T.B. Fruit (TBF) to lider rynku przetwórstwa owoców na Ukrainie i jeden z największych producentów koncentratu jabłkowego w Europie. Kontrolowana przez Tarasa Barszczewskiego grupa ma w Polsce dwa zakłady i właśnie buduje trzeci, finansując się m.in. kredytem z banku Pekao. Tymczasem miesiąc temu ukraińska prokuratura wszczęła śledztwo, w którym bada, czy Jabłunewy Dar i Tank Trans, dwie firmy z grupy TBF, nie dopuściły się wielu nieprawidłowości, w tym oszustwa kredytowego na szkodę Delta Banku, który przed bankructwem w 2015 r. był jednym z największych na Ukrainie.

Wojna o grube miliony
Śledczych zawiadomił specjalizujący się w trudnych aktywach butik inwestycyjny Investohills Vesta (IV), którego założycielem jest Andrey Volkov, były prezes ukraińskiej spółki córki rosyjskiego Alfa Banku. W listopadzie 2019 r. Investohills Vesta kupił od ukraińskiego odpowiednika Bankowego Funduszu Gwarancyjnego prawa do wartych około 100 mln EUR (450 mln zł) należności Delta Banku w stosunku do Jabłunewego Daru i Tank Transu. Wraz z odsetkami i karami umownymi urosły one już do około 250 mln EUR (ponad 1,1 mld zł).
— Od momentu zakupu wierzytelności docieramy do kolejnych informacji o tym, że pan Taras Barszczowski i jego firmy podjęły wiele podejrzanych działań w celu uniknięcia spłaty długu. Jako wierzyciel chcemy, by wszystko wyjaśniła prokuratura — mówi Andrij Dudnik, przedstawiciel IV.
Andrian Artsyshevskyy, dyrektor wykonawczy T.B. Fruit, odpowiada, że choć spółka Investohills faktycznie jest wierzycielem dwóch firm związanych z TBF, to za należności zapłaciła ułamek ich wartości. Działania IV nazywa nieetycznymi, a doniesienie do prokuratury uważa za pozbawione jakichkolwiek podstaw faktycznych i prawnych.
— Działania Investohills Vesta, takie jak zawiadomienie prokuratury czy informowanie prasy, to nic innego jak próba wywarcia presji czy wręcz szantaż — zwłaszcza że równocześnie ostatnio IV zwrócił się do nas z propozycją rozmów ugodowych — podkreśla adwokat Karol Stelmaszczuk, pełnomocnik grupy TBF na Polskę.
Przedstawiciel IV zarzuty o szantaż stanowczo odpiera.
— Po prostu jesteśmy aktywnym wierzycielem i korzystamy z wszystkich prawnych możliwości, by jak najlepiej zabezpieczyć, a w konsekwencji odzyskać należne nam pieniądze. Potencjalnie jesteśmy otwarci na rozmowy ugodowe, ale by były konstruktywne, druga strona musiałaby diametralnie zmienić podejście. Twierdzenie, że w ostatnim czasie proponowaliśmy takie rozmowy, jest wierutnym kłamstwem — mówi Andrij Dudnik.
Upadłość i poręczenia
Investohills zarzuca grupie Tarasa Barszczowskiego, że próbuje uniknąć spłaty długów na rzecz butiku m.in. poprzez stworzenie warunków sztucznego bankructwa Jabłunewego Daru „za pomocą pozwów spółki siostrzanej” oraz „na podstawie prawdopodobnie fikcyjnych umów na zakup jabłek” z lat 2013-14.
— Nie ma mowy o żadnej „fikcyjnej” upadłości czy „fikcyjnych” transakcjach między spółkami z grupy T.B. Fruit. Takie transakcje są cyklicznie badane zarówno przez biegłych rewidentów, jak w trakcie kontroli skarbowych i nigdy nie zostały zakwestionowane — zapewnia Karol Stelmaszczuk.
