Upadł największy polski dystrybutor węgla. Zostawił po sobie tylko 1,75 mln zł majątku, bo od początku był tylko pięknym opakowaniem. Oto historia wzlotu i upadku spółki oraz niedoszłego wejścia do niej Rosjan
350 punktów dystrybucyjnych w całej Polsce, grubo ponad 200 mln zł
rocznych obrotów, pozycja sponsora żużlowej drużyny Polonia Bydgoszcz,
reklamy w telewizji i prasie za kilkadziesiąt milionów rocznie — z takim
rozmachem jeszcze niedawno działały SkładyWęgla.pl.
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Upadł największy polski dystrybutor węgla. Zostawił po sobie tylko 1,75 mln zł majątku, bo od początku był tylko pięknym opakowaniem. Oto historia wzlotu i upadku spółki oraz niedoszłego wejścia do niej Rosjan
350 punktów dystrybucyjnych w całej Polsce, grubo ponad 200 mln zł
rocznych obrotów, pozycja sponsora żużlowej drużyny Polonia Bydgoszcz,
reklamy w telewizji i prasie za kilkadziesiąt milionów rocznie — z takim
rozmachem jeszcze niedawno działały SkładyWęgla.pl.
ZAMKNIĘTE NA GŁUCHO:
Agresywny marketing i szybki przyrost placówek — taki był przepis na sukces SkładówWęgla.pl. Dziś strona internetowa nie działa, a większość składów stoi pusta, już bez ochrony i — jak informuje sądowy nadzorca — wyposażenie niszczeje lub jest rozkradane.
[FOT. TYTUS ŻMIJEWSKI/PAP]
Od drugiego grudnia firma jest bankrutem, po którym zostało 1,75 mln zł
majątku i wielokrotnie wyższe długi. Jak to możliwe, że z lidera rynku
detalicznej dystrybucji węgla, który notował ponad 80-procentowy wzrost
przychodów, zostało tylko złe wspomnienie? Nasza analiza sądowych akt
wskazuje, że od samego początku biznes miał kruche podstawy i piękne
opakowanie.
Firma jak rakieta
Spółka SkładyWęgla.pl powstała w marcu 2012 r. Pierwotnie działała pod
nazwą MM Logistic i zajmowała się głównie hurtowym handlem paliwami. W
sierpniu 2012 r. zaczęła rozwijać składy węgla pod marką SkładyWęgla.pl
i zmieniła nazwę. Jej właścicielem była MM Group, hurtowy dystrybutor
węgla, który postanowił rozwijać działalność detaliczną w osobnej
spółce. SkładyWęgla.pl szybko stały się głównym odbiorcą MM Group.
Do końca 2012 r. miały już 150 składów, głównie w nieruchomościach
podnajmowanych od spółek z grupy. W 2013 r. sieć urosła o 200 składów,
podnajmując wyposażenie i środki transportu od spółek powiązanych.
Rozrost sieci przełożył się na wyniki: o ile w 2012 r. spółka miała
131,2 mln zł przychodów i 0,5 mln zł zysku, to w 2013 r. już 239,1 mln
zł, ale też 4 mln zł straty.
Jak zauważa sądowy nadzorca, firma szybko rosła, mimo że nie zatrudniała
pracowników i nie miała wyposażania i środków trwałych.
Okazuje się, że SkładyWęgla.pl były tworem głównie marketingowym —
intensywnie promowały markę, wieszały szyldy, ale nie budowały trwałej
wartości: nieruchomości były wynajmowane, podobnie ciężarówki i
ładowarki (te ostatnie m.in. od Bergerat Monnoyeur z grupy CAT). Kluczem
do dynamicznego rozwoju było 60 mln zł kredytu kupieckiego od MM
Group.
W drodze na giełdę
Pod koniec 2013 r. w akcjonariacie SkładówWęgla.pl pojawił się znany
inwestor Marek Falenta, nabywając 40 proc. akcji za pośrednictwem
zarejestrowanej na Cyprze spółki Falenta Investments. Niedługo później
zaczął snuć śmiałe plany powiększenia sieci placówek z 350 do 500,
wejścia do Czech, Niemiec i na Słowację. To miało zwiększyć przychody do
0,5 mld zł w 2014 r. i 1,5 mld zł w 2015 r.
Spółka miała też poszerzyć dystrybucję o m.in. drewno i gaz, a nawet
stać się siecią punktów, w których odbierać byłoby można towary kupione
w sklepach internetowych. Dzięki przejęciu notowanego B3System (tzw.
odwrotne przejęcie) SkładyWęgla.pl miały też zadebiutować na
warszawskiej giełdzie. Zamiast świetlanej przyszłości nad spółką zaczęły
jednak zbierać się ciemne chmury.
Okazuje się, że spółka prowadziła ekspansję, nie przejmując się
przesadnie prawem. Wiele punktów powstało bez pozwoleń na budowę i
dopuszczeń do prowadzenia działalności, a urządzenia w nich działające
nie miały legalizacji. Wkrótce na spółkę zaczęły sypać się kary, m.in.
od nadzoru budowlanego, a niektóre z punktów zostały zamknięte. Ale to
niejedyne przewiny dystrybutora węgla. Pod lupę wziął go również
bydgoski urząd skarbowy.
