiście potrzebuje rachunku maklerskiego. Może być to inwestor bogatszy dokonujący zaledwie kilku transakcji rocznie, jak również mniej zasobny, ale bardziej aktywny. Tak jak w latach ubiegłych założyliśmy przy tym, że jest to inwestor „internetowy”.
Czynniki decydujące o atrakcyjności rachunku podzieliliśmy na dwie grupy, które umownie można nazwać kosztową i komfortową. Biorąc pod uwagę całokształt wygrała oferta biura maklerskiego Alior Banku, ubiegłoroczny wicelider. Za nim uplasował się, eMakler z mBanku, który rok temu był trzeci. Podium uzupełnił zwycięzca z 2020 r. – Bank Pekao.

Bez papieru zapłacisz mniej
Jeśli chodzi o koszty korzystania z rachunku maklerskiego, to składają się one z dwóch głównych elementów - abonamentu i prowizji od transakcji. Opłatę abonamentową za samo prowadzenie rachunku pobiera już mniej niż połowa brokerów. Reszta sobie ją odpuściła przynajmniej wobec klientów koncentrujących się na obsłudze internetowej. Nie chodzi przy tym o samo dokonywanie transakcji przez internet, ale obieg korespondencji. Rachunki maklerskie cechowały się tym, że nie funkcjonowało w nich coś takiego jak wyciąg znany z bankowego konta osobistego. Jakiś czas temu prawo zmusiło jednak brokerów do wysyłania klientom kwartalnych zestawień sald papierów wartościowych i instrumentów pochodnych jakie mają na rachunkach. To generuje koszty. Domy maklerskie robią więc co się da, by nakłonić klientów do korespondencji elektronicznej zamiast tradycyjnych listów. Ostatnio ruch taki wykonał Dom Maklerski BDM. Z dniem 1 lutego 2021 r. nie dość, że „cyfrowym” klientom odpuścił abonament za prowadzenie rachunku, to jeszcze obniżył prowizje od transakcji.
Dla wyliczenia kosztów prowizji założyliśmy, że nasz inwestor operuje wyłącznie na rynku akcji, gdyż obligacje mają marginalne znaczenie w handlu na GPW, a kontrakty terminowe są instrumentem o charakterze jawnie spekulacyjnym. Jak w latach ubiegłych szukaliśmy zaś rachunku dla inwestora, a nie spekulanta. Z tego samego powodu zignorowaliśmy stawki za daytrading. Założyliśmy za to, że nasz inwestor składa zlecenia na raczej płynne spółki, ale w każdym półroczu zdarzy mu się przeprowadzić trzy stosunkowo małe transakcje. Ich wartość określiliśmy na 617, 750 i 945 zł. To najmniejsze ilorazy średnich obrotów sesyjnych spółek z NewConnect, które w 2020 r. notowały dzienne obroty powyżej 30 tys. zł, i średniej liczby transakcji zawieranych w 2019 r. dziennie na tych papierach.
Zakładając, że obroty generowane przez naszego inwestora rozkładają się w miarę równo w ciągu roku, zestawiliśmy je z tabelami opłat domów maklerskich. Nie braliśmy pod uwagę możliwości wynikających z indywidualnego negocjowania prowizji, czasowych promocji, bankowych ofert wiązanych z innymi produktami, itp. Premiujemy w ten sposób rozwiązania transparentne.
Tak jak co roku, w naszym rankingu uwzględniamy tylko domy maklerskie będące uczestnikami Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. M. in. z tego powodu nie kwalifikuje się do zestawienia X-Trade Brokers DM. Ponadto nie pozwala handlować znacznym odsetkiem walorów z rynku głównego GPW, a obrót udostępnionymi nie jest możliwy przez całą sesję. Ostatnie transakcje trzeba tam zawrzeć przed końcowym fixingiem. W zestawieniu brakuje też Millennium DM, gdyż nie udało nam się uzyskać wyjaśnienia jednej kwestii.
Istotnym aspektem kosztowym naszego rankingu jest uwzględniamy dostęp do pięciu linii arkusza zleceń. Podgląd pięciu ofert podnosi jakość informacji na temat głębokości rynku i tym samym wyceny akcji, jaką otrzymuje inwestor. Jednocześnie polityka taryfowa brokerów, a nawet podejście do opodatkowania tej usługi dostarczanej klientom indywidualnym, spowodowały w ostatnich latach znaczne zróżnicowanie stawek. Równocześnie coraz trudniej uzyskać zwolnienie z tej opłaty za same obroty generowane na rachunku. Bez takiej zniżki dostęp do pięciu linii arkusza zleceń potrafi kosztować ponad 1,5 tys. zł rocznie. Spośród trzech sklasyfikowanych przez nas najwyżej rachunków wyróżnia się pod tym względem eMakler z mBanku. Przyjęte przez nas obroty uprawniają do zniżki w opłacie, tak że w ciągu roku nie przekroczy ona 800 zł.