Skonfliktowane strony różnią się też w ocenie tego, jaki konkretnie majątek objęty jest roszczeniami. Investohills twierdzi np., że długi w stosunku do Delta Banku zostały osobiście poręczone przez Tarasa Barszczowskiego, który teraz „musi spodziewać się, że będziemy ich dochodzić m.in. z jego majątku prywatnego”.
— Poręczenia w ograniczonym zakresie istniały. Natomiast jeszcze gdy wierzytelność należała do Delta Banku, roszczenia wobec Tarasa Barszczowskiegio uległy przedawnieniu i nie mogą być skutecznie dochodzone — twierdzi z kolei Karol Stelmaszczuk.
Kokosy z polskich jabłek
To nie koniec rozbieżności.
— Udało nam się już przejąć dwa nieduże obiekty przemysłowe należące do pana Barszczowskiego i zmierzamy do zajęć kolejnych aktywów, w tym głównych zakładów grupy T.B. Fruit, krytycznych dla prowadzenia jej biznesu — mówi Andrij Dudnik.
TBF tymczasem twierdzi, że majątek dwóch firm, który może zostać objęty roszczeniem Investohills, stanowi mniej niż 5 proc. wszystkich mocy produkcyjnych grupy, więc nie zagraża to jej biznesowi.
— Nie ma też żadnych prawnych i faktycznych możliwości, by to roszczenie przenieść na inne aktywa grupy, choćby na bardzo dobrze radzącą sobie na naszym rynku spółkę T.B. Fruit Polska — zapewnia Karol Stelmaszczuk.
Grupa Tarasa Barszczowskiego pojawiła się w Polsce w 2011 r., kupując zakład przetwórstwa owoców w Dwikozach w województwie świętokrzyskim. Później wybudowała drugi — w Annopolu w województwie mazowieckim, a teraz kosztem 45 mln EUR (ponad 200 mln zł) stawia trzeci, największy, w Brzostowcu na Mazowszu. TBF, poza karą od Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (patrz ramka poniżej), rzeczywiście odnosi sukcesy na naszym rynku. W 2018 r. przychody polskiej spółki grupy sięgnęły 277,9 mln zł, a rok później 434,3 mln zł. W obu latach TBF Polska miała też wysoki dodatni wynik EBITDA — 38,8 mln zł w 2018 r. i 31,1 mln zł w 2019 r. Czy grupa Tarasa Barszczowskiego nie obawia się, że informacje o ukraińskim śledztwie mogą wpłynąć negatywnie na relacje z obsługującym ją w Polsce bankiem Pekao, który — jak wynika z nieoficjalnych informacji „PB” — kredytuje grupę na ponad 20 mln EUR (90 mln zł)? Przedstawiciele TBF zapewniają, że nie ma takiego niebezpieczeństwa. Z rzeczniczką prasową Pekao nie udało nam się skontaktować.
Niechlubny pionier
T.B. Fruit Polska to pierwszy podmiot z branży rolno-spożywczej ukarany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) na podstawie ustawy z 2017 r. o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystywaniu przewagi kontraktowej. W październiku 2019 r. urząd nałożył na spółkę ponad 8,3 mln zł kary. Decyzja UOKiK nie jest prawomocna — T.B. Fruit Polska odwołało się od niej do sądu administracyjnego. Danina stanowiła 3 proc. obrotów spółki w 2018 r., co oznacza, że był to najwyższy możliwy wymiar kary, jaką mógł nałożyć UOKiK. Uzasadnieniem drastycznej decyzji było to, że T.B. Fruit Polska nie dotrzymywał terminów płatności i nie zmienił tej praktyki dobrowolnie w trakcie postępowania urzędu. Najdłuższe ustalone przez UOKiK opóźnienie wyniosło prawie rok, a średnie — ponad 100 dni, podczas gdy zgodnie z umowami rolnicy mieli otrzymywać pieniądze w ciągu 30 dni.