Pod koniec tygodnia wydawało się, że inwestorzy amerykańscy już pogodzili się z wybuchem wojny. Przecież to, że powstanie projekt nowej rezolucji ONZ, a po nowym raporcie Blixa wybuchnie wojna, było jasne dla każdego obserwatora sceny geopolitycznej. Podobnie już w piątek oczywiste było, że jest problem z irackimi rakietami. Okazało się, że rynek jest bardziej schizofreniczny, niż mogło się wydawać.
Oczywiście jakieś inne powody dla spadku można było znaleźć, ale znów odpowiedzialna za to była głównie geopolityka. Trzeba czekać na reakcję wskazującą bardziej jednoznacznie, że rynek pogodził się już z nieuniknionym wybuchem wojny. Gorzej, jeśli się nie doczekamy. Nie ma według mnie możliwości powtórki z pierwszej wojny w Zatoce. Jeśli rynek nie będzie starał się wyprzedzić wybuchu wojny wzrostami, to będzie oznaczało, że nie wzrośnie i po jej wybuchu. A jeśli nawet, będzie to jedynie ruch dwusesyjny.
Wczoraj od rana kontrakty amerykańskie były na dużych minusach. Powodem był przede wszystkim fakt przeprowadzenia przez Koreę Północną testu rakietowego. Wczoraj Korea miała przeprowadzić następny test. Reagowanie spadkami indeksów na testy wydaje się czystą aberracją, bo one nic nie zmieniły w sytuacji geopolitycznej. Zresztą Colin Powell, szef amerykańskiej dyplomacji, powiedział podczas wizyty w Korei Południowej, że USA planują wznowienie pomocy dla Korei Północnej, a testy rakietowe go nie martwią.
Rynki europejskie reagowały na projekt rezolucji przedstawiony RB ONZ przez USA i Wielką Brytanię i na projekt francuskiego planu, który zakłada przedłużenie inspekcji o ponad 4 miesiące. Oczywiście żadne z tych rozwiązań nie będzie przyjęte, a przez najbliższe 2 tygodnie będą trwały rozmowy i próby uzgodnienia stanowiska. Ważniejsza jest wypowiedź Saddama Husajna dla telewizji CBS News, w której przywódca Iraku oświadczył, że rakiety irackie nie łamią ograniczeń narzuconych przez ONZ, a Irak niczego nie będzie niszczył. Wiadomo jednak, że Bagdad nieraz zmieniał zdanie w ostatniej chwili. Nie można wykluczyć, że będzie tak i teraz. Odmowa zniszczenia rakiet byłaby poręcznym pretekstem do ataku na Irak.
Sytuacja geopolityczna wywołała panikę na rynkach europejskich. Nie pomógł nawet największy od siedmiu miesięcy wzrost indeksu zaufania niemieckiego biznesu Ifo. Taka panika, mimo fatalnego wyglądu indeksów, zazwyczaj występuje na końcu spadków. Może teraz też tak będzie. Nie tracę nadziei, że ten „roller coaster” zakończy się w tym tygodniu wzrostami. Nie jestem bykiem. Uważam jednak, że rynki będą się starały wyprzedzać to, co nieuniknione — wojnę. W tym przekonaniu utwierdza mnie statystyka Amerykańskiego Stowarzyszenia Indywidualnych Inwestorów (AAII). Już trzeci tydzień z rzędu AAII podaje, że na rynku jest 21 proc. byków i 58 proc. niedźwiedzi. To jest niewątpliwie sygnał kupna, jeśli jest się kontrarianem.
Dziś i jutro wystąpi Alan Greenspan, szef Fed, ale nie oczekuję wpływu jego wypowiedzi na rynek. Dziś również dowiemy się (10.00) jaki był PKB w Niemczech w IV kwartale. Prognoza mówi o spadku o 0,1 proc. To jest już w cenach i spadek musiałby być znacznie większy, by mógł wpłynąć na rynek. Podobnie decyzja RPP, która zapewne obniży stopy o 25 pkt.
Nasz rynek też wpadł w lekką panikę. Obroty były spore, co na przełamywaniu wsparcia jest sygnałem sprzedaży. Z czysto technicznego punktu widzenia należałoby teraz oczekiwać spadku do zeszłorocznego minimum. Jednak panika na rynkach i w krótkim terminie brak większych (od wliczonych w ceny) zagrożeń w geopolityce, może doprowadzić dzisiaj do powrotu nad przełamane wsparcie. Wszystko zależy od zachowania rynków amerykańskich.