Notowania ropy spadają w poniedziałek po południu o 0,7 proc. Przejściowo znajdowały się nawet poniżej 100 USD za baryłkę, co nie zdarzyło się od 14 miesięcy. Przyczyna wyprzedaży to dane wskazujące na drugi z rzędu spadek chińskiego importu. W sierpniu spadł on o 2,4 proc., w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku. Reakcja inwestorów była nerwowa, bo w Europie i USA na rynku pojawił się nawis podażowy, za sprawą zmniejszonego zużycia surowca przy jednoczesnym wzroście dostaw z Libii.
- Trochę czasu upłynie, zanim obawy o popyt zaczną ustępować. Nie pomogły w tym dzisiejsze dane z Chin, a nadmiar ropy w basenie Atlantyku się utrzymuje – komentował Andrey Kryuchenkov, analityk banku VTB Capital.
Obecnie libijska produkcja sięga 720 tys. baryłek dziennie, poinformował rzecznik tamtejszej firmy wydobywczej. Jeszcze w lipcu produkowano tam średnio 400 baryłek dziennie. Zdaniem Commerzbanku należy spodziewać się dalszej przeceny surowca. Inwestorzy są bardziej wrażliwi na negatywne informacje o koniunkturze i lekceważą groźby zakłóceń w dostawach z Bliskiego Wschodu oraz Afryki Północnej.
„Rynek wygląda, jakby był głuchy na jedno ucho. Przecena jest w pewnej mierze napędzana czynnikami spekulacyjnymi. Nie widzimy dostatecznych argumentów uzasadniających przecenę, zważywszy na ryzyko geopolityczne” – napisali w raporcie specjaliści Commerzbanku.
