Po godzinie 11-tej polskiego czasu kwotowania kontraktów terminowych z opcją realizacji w listopadzie na europejski benchmark Brent spadały o 0,2 proc. oscylując na poziomie około 89,74 USD za baryłkę schodząc sponad progu 90 USD/b. Z kolei amerykańska odmiana WTI oparta o październikowe futures traciła 0,3 proc. wahając się w pobliżu 86,58 USD/b.
Przeciwko ropie przemawia ostatnie umocnienie amerykańskiego dolara, w którym to surowiec jest rozliczany. Jego wyższa wartość czyni mniej opłacalnym inwestowanie w surowiec, nawet pomimo tego, że rynki oczekują kontynuacji spadku jego podaży w kolejnych miesiącach. Tak przynajmniej wynika z zapowiedzi jakie od kilkunastu dni płyną ze strony czołowych producentów ropy, Arabii Saudyjskiej i Rosji.
To właśnie kolejne zmniejszenie kwot wydobywczych w ramach OPEC+ było motorem napędowym ostatniej zwyżki cen ropy. Przełożyło się to na silne wzrosty notowań w zeszłym tygodniu, które nieco „przyklapnęły” w bieżącym tonowane spekulacjami odnośnie przyszłych decyzji banków centralnych. Kolejne podwyżki stóp mogą bowiem jeszcze mocniej schładzać gospodarki wpływając na spadek popytu na ropę.
Podkreśla to w ostatniej analizie bank JPMorgan Chase. Twierdz, że cena ropy naftowej w tym roku prawdopodobnie nie przekroczy 100 USD za baryłkę, ponieważ perspektywy popytu są trudne.