Rotch Energy myśli już o kolejnym rurociągu
Konsorcjum Rotch, startujące w przetargu na zakup udziałów w Rafinerii Gdańskiej, myśli o budowie nowej nitki rurociągu naftowego biegnącego od wschodniej granicy Polski do Płocka. Przedstawiciele Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych, jedynego możliwego partnera w tym przedsięwzięciu, mają jednak pewne wątpliwości.
Konsorcjum firm skupionych wokół Rotch Energy, negocjujące obecnie warunki zakupu 75 proc. udziałów w Rafinerii Gdańskiej, rozważa uczestnictwo — jako partner finansowy — w budowie nowej nitki rurociągu naftowego Przyjaźń, biegnącej od wschodniej granicy Polski do Płocka.
— Najpóźniej rok po sfinalizowaniu transakcji zakupu Gdańska przystąpimy do rozmów z Przedsiębiorstwem Eksploatacji Rurociągów Naftowych oraz Ministerstwem Gospodarki. Koszt całej inwestycji szacujemy na 500 mln USD (blisko 2 mld zł). W tej kwocie się mieści również częściowo koszt finansowania nowego odcinka rurociągu na terenie Białorusi — zapowiada Victor Boraks, dyrektor operacyjny Rotch Energy na Polskę.
Zarabiać na reeksporcie
Przedstawiciele Rotch Energy szacują, że projekt uda się zrealizować najpóźniej do 2005 r., a tym samym skoordynować budowę nowej rury z zakończeniem głównego programu inwestycyjnego w RG.
— Obecnie zakład odbiera przez tzw. rurociąg pomorski 3,5-4 mln ton ropy rocznie, co wystarcza na obecne potrzeby produkcyjne. Jednak nasze plany zakładają zwiększenie przerobu ropy naftowej do 7,5 mln ton rocznie — podkreśla Victor Boraks.
Przedstawiciele Rotch Energy twierdzą jednak, że gdyby chodziło tylko o zwiększenie dostaw ropy dla Gdańska, to wejście w projekt powiększenia przepustowości rury naftowej nie byłby wystarczająco opłacalny. Według danych PERN, przepustowość rurociągu pomorskiego, łączącego Płock z Gdańskiem, wynosi obecnie 20 mln ton.
— Obecnie płynie nim do Gdańska około 6 mln ton rosyjskiej ropy, z tego tylko część idzie na potrzeby Rafinerii Gdańskiej, a reszta — poprzez Naftoport — jest reeksportowana i trafia głównie do Rotterdamu — mówi Krzysztof Spandowski, prezes PERN.
I tu tkwi główna przyczyna planów inwestycyjnych Rotcha.
— Liczymy, że dzięki zwiększeniu przepustowości można będzie zwiększyć reeksport z Polski 10-25 mln ton ropy naftowej rocznie. Będzie to jednak wymagało negocjacji m.in. z PERN, a także z PKN Orlen — jednym z udziałowców Naftoportu — twierdzi Victor Boraks.
Partner ma wątpliwości
Krzysztof Spandowski przyznaje, że budowa kolejnej nitki rurociągu do Płocka jest niezbędna w związku z planami zwiększenia przerobu ropy naftowej przez wszystkich jej dotychczasowych odbiorców oraz planami zwiększenia tranzytu przez operatorów rurociągu. Jego zdaniem, przepustowość na tej trasie, wynosząca obecnie 42 mln ton, jest już bowiem w 96 proc. wykorzystana (około 6 mln ton trafia do Gdańska, 12 mln odbiera PKN Orlen, a reszta płynie do niemieckich rafinerii w Leuna i Schwedt).
— W naszych planach strategicznych leży zwiększenie przepustowości tego odcinka o 8 mln ton. Nie jest to jednak prosta sprawa, choćby dlatego, że trzeba negocjować z białoruskimi operatorami zwiększenie przepustowości należącego do nich odcinka rurociągu, a z Rosjanami — zapewnienie nowych dostaw ropy. Po drodze czyha również wiele barier administracyjnych — twierdzi szef PERN.
Jego zdaniem, PERN miał już kilka ofert ze strony dużych międzynarodowych koncernów naftowych na wspólną rozbudowę rurociągu. Bez efektu.
— Bardzo chętnie będziemy rozmawiać o wspólnej inwestycji z każdym poważnym partnerem. Nie może to jednak oznaczać zwiększenia reeksportu ropy naftowej kosztem dostaw dla dotychczasowych odbiorców — konkluduje prezes Spandowski.