Pani na zwierzyńcu

Jacek Konikowski
opublikowano: 17-02-2010, 08:43

Psy, jeże, koty i my to jeden świat! A że ludzie zwykli dzielić go na świat zwierząt, cyklistów, kobiet, Żydów czy dzieci — no to mają problemy — twierdzi Dorota Sumińska, z wykształcenia lekarz weterynarii, z zamiłowania wielbicielka przyrody.

W jednym z programów TV rozmawia pani z karaluchami. Ba, one panią oblazły!

To były karaluchy madagaskarskie, przepiękne owady. Każda kobieta chciałaby takiego mieć... Nasze prusaki nie są ładne. Karaluch jest ładniejszy. Duży i nie ma w nim nic obrzydliwego. Kiedyś miałam takie w domu, nazywały się Staś, Janeczka i Władeczek... W jednym z programów pająk ptasznik wlazł mi za kołnierz. Innym razem całowałam nosorożca, karmiłam lwiątko z butelki, rozmawiałam z ośmiornicą. To, co żyje — mnie lubi.

Dom. Daleko od szosy, wśród zieleni. A w nim… Bystry kundelek polujący na moją nogę, kotka na kuchence, jamnik o spojrzeniu Rudolfa Valentino na podłodze, a na parapecie — jeżyk, z lekka jakby przygaszony…

Czterdzieści kocich łapek, dwadzieścia cztery psie i osiem jeżowych. Osiemnaście serc zakochanych we mnie bez pamięci. W większości wyrzutków społecznych, które komuś się znudziły lub przestały bawić. U mnie stworzyły społeczeństwo, w którym główną funkcję pełnię ja. Ale rej wodzi Kajtuś, miejscowy uzurpator, generał, dyktator. Może dlatego, że taki mały... Drapek, czarny border collie na łapach jamnika, i co tu ukrywać, neurastenik. Znalazłam go pięć lat temu na śmietniku. Kocha koty. Wychował go Ciapek, olbrzymi kudłacz. Choć największy z całej gromadki, robi za chłopca do bicia. Wszyscy go podgryzają — poza mną — pewnie dlatego, że taki wielki, łatwo w niego trafić. Jamnik Bolek zapewne kopie właśnie dziurę w ogrodzie. To przede wszystkim jamnik, a dopiero potem pies. Po 11 latach znudził się pani i trafił do mnie, z sercem popękanym na sto kawałków... No i Michalina, czarna, siwa suczka podobna do ratlerka. Michalina składa się z dwóch części — serca i mózgu. Niegdyś była psem na koty. Ale wytłumaczyłam jej, że koty są do kochania i dzisiaj dzieli z mruczkiem poduszkę. Kocią osobowością jest Mundeczek. Jego pasją były wypady na wieś w celu spuszczenia łomotu tamtejszym kotom. Gdy żadnego nie dopadł, wracał nabuzowany i szukał, komu tu przylać. Zazwyczaj dostawało się wtedy Unkowi lub Rudemu, ulubieńcowi Drapka, u którego do dzisiaj szuka matczynego sutka… Tak, wiem, co pan myśli, że zwariowałam z tymi zwierzętami. Ale ja kiedyś powiedziałam sobie, że będę brała do siebie przede wszystkim stare, porzucone psy i koty, by pod koniec swego życia przekonały się, że życie wśród ludzi nie musi być złe. I tak zostało.

A jeżyk?

To Cholerek. Dwukilowy potwór o dwudziestokilowej agresji. Przeciwieństwo bajkowego jeżyka, przytulnego i miłego. Kąsał jak rekin i każdy niemal kontakt z nim kończył się krzykiem: "Ty cholero!". I tak został moim ukochanym Cholerkiem.

Od czego zaczęła się miłość do zwierząt?

