W modzie regularnie hitem z czasem staje się coś, co już wydawało się na stałe odłożone do lamusa. Na polski rynek powraca właśnie oficjalnie, w nowej odsłonie, jedna z najstarszych rodzimych marek modowych — powstały w 1948 r. Próchnik.
Przygotowania do reaktywacji trwały ponad rok. Nowy właściciel przejął prawa do marki na początku 2022 r. i zamierza szybko osiągnąć sporą skalę. To spółka G8 — rodzinny biznes Tomasza Ciąpały i wspólników — która jest właścicielem sieci Lancerto i nie wyklucza akwizycji kolejnych marek.
— Za zupełnie realny cel na 2024 r. stawiamy sobie kilkanaście milionów złotych przychodów. Dzięki zapleczu grupy i synergii Próchnik może stać się rentowny bardzo szybko, jednak zależy to od tego, jak kolekcję przyjmą konsumenci. Na razie wszystko idzie dobrze. Próchnik to rozpoznawalna w całej Polsce marka z 75-letnią historią, a kupiliśmy ją relatywnie tanio — inwestycja w przejęcie marki, jej reaktywację, stworzenie kolekcji, zatowarowanie itd. kosztowała na razie kilkanaście milionów złotych. Cierpliwości do jej rozwoju nam nie brakuje, bo mamy za sobą zbudowanie od zera Lancerto — mówi Tomasz Ciąpała, prezes i współwłaściciel G8.
Niełatwy czas na debiut Próchnika
Próchnik, weteran GPW, po kilku trudnych latach zbankrutował w 2018 r. Tomasz Ciąpała przyznaje, że z dużą uwagą obserwował proces upadłościowy i czekanie na odpowiedni moment do przejęcia marki trwało dłużej, niż jej reaktywacja. Moment na premierę nie jest jednak najlepszy. Z danych GUS wynika, że sprzedaż obuwia i odzieży jest w trendzie spadkowym.
— Zdajemy sobie sprawę, że koniunktura nie sprzyja. Wychodzimy jednak z założenia, że w każdych warunkach można rosnąć, trzeba tylko skupić się na potrzebach klientów. Poza tym polski rynek odzieżowy jest wart około 40 mld zł, więc nawet gdy przejściowo się kurczy, to wciąż pozostaje duży — twierdzi Tomasz Ciąpała.
Podkreśla, że do reaktywacji marki nie zatrudnił ani jednej osoby z konkurencji. Tworząc 16-osobowy zespół, ściągnął talenty z różnych branż. W wielu obszarach — logistyce, księgowości, IT itd. — wspierają ją pracownicy G8, których jest około 240.
Próchnik był jedną z pięciu spółek obecnych na pierwszej sesji GPW w 1991 r. Z giełdy zniknął w związku z upadłością w 2018 r., bo restrukturyzacja okazała się niemożliwa — zadłużenie było zbyt duże, ruszyły egzekucje komornicze, konta zostały zablokowane. Wcześniej jego kapitalizacja wynosiła kilkadziesiąt milionów złotych.
Bankructwo było skutkiem kilku trudnych dla firmy lat. W latach 2014-18 tylko raz, i to nieznacznie, wyszła na plus — 162 tys. zł w 2015 , a strata w 2017 r. wyniosła 64 mln przy 54 mln zł przychodów (wyniki obciążone odpisami), przez co zadłużenie stało się wyższe od aktywów. Ratunkowa emisja akcji nie doszła do skutku, a inwestycja w markę Rage Age okazała się chybiona. Obecny właściciel nie planuje, przynajmniej na razie, powrotu Próchnika na GPW.
E-commerce, sklepy może później
Próchnika nie było na rynku właściwie tylko kilka miesięcy, bo syndyk do końca wyprzedawał zapasy, a nowy właściciel szybko wprowadził produkty na platformy handlowe Modivo i Zalando. Wcześniej marka bazowała na sieci około 30 sklepów.
— W Lancerto model omnikanałowy działa książkowo i rozwijamy równolegle sieć stacjonarną — mamy już 46 sklepów — oraz e-commerce. W Próchniku postawiliśmy tylko na drugi kanał — zadanie może wydawać się trudne, ale pierwsze wyniki wskazują, że droga jest właściwa. Jeszcze pięć lat temu musielibyśmy otwierać stacjonarne placówki, ale w obecnych realiach rynkowych to nie jest już konieczne, np. e-sklep Lancerto.com odwiedza miesięcznie 500 tys. osób. Poza tym o ile zbudowanie sieci jest stosunkowo proste, choć wymaga wysokich nakładów, to trudniejsze jest efektywne zarządzanie nią. Rozważymy ten kierunek w kolejnych etapach — mówi przedsiębiorca.
Zakłada, że większość przychodów będzie przynosił Próchnikowi własny e-sklep, ale udział platform handlowych będzie rosnąć wraz ze wzrostem ich roli w globalnym e-handlu.
