Outsourcing oznacza powierzenie opieki

Marcin Złoch
opublikowano: 2005-11-09 00:00

Nie trzeba własnymi siłami opiekować się systemem teleinformatycznym. Starania o infrastrukturę można zlecić wyspecjalizowanej firmie zewnętrznej.

Termin outsourcing pochodzi z języka angielskiego i jest utworzony ze słów: outside resource using — oznacza użytkowanie zasobów zewnętrznych.

— Wyraz ten używany jest dość często bez tłumaczenia, niemniej jednak warto stosować polskie odpowiedniki, zwłaszcza że pojawia się już niepoprawne określenie „zewnętrzny outsourcing”. Zamiennie stosowane są terminy: wydzielenie lub obsługa zewnętrzna — wyjaśnia Janusz Dorożyński, główny technolog ZETO Poznań.

— Forest Gump mawiał „nie jest dobrze strzyc się samemu”. Outsourcing to po prostu korzystanie z zewnętrznych źródeł. Już Henry Ford był zwolennikiem przekazywania innym pracy, którą potrafią oni wykonać lepiej i taniej. Taka definicja jest jednak dość szeroka. Zazwyczaj outsourcingiem określamy długoterminowy kontrakt powierzający zewnętrznemu dostawcy odpowiedzialność w zakresie utrzymania i rozwoju części działalności przedsiębiorstwa, który może zawierać transfer ludzi lub zasobów — dodaje Leszek Rożdżeński, dyrektor centrum outsourcingu w Computerlandzie.

Outsourcing tym różni się od zwykłego zlecania prac podwykonawcom, że ma charakter powierzenia, czyli firma przekazuje na zewnątrz działalność, którą do tej pory wykonywała sama. Poza tym jest długoterminowy — zazwyczaj 3-5 lat, a odpowiedzialność za całość procesu spoczywa na zewnętrznym dostawcy, którego obowiązuje dotrzymanie określonych poziomów usług zdefiniowanych w umowie SLA (ang. Service Level Agreement).

— I tak serwis komputerów PC nie jest outsourcingiem, utrzymanie środowiska PC wraz ze wsparciem użytkowników jest natomiast pełnoprawnym outsourcingiem — wyjaśnia Leszek Rożdżeński.

Zmiana pojęć

Arnold Nowak, prezes itelligence, przekonuje, że w pionierskich czasach outsourcing dotyczył głównie nieskomplikowanych czynności porządkowych. Liczyło się przede wszystkim ich wykonanie w ustalonych terminach i w atrakcyjnej cenie, czyli niższej od kosztów ponoszonych wówczas, gdy firma sprzątała własnymi siłami.

— Ta pierwotna definicja outsourcingu odeszła już do lamusa, dziś można outsourcingować pewne usługi, w ogóle nie budując własnych kompetencji w tych obszarach — mamy więc do czynienia nie z prostym zlecaniem, a z pewnym modelem biznesowym, opisywanym przez znacznie więcej parametrów niż tylko czynność i cena — twierdzi Arnold Nowak.

Anna Sieńko, odpowiedzialna za kontrakty outsourcingowe IBM Polska, przekonuje, że celem outsourcingu jest podniesienie jakości usług informatycznych, obniżenie kosztów utrzymania infrastruktury IT i uwolnienie zasobów przedsiębiorstwa nie budujących jego pozycji konkurencyjnej.

— Jeżeli na przykład stocznia podpisuje z firmą zewnętrzną kontrakt na zarządzanie całą informatyczną stroną swojej działalności i przekazuje jej swoich pracowników działu IT, jest to właśnie outsourcing. Jeśli bank powierza firmie zewnętrznej comiesięczny druk wyciągów dla klientów, a innej firmie administrację serwerów i opiekę nad systemem tworzenia kopii zapasowych, to również jest outsourcing. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z outsourcingiem całkowitym i współpracę z jednym dostawcą usług. W drugim zaś — z outsourcingiem częściowym we współpracy z wieloma dostawcami — definiuje Anna Sieńko.

Całkiem z boku

Arnold Nowak jest zdania, że usługi kryjące się pod pojęciem outsourcingu cały czas ewoluują — stosunkowo niedawno pojawił się outsourcing telekomunikacyjny, a samo zjawisko outsourcingu zaczyna wykraczać poza relacje firma–firma.

— Przykładem może być outsourcing w wersji eksportowej, czyli business process offshoring, oznaczający wydzielenie i przeniesienie nieprodukcyjnych funkcji firmy do krajów o niższych kosztach pracy. Już w połowie lat 90. korporacje rozpoczęły proces lokowania swoich centrów usług na całym świecie. Według prognoz firmy badawczej Gartner, aż jedna trzecia miejsc pracy w branży IT zostanie do 2015 r. przeniesiona do krajów rozwijających się — twierdzi Arnold Nowak.