Resort skarbu bada, czy Kulczyk ma pieniądze na zakup Enei

AMB
opublikowano: 2010-11-05 00:00

Ministerstwo drugi dzień analizowało dokumenty. Zapewne chce uniknąć wpadki.

Ministerstwo drugi dzień analizowało dokumenty. Zapewne chce uniknąć wpadki.

Trwa analiza dokumentów — to jedyne, co komunikowało Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) dzień po upływie wyłączności negocjacyjnej przyznanej spółce Jana Kulczyka w przetargu na giełdową Eneę. Do chwili zamknięcia tego wydania "Pulsu Biznesu" resort nie poinformował, czy sprzedaje poznańską grupę energetyczną wybranemu wcześniej inwestorowi, czy też wraca do rozmów z jego konkurentem — GDF Suez.

Jak pisaliśmy wcześniej, niespełna tygodniowa wyłączność miała umożliwić Kulczyk Holding udokumentowanie źródeł finansowania transakcji, której wartość wyniesie około 5,5 mld zł, a licząc z kosztami wezwania — niemal dwa razy tyle. Z nieoficjalnych informacji wynika, że zadanie było dla inwestora bardzo trudne, bo finansowanie będzie w znacznej części zewnętrzne (biorą w nim udział cztery banki) i konieczne było bardzo szybkie doprowadzenie do finału procedur kredytowych.

Jak tłumaczyć tak długą zwłokę MSP z podjęciem decyzji? Można się domyślać, że resort bardzo skrupulatnie bada dokumenty dostarczone przez Kulczyk Holding, bo za wszelką cenę chce uniknąć wpadki. Ogłoszenie, że sprzedaje Eneę Kulczykowi, byłoby kompromitacją ministerstwa, gdyby poniewczasie okazało się, że inwestor nie ma czym zapłacić. Taka wpadka mogłaby nawet kosztować głowę Aleksandra Grada, szefa resortu.

To, że MSP poświęciło na badanie wiarygodności finansowej inwestora już dwa dni, rokuje Kulczykowi raczej dobrze. Gdyby w dokumentacji były ewidentne braki, resort odrzuciłby ją prawdopodobnie bez zbędnej zwłoki.

Organizator

Puls Biznesu

Autor rankingu

Coface

Partner strategiczny

Alior

Partnerzy

GPW Orlen Targi Kielce