— Wprowadziliśmy już ofertę na trzy kluczowe dla nas platformy: Allegro, Modivo i Zalando. Rozmawiamy jeszcze z dwiema, ale ograniczamy się do Polski. O ile w Lancerto planujemy międzynarodową ekspansję, o tyle Próchnika uznajemy za markę lokalną, mocno zakorzenioną w rodzimym rynku. W Niemczech, Francji czy we Włoszech działa mnóstwo silnych brandów, które w Polsce nie są znane, bo skupiają się na lokalnej działalności. Podobny sukces chcemy osiągnąć w Polsce z Próchnikiem — wyjaśnia Tomasz Ciąpała.
Męska oferta premium
Nowy Próchnik, podobnie jak Lancerto, będzie stawiał na trwałość produktów. Tomasz Ciąpała przekonuje, że to zdecydowanie marka premium w duchu slow fashion, co jest zgodne z jego osobistymi przekonaniami.
— Na start oferujemy około 100 SKU [unikatowych pozycji asortymentowych — red.] w 18 kategoriach. To m.in. nasze flagowe wielosezonowe produkty, przede wszystkim płaszcze i kurtki w jakości, jaką dotychczas w Polsce oferowały tylko zagraniczne marki. Ofertę uzupełniają komplementarne towary w przystępniejszej cenie, co jest bardzo powszechne. Ralph Lauren oferuje koszulkę za 200 zł, ale też kaszmirowy sweter za kilka tysięcy, podobna rozpiętość cenowa występuje w Nike’u — mówi szef G8.
Tłumaczy, że oferta Próchnika jest przygotowana z myślą o osobach prowadzących konkretny styl życia, a nie będących w konkretnym wieku. Takie podejście uznaje za właściwsze, co potwierdza przykładami — w Lancerto garnitury za kilka tysięcy złotych kupuje wielu klientów po dwudziestce, bo odnieśli już pierwszy zawodowy sukces albo pochodzą z zamożnych rodzin.
— Próchnik pod naszymi skrzydłami to marka dla osób szukających jakości oraz trwałości, którzy wolą w podobnej cenie kupić polski produkt zamiast zagranicznego. Nie jest to już typowa marka krawiecka — zrezygnowaliśmy z garniturów i w dużej mierze z koszul formalnych, zamiast tego chcemy być kojarzeni m.in. z wodoodpornymi kurtkami, wełnianymi płaszczami oraz wygodnymi dżinsami — mówi Tomasz Ciąpała.
We flagowych produktach firma postawiła na innowację w postaci wirtualnej metki NFT (niewymienialny token wykorzystujący technologię blockchain) potwierdzającej ich oryginalność.
Z czasem coś dla kobiet
Wiosenną kolekcję Próchnik przygotowuje w podobnej wielkości: około 100 SKU i 20 kategorii. Zanim zacznie wyraźnie rozszerzać asortyment, musi zweryfikować, jak klienci przyjmują jego elementy.
— Jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w modzie nie trzeba być pierwszym jak w wielu innych branżach. Konsumenci lubią eksperymentować i każdej firmie zdarza się lepszy i gorszy sezon — uważa Tomasz Ciąpała.
Myśli już o ofercie kobiecej w Próchniku, ale wprowadzi ją dopiero w odleglejszej perspektywie, bo stosuje zasadę małych kroków.
— Najpierw chcemy dopracować optymalny model dystrybucji, więc kolekcję wiosenną przygotowujemy tylko z nowościami w modzie męskiej. Produkty dla kobiety to jednak perspektywiczny kierunek. W Lancerto wprowadziliśmy je w e-commerce już w trzecim sezonie z rzędu i jesteśmy zadowoleni z wyników — mówi przedsiębiorca.
Zmian właścicielskich w grupie na razie nie rozważa. Podkreśla, że bariera wejścia do branży zrobiła się bardzo duża, dlatego G8 dość regularnie otrzymuje propozycje inwestycji od różnych podmiotów dotyczące także samego Próchnika.

Strategia Próchnika ma duże szanse na sukces, ponieważ znakomicie wpisuje się w obecne trendy konsumenckie. Nabywcy coraz bardziej cenią sobie jakość produktów i proekologiczne postawy, szczególnie ci z pokolenia Z. Próchnik to marka rozpoznawalna przez starsze pokolenia, a młodsze nie kojarzą go z segmentem fast fashion.
Z badania GfK Consumer Life wynika, że 47 proc. polskich konsumentów woli posiadać mniej przedmiotów, ale wyższej jakości. Dla 52 proc. najważniejsze jest to, by były one warte swojej ceny. Takie podejście napędza segment slow fashion.
Rezygnacja Próchnika z tradycyjnej dystrybucji zupełnie mnie nie dziwi. Sama kupuję odzież niemal wyłącznie w internecie. Czasy, w których Polacy spędzali wolny czas, robiąc zakupy w centrach handlowych, odchodzą powoli w zapomnienie. Powodem nie jest wyłącznie wzrost cen w wyniku inflacji, bo mieszkańców aglomeracji nadal stać na zakupy w renomowanych butikach. Zmianie sprzyja styl życia oparty m.in. na aktywności fizycznej i bliskości natury oraz rosnąca popularność e-commerce. Już 75 proc. Polaków deklaruje w naszych badaniach, że w ciągu 30 dni kupiło coś w internecie.