Jego kontrola wykazała, że w księgach widniały faktury dokumentujące
obrót węglem, który okazał się być fikcyjny, a jednocześnie spółka nie
potrafiła wskazać, gdzie znajduje się węgiel, który według dokumentów
powinna mieć na składach. W lutym 2014 r. w programie TVN Uwaga
wyemitowano głośny reportaż ukazujący nieprawidłowości w handlu węglem
(różnica w wadze podanej klientowi i realnej, węgiel gorszej jakości
sprzedawany jako pełnowartościowy).
Te przewiny wyglądają jednak niewinnie przy tym, co stało się w spółce
kilka miesięcy później. W czerwcu funkcjonariusze CBŚ aresztowali
założyciela i jego żonę, prezesa oraz kluczowych menedżerów „w związku z
podejrzeniem nieprawidłowości w obrocie węglem”. Marek Falenta
przekonywał, że wszystko to dotyczy spółki matki — MM Group, i dalej
snuł śmiałe plany rozwoju.
350 punktów dystrybucyjnych w całej Polsce, grubo ponad 200 mln zł
rocznych obrotów, pozycja sponsora żużlowej drużyny Polonia Bydgoszcz,
reklamy w telewizji i prasie za kilkadziesiąt milionów rocznie — z takim
rozmachem jeszcze niedawno działały SkładyWęgla. pl.
Tymczasem firma zaczęła się walić — na wniosek prokuratury zajęto jej
rachunki bankowe w PKO BP i BZ WBK, dostawcy węgla wstrzymali dostawy.
Księgi a rzeczywistość
21 lipca do sądu w Bydgoszczy trafił wniosek o upadłość likwidacyjną
złożony przez GG Work Assist (GGWA), agencję pracy tymczasowej, która
zapewniała pracowników do SkładówWęgla.pl, inkasując 2 proc. prowizji od
łącznej sumy wynagrodzeń. We wniosku przedstawiła trzy faktury: z
kwietnia, maja i czerwca 2014 r. na łączną kwotę 2,6 mln zł, informując,
że klient zalega mu z zapłatą 1,394 mln zł. 3 września sąd wydał decyzję
o zabezpieczeniu majątku przez ustanowienie tymczasowego nadzorcy
sądowego.
Ten dość dziarsko przystąpił do działania — niespełna dwa tygodnie
później stwierdził „niezgodność stanu faktycznego w liczbie ładowarek i
ciężarówek z tym, co widnieje na umowach” i wezwał spółkę do wyjaśnień.
2 października do sądu trafił wniosek zarządu SkładówWęgla.pl o
oddalenie wniosku o upadłość. Podpisał go prezes Paweł Sobków.
Ten znany menedżer przewijał się przez wiele spółek, był m.in. członkiem
zarządu Ruchu, obecnie jest m.in. członkiem rady nadzorczej ZM Kania, a
od kilku dni również prezesem giełdowego Hawe, kontrolowanego przez
Marka Falentę, w myśl przedstawionych dokumentów prezesem węglowego
dystrybutora został 3 lipca (choć Krajowy Sąd Rejestrowy ze względu na
uchybienia formalne odmówił wpisania go do KRS).
Paweł Sobków przekonywał sąd, że spółka jest w dobrej kondycji — jej
wartość bilansowa to 64 mln zł, a jeszcze w październiku Eko Energia ze
Szczecina, największy z ujawnionych wierzycieli, ma skonwertować 8 mln
zł długu na akcje. Jednocześnie kwestionował też samą wierzytelność
GGWA, sugerując, że SkładyWęgla.pl wypowiedziały jej umowę.
Zgoła odmienną ocenę kondycji dystrybutora węgla miał sądowy nadzorca. W
sprawozdaniu z 14 października informował sąd, że „istnieje duże
prawdopodobieństwo dokonywania części operacji tylko papierowo”,
wskazując m.in. na umowy o świadczenie pracy z MM Work Service czy
korygowania faktur zakupu i sprzedaży węgla.
Jednocześnie alarmowałsąd, że zarząd koryguje bilanse, pojawiają się
noty obciążeniowe i faktury, więc nie może „jednoznacznie ocenić
sytuacji gospodarczej spółki”. Poinformował także sąd, że nie może
skontaktować się z GGWA i nie jest w stanie zweryfikować umowy, a tym
samym ustalić, czy kwota, której domaga się we wniosku o upadłość,
rzeczywiście jej się należy.
Oszacował majątek spółki na 7,716 mln zł, a wierzytelności na 10,11 mln
zł. Tym samym uznał, że wniosek o upadłość jest zasadny, bo spółka nie
reguluje zobowiązań terminowo, a długi przekraczają 10 proc. sumy
bilansowej. Jednocześnie zwrócił uwagę, że proces likwidacji będzie
długi i jest „praktycznie niemożliwy bez złamania prawa, m.in.