Polska fuksem uniknęła najgorszego

Tomasz Siemieniec,Eugeniusz Twaróg
opublikowano: 2010-01-04 07:33

Największym zagrożeniem dla gospodarki jest zadłużenie budżetu - uważa Sławomir Sikora, prezes banku Citi Handlowy.

W 2010 r. inni będą rozwijać się szybciej niż Polska. Rządowi trudniej będzie mówić o sukcesach.

"Puls Biznesu": Dokładnie rok temu mówił pan, że politycy muszą podjąć ryzyko, bo tylko dzięki odważnym decyzjom mogą uratować gospodarkę. Ryzyka nie podjęli. Dobrze się stało?

Sławomir Sikora, prezes banku Citi Handlowy: Gdyby je podjęli, polska gospodarka byłaby w jeszcze lepszym stanie. A wracając do rozmowy sprzed roku, mogę powiedzieć, że wiele z tamtych prognoz się sprawdziło. Apelowałem o działania, które miały zahamować negatywne skutki ograniczenia inwestycji w Polsce, o przyspieszenie inwestycji publicznych - i tu podjęto właściwe decyzje. Mówiłem też o systemie gwarancji dla małych i średnich przedsiębiorstw. A tego wciąż brakuje.

Miało być tragicznie, a nie było. Polskiej gospodarce udało się uniknąć recesji. Teraz analitycy twierdzą, że najgorsze mamy za sobą. Może znów się mylą i oberwiemy dopiero w 2010 r.?

Udało się uniknąć najgorszego scenariusza, choć należy się zastanowić, w jakim stopniu to skutek świadomej polityki gospodarczej, a w jakim dzieło korzystnego zbiegu okoliczności. Byłbym skłonny podzielić zasługi po połowie lub nawet dać przewagę szczęściu. Recesję w 2010 r. uważam za mało prawdopodobną. Ale to nie powód do odtrąbienia sukcesu. Jesteśmy w Europie, a ta, według naszych prognoz, będzie wychodzić z kryzysu wolniej niż Azja, Ameryka Południowa czy Północna. Nawet w optymistycznych scenariuszach kreślonych przez ekonomistów bezrobocie pozostaje jednym z głównych problemów, które trapić będą naszą gospodarkę. W globalnej nie odnotowaliśmy jeszcze trwałych oznak ożywienia. Pojawiły się natomiast sytuacje zaskakujące, np. problemy ze spłatą kredytów przez Dubaj oraz przepowiadane wcześniej kłopoty krajów obciążonych olbrzymim długiem publicznym. Warto pamiętać, że nastawienie agencji ratingowych oraz inwestorów wobec krajów małych (takich jak Grecja) jest dużo bardziej surowe niż największych (USA, Wielka Brytania). Nas zalicza się do pierwszej grupy.

Cała rozmowa z szefem Citi Handlowy w poniedziałkowym wydaniu Pulsu Biznesu