Z mniejszych opłat związanych z obsługą rachunku uwzględniliśmy jeszcze trzy przelewy internetowe do banku spoza grupy kapitałowej brokera oraz opłatę za wydanie jednego świadectwa depozytowego uprawniającego do wizyty na walnym zgromadzeniu. Nawet stosunkowo drobni inwestorzy powinni być w tym zakresie aktywni, a z badań Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych wynika, że osoby z portfelem przekraczającym 100 tys. zł zaczynają już bywać na walnych zgromadzeniach. Na potrzeby brokerów, którzy pobierają osobną opłatę za przechowywanie walorów, przyjęliśmy że w dniu jej naliczenia mają one wartość 180 tys. zł.
Wygoda też się liczy
Poza kwestiami typowo cennikowymi przyjrzeliśmy się też temu, co można określić jako komfort obsługi. Podstawowym czynnikiem, jaki braliśmy pod uwagę w ocenie tego aspektu, był czas, jaki nasz inwestor może dzięki czemuś zyskać lub stracić. Punktem wyjścia dla obliczeń dotyczących komfortu obsługi był status materialny naszego inwestora. Założyliśmy, że nie jest krezusem, ale zarabia ponadprzeciętnie. Równowartość przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw bez wypłaty nagród z zysku z ubiegłego roku (5410,45 zł) dostaje do ręki. W myśl zasady „czas to pieniądz”, każda godzina urwania się z pracy lub spóźnienia może go więc kosztować 33,82 zł.
Niezręcznie jest rozmawiać w pracy na tematy związane z obsługą rachunku. Premiowaliśmy więc obsługę telefoniczną poza godzinami 8-18. Każdą godzinę poza wspomnianymi widełkami wyceniliśmy na 8 godzin pracy naszego inwestora rocznie. Uwzględnialiśmy jednak wyłącznie kontakt z żywym człowiekiem. Wiadomo bowiem, że w systemach automatycznym wiele spraw jest nie do załatwienia. Z drugiej strony skracanie czasu pracy infolinii to jeden ze sposobów na redukcję kosztów brokerów. Zdarzają się jednak ruchy odwrotne. Tak właśnie stało się w przypadku eMaklera i biura maklerskiego Alior Banku. Ten ostatni przywrócił całodobową obsługę telefoniczną w dni robocze, którą w ubiegłym roku skrócił w większość dni do godz. 7-22. To głównie ta zmiana pozwoliła Aliorowi po rocznej przerwie ponownie wygrać nasz ranking. Warto przy tej okazji podkreślić, że obecnie tylko cztery brokerskie infolinie pozwalają na kontakt z żywym człowiekiem poza godzinami 8-18.

Wraz ze skracaniem godzin obsługi telefonicznej, w branży postępuje redukcja sieci placówek. Wyodrębnione placówki biura maklerskiego zamknął ostatnio mBank (zostawił oddział w Warszawie). Tymczasem tak jak w latach ubiegłych premiowaliśmy posiadanie oddziałów, i to własnych, a nie np. ogólnobankowych, w których z wiedzą pracowników na temat działalności biur maklerskich bywa różnie. Nie braliśmy jednak pod uwagę samej liczby placówek, ale lokalizację możliwie blisko potencjalnych klientów, a więc w największych miastach. Pomijając to, że w największych miastach mieszka najwięcej ludzi, to najłatwiej do nich dojechać z mniejszych miejscowości.
Za pewien standard uznaliśmy posiadanie placówki w każdym mieście liczącym ponad 150 tys. mieszkańców. Takich miast jest 23. Uznaliśmy jednak, że aglomeracja śląska jest jednym wielkim miastem i jej podział na gminy jest dość sztuczny. Założyliśmy więc, że wystarczy posiadać placówkę w jednym z pięciu miast liczących ponad 150 tys. mieszkańców, a wchodzących w skład aglomeracji: Katowicach, Sosnowcu, Gliwicach, Zabrzu lub Bytomiu. Podobnie potraktowaliśmy Gdańsk i Gdynię. W efekcie zostało nam 18 miast i aglomeracji. Za brak placówki w którymkolwiek z tych ośrodków dopisywaliśmy do kosztów prowadzenia rachunku równowartość dwóch godzin pracy naszego inwestora. To w zasadzie nie wystarczy, by pojechać gdzieś dalej i coś załatwić, ale sprawy, które najlepiej załatwić w placówce, są jednak stosunkowo rzadkie. Nie premiowaliśmy w żaden sposób posiadania więcej niż jednej placówki w danym mieście lub aglomeracji.
