Pięć lekcji podróżnika dla menedżera

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2023-07-27 20:00

Wakacyjne przygody mogą być szkołą przywództwa, bo w turystyce i zarządzaniu obowiązują te same reguły.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co łączy wakacyjne przygody ze sztuką zarządzania
  • dlaczego minimalizm w biznesie jest dobry
  • jak zbudować zespół, który osiągnie szczyty produktywności
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Liderzy często inwestują w studia MBA i kursy przywództwa, zamiast uczyć się z własnych przygód turystycznych. Nie zdają sobie sprawy, że urlopowe wypady mogą być doskonałą szkołą liderstwa, jeśli tylko wyciągną z nich właściwe wnioski. Nie słuchają też rad ludzi, którzy zwiedzili wiele zakątków świata, mierząc się z różnymi wyzwaniami i zagrożeniami. A przecież nieco bardziej wymagająca turystyka i prowadzenie biznesu mają wiele wspólnego. Oto pięć lekcji z podróży dla menedżerów.

Pakuj się lekko

Na szlaku przydaje się tylko superwydajne, w pełni funkcjonalne wyposażenie składające się z rzeczy niezbędnych do przeżycia wielkiej przygody. Oto dlaczego bagaż powinien być lekki: na wyprawie z oczywistych powodów nie warto mieć więcej sprzętu niż potrzebujesz, bo nadmierny ciężar hamuje wędrowca.

Jak wskazuje Bear Grylls, mistrz sztuki przetrwania, nowicjuszy na wycieczce skautów czy wielkich ekspedycjach najłatwiej poznać po tym, że mają największe plecaki pełne sprzętu do gotowania, ubrań i zapasów, których nie zużyją. Dzień za dniem dźwigają ten bezużyteczny balast, a gdy jest mokro lub pali słońce albo kiedy są na granicy wytrzymałości, każdy dodatkowy kilogram może przelać czarę goryczy.

Efektywne pakowanie się jest częścią udanej wyprawy, ale też biznesu. Przyjrzyj się więc temu, jak większość menedżerów „wyposaża się" na swoje przewodzenie. Noszą ze sobą masę ciężkiego ekwipunku – bezwartościowych dyplomów, wyssanych z palca obaw czy przestarzałych przekonań o liderstwie. Może to też być brzemię oczekiwań zarządu lub właściciela firmy, który narzuca podejmowanie określonych decyzji, nie dając żadnej swobody działania. Tymczasem pracownicy śmieją się, że jesteś szefem marionetką. A może chodzi o kupowanie kolejnych narzędzi technologicznych lub wdrażanie coraz nowszych metod planowania pracy, komunikacji, które obiecują zwiększenie produktywności, a tak naprawdę tylko zabierają czas i uwagę.

Oszczędzaj na sprzęcie

Nowicjuszy można rozpoznać nie tylko po tym, że mają za dużo rzeczy, ale często także po tym, że te rzeczy są drogie – nowe, markowe, z najwyższej półki. Chcą się wykazać, że do eskapady podchodzą poważnie. Być może chcą również fotografować się w wystrzałowych ubraniach, z fantastycznym, profesjonalnym sprzętem. Starzy wyjadacze nie przejmują się tym, co mają na sobie lub w rękach. Wystarczy im to, co sprawdzone i wygodne, nawet jeśli jest stare i zużyte. Wiedzą, że nie kosztowny ekwipunek czyni podróżnika.

Podobnie garderoba od projektanta nie świadczy o klasie menedżera lub menedżerki, co potwierdza Warren Buffett, który od kilkunastu lat kupuje ubrania od chińskiego przedsiębiorcy znanego jako Madam Li – są w rozsądnych cenach, ale dobrej jakości i trwałe. Jeszcze większe oszczędności można zrobić na firmowych zakupach. Niektórzy szefowie wiedzą to i kupują poleasingowy sprzęt biurowy. Drukarka, laptop czy komputer z drugiej ręki może być do 70 proc. tańszy od nowego urządzenia – podaje częstochowska spółka AT-Outlet (Gazela Biznesu). W Szwecji nawet 20 proc. elektroniki w przetargach firmowych musi być używana. Dlaczego nie mielibyśmy brać przykładu z tego bogatego kraju?

