Polacy ruszą do Norwegii po kontrakty za 70 mld EUR

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-06-07 00:00

Takie umowy mogą podpisać w Norwegii polskie firmy. Najpierw jednak muszą przygotować się do spełnienia wymagań Norwegów, dotyczących zatrudnienia i ochrony pracowników

508 mld NOK, czyli 70 mld EUR — na tyle Marit Arnstad, minister transportu i komunikacji Norwegii, ocenia inwestycje w latach 2014-23. Pieniądze będą przeznaczone na budowę i modernizację dróg, tuneli, lotnisk oraz na przystosowanie linii kolejowych do prędkości 250 km/h i inwestycje w dworce. Wśród ponad 130 osób, które zarejestrowały się na spotkanie w Lipsku, by poznać zasady realizacji projektów na norweskim rynku, ponad jedną trzecią stanowili Polacy.

Bergen [FOT. RGBSTOCK]
Bergen [FOT. RGBSTOCK]
None
None

— Z Polski pojawiły się głównie mniejsze firmy, a prezentacje projektów, informacje o sposobie wejścia na ten rynek czy budżety to dane bardziej interesujące dla dużych generalnych wykonawców — ocenia Ireneusz Kopka z firmy Streif, która wypożycza sprzęt budowlany i należy do grupy Hochtief.

Czas przygotowań

Krajowi gracze jednak się nie zrażają.

— Zamierzamy wejść na norweski rynek jako podwykonawcy czy też we współpracy z firmami, z którymi współdziałamy na polskim rynku, mającymi już doświadczenie w realizacji norweskich projektów — takimi na przykład jak Torpol. Podczas spotkania poznaliśmy ogólne warunki, jakie należy spełnić, by realizować w Norwegii kontrakty. Trzeba na przykład zdobyć na tym rynku wykonawcze certyfikaty. Pierwsze kontrakty w Norwegii będą rozstrzygane pod koniec przyszłego roku, a szczyt realizacji inwestycji prognozowany jest za 4-6 lat. Mamy półtora roku, aby się przygotować — mówi Markus Giemsa z PUT Intercor, budująca kolejowe i drogowe mosty i wiadukty. Jedną z realizowanych przez Intercor inwestycji, wspólnie z Torpolem i włoskim Astaldi, jest budowa największego w Polsce dworca — Łódź Fabryczna. Przedstawiciele Torpolu nie pojechali do Lipska, bo wcześniej pracownicy ich norweskiego przedstawicielstwa uczestniczyli w podobnym spotkaniu w Oslo.

— Dzięki temu, że mamy w Norwegii przedstawicielstwo, stale monitorujemy i aktualizujemy informacje na temat realizowanych i planowanych przetargów — mówi Paweł Szymaniak, rzecznik Polimeksu Mostostalu, akcjonariusza Torpolu. Duże nadzieje z norweskim rynkiem wiąże Navimor Invest, z grupy giełdowego ZREMB Chojnice.

— Spotkanie w Lipsku było głównie poświęcone projektom drogowym i kolejowym. My nastawiamy się bardziej na prace hydrotechniczne, ale nie żałujemy, że pojechaliśmy. Dostaliśmy kontakt do osoby w norweskimresorcie gospodarki, która odpowiada za inwestycje w tej dziedzinie. Wiemy już też, gdzie znaleźć informację o ogłaszanych przetargach oraz jakie warunki musimy spełnić, by w nich uczestniczyć — mówi Krzysztof Kosiorek-Sobolewski, prezes Navimoru Inwest oraz ZREMB Chojnice, a także główny akcjonariusz giełdowej spółki.

Bariery do przeskoczenia

— Przez najbliższy rok chcemy przygotować się do spełnienia warunków wejścia na norweski rynek. Musimy znaleźć pracowników mających doświadczenie w pracy w Norwegii. Musimy także przygotować się do spełnienia bardzo wysokich wymogów dotyczących zatrudnienia i ochrony pracowników — podkreśla Tomasz Marcinkowski, wiceprezes Navimoru, który uczestniczył w konferencji w Lipsku. Jego zdaniem, w polskich zamówieniach publicznych głównym kryterium jest cena.

— Trudno uzasadnić zamawiającemu, że należy uwzględnić w niej także różnego rodzaju przywileje socjalne. W Norwegii natomiast jest to sprawa oczywista. Tam kluczowym kryterium jest przestrzeganie praw pracowniczych oraz spełnienie wymagań jakościowych. Cena i czas realizacji są istotne, ale — w przeciwieństwie do Polski — nie najistotniejsze — dodaje Tomasz Marcinkowski. Pracowniczy socjal mocno utrudnia wejście na norweski rynek.

— Szukam doradcy, bo już od niemieckiego partnera mam propozycję współpracy, przy realizacji projektu w Norwegii. Trudno mi się zdecydować, bo nie wiem, jakie konkretnie warunki pracownicze muszę spełnić czy ile minimalnie muszę zapłacić pracownikom, by nie narazić się na strajk. Rozwijamy działalność w Danii i tam już wiemy, że trzeba przystąpić do stowarzyszenia pracodawców czy uzgodnić układ zbiorowy z pracownikami. Trudno natomiast pozyskać mi te informacje, zanim zdecyduję się wejść do Norwegii. Byłam w grudniu na spotkaniu w Oslo, byłam w Lipsku i nadal nie mam wiedzy, jaka jest konieczna, by zaryzykować realizację norweskich kontraktów — mówi Barbara Dzierwa, reprezentująca spółkę ENPA, działającą na rynku budownictwa ogólnego, inżynieryjnego czy przemysłowego. Spotkaniem jest także rozczarowany Jan Mikołuszko, prezes Unibepu, który już zdobywa zlecenia w Norwegii: głównie buduje tam mieszkania.

— Myślę, że Norwegowie nie są jeszcze dobrze przygotowani do przyjęcia zagranicznych firm. Prosty przykład: często dokumentację przetargową mają jedynie w języku norweskim, a czasu na złożenie oferty jest bardzo mało. Dlatego my czystą działalnością budowlaną na razie nie jesteśmy tam zainteresowani — mówi Jan Mikołuszko.