W praktyce już tylko PKO BP i Pekao dysponują ogólnopolską siecią oddziałów wyspecjalizowanych w obsłudze maklerskiej. M.in. dzięki temu, pracującej do godz. 22 infolinii oraz nieco niższych prowizjach wynikających z samej tabeli opłat, Pekao zajęło trzecie miejsce w naszym rankingu.
Po dwóch latach przerwy na wynik rankingu mają z powrotem wpływ oferty publiczne. Z samej metodologii nigdy ich nie usunęliśmy. Ponieważ jednak w przypadku rynku wtórnego zakładamy, że nasz inwestor jest zainteresowany spółkami względnie płynnymi, uznaliśmy, że oferty publiczne również powinny mieć pewną skalę – czyli wartość 100 mln zł. Na potrzeby naszych rachunków braliśmy przy tym pod uwagę trzy największe oferty z roku poprzedzającego publikację. Afera GetBacku sprawiła jednak, że przez dwa lata żadnego IPO o wartości 100 mln zł po prostu nie było. To się zmieniło w roku 2020. Wartość IPO Allegro i PCF Group przekroczyła 100 mln zł. Poziom ten pokonała także oferta publiczna Mo-Bruku. Spółka jest notowana na rynku głównym od 2012 r. Nie była to więc oferta pierwotna, ale jako, że miała transzę detaliczną – co w takich przypadkach nie jest oczywiste - uwzględniliśmy ją jako tą trzecią.
Ponieważ w ofertach publicznych zazwyczaj nie biorą udziału wszystkie domy maklerskie, a prowizje odbiegają od standardowych, do wyliczenia kosztów udziału w ofertach publicznych posłużyliśmy się rzeczywistymi kosztami zapisów dla kwoty 27 tys. zł. Brokerom nie biorącym udziału w przyjmowaniu zapisów przypisaliśmy koszty, jakie poniósłby ich klient, zapisując się na akcje u konkurenta biorącego udział w ofercie, mającego jednocześnie najniższą opłatę za transfer aktywów do innej instytucji i niepobierającego opłaty za samo prowadzenie rachunku. Po stronie komfortu doliczaliśmy do tego wartość czterech godzin pracy naszego inwestora za każdą ofertę, z której nie mógł skorzystać w swoim macierzystym biurze. To ekwiwalent czasu, jaki musiałby poświęcić na otwieranie i zamykanie rachunku tylko po to, by zapisać się na akcje.
Cała trójka rachunków, które uplasowały się na podium, jest prowadzana przez brokerów z grupy zaledwie pięciu biur maklerskich, które w 2020 r. umożliwiały złożenie zapisów w każdej z trzech ofert publicznych o wartości ponad 100 mln zł.
Premiowaliśmy udostępnianie klientom mobilnych aplikacji do składania zaleceń. Różnorakie aplikacje na smartfony są bardzo popularne, są też bardziej poręczne niż mobilne serwisy WWW, dlatego brak takiego kanału dostępu do rachunku maklerskiego wyceniliśmy na równowartość ośmiu godzin w roku. I nie jest to wcale czynnik zupełnie nieistotny dla oceny oferty biur maklerskich. Mimo upływu dwóch dekad XXI w. kilku brokerów wciąż nie dorobiło się takiej aplikacji.
Choć przedmiotem naszego rankingu są rachunki prowadzone na zasadach ogólnych, to premiowaliśmy prowadzenie przez to samo biuro maklerskie rachunków z umową IKE i IKZE. Z danych KNF wynika, że zarówno przeciętna wartość wpłat na maklerskie IKE i IKZE, jak i zgromadzonych na nich aktywów jest wyraźnie wyższa od średniej dla ogółu instytucji finansowych. Dyskomfort inwestora związany z brakiem IKE lub IKZE w macierzystym domu maklerskim wyceniliśmy uznaniowo za 150 zł rocznie. Taką samą stawkę przypisaliśmy brakowi dostępu do giełd zagranicznych.
Każdego złotego wydanego przez naszego inwestora z tytułu opłat i prowizji oraz złotego „przeliczeniowego” wynikającego z oceny komfortowości oferty traktowaliśmy jako punkt karny. Kto zebrał ich najmniej ten wygrał. Na potrzeby samej prezentacji wyników uznaliśmy, że zwycięzca otrzymał 100 pkt., a wyniki pozostałych przeliczyliśmy w stosunku do wyniku lidera.