Bądź życzliwy

Oszczędzaj na wszystkim z wyjątkiem życzliwości. Nie bądź skąpy w jej okazywaniu, bo to najlepsza inwestycja w siebie. Nie tylko poprawia nam samopoczucie, lecz także buduje zaufanie i przyjaźń. Na górskiej wyprawie lub spływie kajakowym można być życzliwym na wiele sposobów: pomagając innym pokonać trudny odcinek trasy, pożyczając komuś swoją kurtkę przeciwdeszczową, dzieląc się wodą, jedzeniem lub lekami lub pocieszając zniechęconych. Jeśli nie jesteś egoistą, otrzymasz pomoc w razie potrzeby.

Życzliwość jest ważna także dla kariery. Niestety, niektórzy szefowie boją się być życzliwi, myśląc, że to świadczy o słabości. Potem żałują, gdy powinie się im noga i zostają sami bez wsparcia kolegów i koleżanek z menedżmentu. Brian Hare i Vanessa Woodstock w książce „Przetrwają najżyczliwsi” dowodzą, że to nie siła, ale przyjaźń zapewniła ludziom ewolucyjny sukces. Dzięki niej naszym praprzodkom udało się nawiązać współpracę i komunikację, które dały im przewagę nad innymi gatunkami. Ale tak jak w prehistorycznych czasach, tak i teraz nie wszyscy kierują się regułą wzajemności. Dlatego czy chodzi o turystyczne przygody, czy sprawy zawodowe, zważaj na to, jakimi ludźmi się otaczasz.

Weź udział w konferencji “Komunikacja menedżerska”, 28 września 2023, Warszawa >>

Nie oceniaj ludzi po pozycji

To jedna z porad Beara Gryllsa. Zauważa, jak zmieniają się tematy rozmów podczas podróży, które prowadzi. Na początku uczestnicy pytają się nawzajem, kim są i czym się zajmują. Na tej podstawie szacują zarobki, poziom wykształcenia i wpływy swoich towarzyszy, jakby chcieli ustalić swoje miejsce w abstrakcyjnej hierarchii społecznej. Po kilku dniach lub tygodniach te sprawy tracą znaczenie. Zaczyna się liczyć to, jaki jest ktoś jako człowiek, czy można na nim polegać, czy nie zawiedzie w dziczy, na górskim szlaku lub pod żaglami. Czy jest pracowity, odpowiedzialny i ma poczucie humoru.

Sytuacje trudne, ekstremalne sprawiają, że jesteśmy trochę odsłonięci – trudno ukryć, co naprawdę sobą reprezentujemy. Dotyczy to również sfery zawodowej. Zajmowane stanowisko to jedno, a charakter, umiejętności, wiedza to coś zupełnie innego. Prawdopodobnie słyszałeś o micie merytokracji, czyli przekonaniu, że sukces zależy tylko od zasług danej osoby. Tymczasem są czynniki, takie jak zamożność rodziny, znajomości czy szczęście, które ułatwiają awans. W rezultacie często rządzą nami miernoty.

Ostrożnie wybieraj kompanów

Im trudniejsza wyprawa, z tym większym starannością dobiera się zespół. Tak przynajmniej było kiedyś. Przykład? Starsze pokolenie himalaistów wychowało się w klubach turystyki wysokogórskiej. Wszyscy się znali, młodzi uczyli się od doświadczonych instruktorów. Kompletowanie ekipy odbywało się w sposób naturalny – wśród sprawdzonych i swoich. Najpierw ludzie wspinali się w Tatrach, Alpach, Dolomitach, a dopiero potem jechali w Himalaje. Dziś często uczestnicy po raz pierwszy widzą się w górach. Niektórzy nigdy nie zdobyli Mont Blanc, a pchają się na Mount Everest. Albo nawet mają umiejętności i doświadczenie, lecz są gwiazdorami, z którymi nie sposób współpracować.

W firmie jest tak samo. Bez odpowiedniej rekrutacji ani rusz. Na szczęście niemal każda branża przypomina małą wioskę, w której wszyscy znają wszystkich. Dobry zespół to klucz do sukcesu w każdej dziedzinie. Stosuj dwuetapową selekcję. Pierwsza wskaże osoby kompetentne, druga pozwoli wyłonić spośród nich jednostki najbardziej komunikatywne, skore do współpracy, podzielające twoją wizję. Nie można składać zespołu z przypadkowych ludzi, którzy sobie nie ufają. To jak wysłać amatorów na Mount Everest – skończy się katastrofą.