W środę rano pojawiły się wyniki najnowszych badań nastrojów konsumentów prowadzone przez GUS, które zwykle dają ciekawy wgląd w to, jak mogą być zachowania finansowe Polaków. I one potwierdzają, że wśród różnych trendów jeden wybija się szczególnie wyraźnie: plany oszczędnościowe, które biją rekordy.
Polacy w dobrych nastrojach
Oszczędzanie to czynnik, który w przeróżnych analizach makroekonomicznych jest zdecydowanie niedoważony. W Polsce, podobnie jak w całej Unii Europejskiej, znacząco wzrosła skłonność do ściślejszego kontrolowania wydatków. Przekłada się to na ograniczenie popytu konsumpcyjnego, ale z drugiej strony ułatwia rządom bezinflacyjne zwiększanie długu publicznego.
Ale po kolei. Najnowsze badania pokazują, że rok kończy się w umiarkowanie dobrych nastrojach. Wskaźnik bieżącej ufności konsumentów, pokazujący uśrednioną ocenę własnej sytuacji oraz kondycji gospodarczej kraju znalazł się na poziomie -9,9 pkt. Jest on identyczny jak w listopadzie, ale wskazanie należy jednocześnie do najwyższych od lutego 2020 r.
Nastroje są generalnie lepsze niż rok wcześniej. Wskaźnik wyprzedzający, pokazujący uśrednione przewidywania dotyczące przyszłej sytuacji swojej i kraju, poprawił się w grudniu względem listopada, choć jest nieco niższy niż w połowie roku.
Wśród ciekawych zjawisk warto zwrócić uwagę na to, że mimo lekkiego pogorszenia sytuacji na rynku pracy Polacy nie obawiają się bezrobocia bardziej niż w grudniu zeszłego roku. A ten wskaźnik jest wrażliwy na zmiany faktycznego popytu na pracę, więc jego dzisiejszy poziom pokazuje, że zwolnienia w firmach nie przybierają skali, która mogłaby wpłynąć na ogólne nastroje w kraju.
Polacy znacznie mniej obawiają się natomiast inflacji.
Stabilne plany wydatków
Najciekawsze zmiany dotyczą jednak planów wydatkowych i oszczędnościowych. Plany wydatkowe są stabilne. Odsetek respondentów, którzy planują zwiększenie wydatków na ważne zakupy (czyli na kategorie takie jak meble, sprzęt elektroniczny itp.) w najbliższych 12 miesiącach jest w grudniu nieco niższy niż rok temu – wynosi 13,1 proc., wobec 14,4 proc. w grudniu 2024 r. Dodając tych, którzy przewidują utrzymanie ważnych zakupów na stabilnym poziomie łączny odsetek wynosi 42,2 proc., wobec 41,5 proc. przed rokiem.
A jednocześnie znacząco rośnie odsetek Polaków, którzy planują oszczędzanie – w grudniu wyniósł 61,3 proc., wobec 56,2 proc. przed rokiem. Jest to rekordowy poziom. Dla porównania, średnio w dwóch latach przed pandemią ten odsetek wynosił 50 proc. Natomiast w latach 2020-24 średnio 48,5 proc. Mamy zatem do czynienia z istotną zmianą w zachowaniach finansowych Polaków.
Realnie oszczędzamy więcej
To są badania dotyczące zamiarów oszczędnościowych. Natomiast dane o faktycznych zrealizowanych oszczędnościach, czyli części dochodu, która nie została przeznaczona na konsumpcję, możemy wyczytać z rachunków narodowych. Wskazują one również na bardzo istotny wzrost. Faktyczne oszczędności gospodarstw domowych w drugim kwartale 2025 r. wyniosły 9,7 proc. w relacji do dochodu do dyspozycji. Jest to jeden z najwyższych poziomów w ostatnich 20 latach.
Zjawisko rosnących oszczędności widać w całej Unii Europejskiej. Na poziomie Unii stopa oszczędzania wyniosła w drugim kwartale 15 proc. i jest dużo wyższa niż średnia z dekady przed pandemią.
Skąd to się bierze? Mogą być dwa powody: wyższe niż przed pandemią stopy procentowe oraz strach.
Europa boi się wojny
Europejczycy żyją się w warunkach podwyższonych obaw o przyszłość związanych z wojną w Ukrainie i ogólną niestabilnością polityczną na świecie. Jest to element, który wybrzmiewa na przykład w komunikatach z badań nastrojów konsumentów niemieckich.
Wiele wskazuje, że element strachu może być nawet ważniejszy niż stopy procentowe. Gdyby decydującym czynnikiem były stopy, podobne zjawisko wzrostu skłonności do oszczędzania obserwowalibyśmy w Stanach Zjednoczonych. A tam go nie widać. Wręcz przeciwnie, stopa oszczędzania jest w USA niższa niż przed 2020 r. Można zatem postawić tezę, że trudna sytuacja geopolityczna w Europie przekłada się na zachowania finansowe konsumentów. Powoduj większe zapotrzebowanie na aktywa finansowe.
W takich warunkach rządy mogą łatwiej zwiększać dług bez presji inflacyjnej. Jakaś część popytu znika z sektora prywatnego i przenosi się do sektora publicznego. Z tego też powodu obawy o kryzys długu wydają się przesadzone. Ludzie chcą więcej obligacji i je dostają.
