Ruchy tektoniczne pod Wielką Brytanią

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2014-09-10 00:00

Wybór przez Szkotów niepodległości groziłby gospodarczym i politycznym trzęsieniem ziemi na Wyspach

Na środę wizytę w Szkocji zapowiedzieli David Cameron, brytyjski premier, oraz przywódcy liberalnych demokratów i opozycyjnych laburzystów. Główne brytyjskie partie skupiają siły, by na ostatniej prostej przedreferendalnej kampanii przekonywać Szkotów do pozostania w Zjednoczonym Królestwie. Deklaracja niepodległości regionu, odpowiadającego za ponad 8 proc. ludności, niespełna 9 proc. PKB, ale aż jedną trzecią powierzchni Wielkiej Brytanii, oznaczałaby trzęsienie ziemi.

BRYTYJSKA UNIA WISI NA WŁOSKU:
BRYTYJSKA UNIA WISI NA WŁOSKU:
W weekendowym sondażu za niepodległością opowiedziało się 51 proc. Szkotów. Wielka Brytania jest w szoku. Właśnie przez Szkota został założony bank centralny, szkocki generał dowodził brytyjskimi siłami zbrojnymi w I wojnie światowej, a na szkockiej ziemi znajduje się brytyjska broń jądrowa.
[FOT. BLOOMBERG]

„Niepodległość Szkocji to góra lodowa, która może zatopić zarówno rząd Davida Camerona, jak i laburzystów. I podobnie jak pasażerowie Titanica, oni do ostatniej chwili nie widzieli, co się dzieje” – stwierdziła agencja Bloomberg. Na zaledwie kilka dni przed planowanym na przyszły czwartek terminem referendum brytyjski rząd naprędce przygotowuje pakiet rozwiązań zwiększających autonomię Szkocji. George Osborne, kanclerz skarbu, zapowiedział przekazanie parlamentowi w Edynburgu nowych prerogatyw.

Zaalarmowany sondażami do polityki wrócił nawet były laburzystowski premier Gordon Brown. Zapowiada, że jeżeli Szkoci zdecydują się pozostać w unii z Anglią, zgłosi w brytyjskim parlamencie projekt przekazania ich władzom całkowitej kontroli nad gospodarką, podatkami i opieką społeczną. To nie robi wrażenia na liderze szkockich nacjonalistów — Aleksie Salmondzie, który określił rządowe propozycje mianem łapówki.

Mimo to niepodległość Szkocji będzie oznaczała coś więcej niż tylko koniec 307-letniej unii, która stworzyła jedną z największych potęg gospodarczych, militarnych i finansowych nowożytnego świata. Zdaniem banku Goldman Sachs, zwycięstwo szkockiej opcji niepodległościowej grozi Wielkiej Brytanii kryzysem walutowym.

Najważniejszym ryzykiem dla nowego kraju natomiast jest niepewność, czy nadal mógłby posługiwać się funtem (taką możliwość wykluczył Mark Carney, gubernator Banku Anglii). To groziłoby zatrzymaniem inwestycji zagranicznych i brytyjskich firm, a nawet ucieczką kapitału.

Poza tym Szkocja musiałaby się liczyć z wyższymi kosztami zaciągania długu, czego skutkiem byłaby konieczność oszczędzania na wydatkach na świadczenia publiczne lub podwyżka podatków. W miarę napływania coraz bardziej korzystnych dla szkockich nacjonalistów wyników sondaży od początku miesiąca rośnie presja na notowania tych brytyjskich banków, które są najbardziej zaangażowane w Szkocji.

Przecena papierów Lloyds oraz Royal Bank of Scotland (RBS) kulminowała w poniedziałek. To reakcja na weekendową publikację pierwszego sondażu wskazującego na zdobycie większości przez zwolenników niepodległości oraz raportu włoskiego Mediobanca, wskazującego, że obie instytucje nie przeszłyby testów jakości aktywów EBC.

Choć we wtorek notowania Lloydsa odbijały się o 1,5 proc., znosząc czwartą część poniesionych od początku września strat, to jednak najmniejszej poprawy nastrojów inwestorów nie widać było w odniesieniu do papierów największego brytyjskiego banku RBS. Według Mediobanca, przypada na niego większa część z sięgającego 16 mld EUR niedoboru kapitałów w europejskich instytucjach bankowych. Douglas Flint, prezes HSBC Holdings, ostrzegł, że zaangażowane w Szkocji banki ucierpiałyby na skutek ucieczki kapitału.

Według Paula Donovana, ekonomisty UBS, nawet pozostanie Szkocji w unii z Anglią dzięki niewielkiej przewadze głosów nie uchroni regionu od zmniejszenia inwestycji zagranicznych i brytyjskich firm. Inwestorzy obawialiby się bowiem powtórzenia referendum. Według szacunków banku Credit Suisse, Lloyds udzielił szkockim konsumentom i przedsiębiorstwom pożyczek o wartości 26 mld GBP, a RBS — co najmniej 14 mld GBP.