Nie wiem, kiedy zaczęłam kochać zwierzęta. Nigdy w życiu nie kupiłam psa czy kota! Utarło się takie myślenie, że weterynarz musi mieć mnóstwo zwierząt. To pewnie pediatra powinien mieć gromadkę dzieci, a ktoś po zootechnice — oborę mlecznych krów. Nonsens! To się zaczęło, odkąd pojawił się człowiek. A człowiek nie wziął się z perfumerii czy składu chemicznego, tylko z natury. Bo miłość do zwierząt jest częścią każdego człowieka, który jest częścią tego samego świata: ludzi i zwierząt. Nie ma dwóch odrębnych światów. My też jesteśmy zwierzętami, a że się tak wyalienowaliśmy, to już nasz problem. Psy, jeże, koty, ludzie to jeden świat — i koniec! A że ludzie zwykli dzielić go na świat zwierząt, cyklistów, kobiet, Żydów, dzieci, to mają problemy. Ja ich nie mam. No, może jeden — nie pasuje mi ten świat, który teraz jest, dlatego uciekłam na wieś. Żyję z ciapkami i drapkami — i jest mi cudownie!

Słowem: nie różnimy się wiele od Drapka czy Michaliny?

Zwierzęta mają taką samą psychikę jak my. No, może są bardziej prostolinijne. Ale tak samo jak my kłamią, kochają, oszukują, pomagają, kopią pod innymi dołki, politykują. Robią to samo, choć na mniejszą skalę. Czy pan wie, że leki psychotropowe działają identycznie na człowieka i psa? Mamy takie same emocje i uczucia, choć percepcję inną, pies jest węchowcem, my — wzrokowcami, pies "widzi" świat nosem, my — oczami.

W domu Sumińskich od zawsze był zwierzyniec? Ponoć rodzinna miłość do zwierząt zaczęła się wielce nietypowo i romantycznie.

Pradziad mój, hrabia Adam Halka-Ledóchowski zakochał się w pięknej Tatarce, narzeczonej miejscowego kowala, i porwał ją, za jej zgodą. Właściwie to ją kupił — i kowal był z tego bardzo zadowolony. Wspólnie z pradziadkiem hodowali konie. Zresztą, mój tata też miał hopla na ich punkcie. Ale miał też wilczycę Torę, którą wychował, i raz nawet przechadzali się razem pod Pałacem Kultury. Miał chyba wszystkie zwierzęta, zawsze zbierał wszystko, co potrzebowało pomocy. Nawet żmije, których w domu było pełno. Moim pierwszym zwierzęciem był yorkshire terier Viva, miałam wtedy siedem lat. Fakt, w domu zawsze był zwierzyniec…

I dlatego została pani lekarzem weterynarii?

Skądże znowu! Imponował mi ojciec, największy autorytet. Zawsze chciałam być taka jak on, a ponieważ był weterynarzem, więc i ja postanowiłam nim zostać. Co prawda, miałam też inne marzenia, w zależności od książki, którą akurat przeczytałam: chciałam być sanitariuszką, księżniczką w wieży, iść na medycynę, na ASP, do szkoły teatralnej — ale nigdy tak mocno, by to się zrealizowało.

Ale proza życia to gabinet na Żoliborzu.

Już nie. Gabinet wciąż działa, nie zamykam go, choć nie mam czasu tam zaglądać, bo dzięki niemu moi pracownicy mają źródło utrzymania.

Musiała pani kiedyś wybierać: ja lub zwierzęta?

Niestety. Mój mąż usiłował wybić mi z głowy to, co jest treścią mego życia. Dziś jesteśmy małżeństwem na papierze. Poza córką i ojcem, moja rodzina to stado psów, kotów i ludzkich przyjaciół.

Z kim sypia Dorota Sumińska?

Na głowie kładzie się Michalina, obok mnie Bolek i reszta ferajny. Nie, nie sypiam sama.

Dorota Sumińska
Dorota Sumińska
None
None

Zobacz stronę poświęconą ludziom związanym z biznesem>>>

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Jacek Konikowski

Polecane