RYNKI TOWAROWE CZEKA UNIJNY TEST
Wejście Polski do UE może okazać się zagrożeniem dla rodzimych giełd rolnych
JEST SZANSA: Michał Jerzak, prezes Giełdy Poznańskiej, zapewnia, że jeżeli stworzymy w miarę rozwinięty rynek terminowy, który będzie należycie wspierany przez rząd, to mamy szansę stać się jedną ze znaczących giełd w Europie i czołową w środkowej części Starego Kontynentu. fot. Jacek Łaszczewski
Według specjalistów zajmujących się integracją z UE, w momencie naszego przystąpienia do struktur unijnych funkcjonowanie rynków terminowych na towary rolno-spożywcze będzie poważnie zagrożone. Nieco innego zdania są fachowcy blisko związani z giełdami.
Giełdy towarowe istnieją w naszym kraju zaledwie od 10 lat, a już teraz niektórzy liczą się z możliwością likwidacji części z nich po wejściu Polski do struktur Unii Europejskiej. Jednak są i tacy, którzy liczą na korzyści związane z tą transformacją.
Zbędne futures
Specjaliści wymieniają co najmniej kilka czynników, które przemawiają za likwidacją naszego rynku futures na towary rolne.
— Pierwszym czynnikiem jest to, że na rynku fizycznym nadal brakuje płynności. Z drugiej strony, Agencja Rynku Rolnego na giełdach towarowych występuje jako duży operator, który w każdej chwili może zachwiać równowagą między podażą a popytem — przyznaje Eugeniusz Sobczak, kierownik Biura Integracji z Unią Europejską.
Podkreśla on, że część krajów należących już do Unii Europejskiej nie dysponuje wykształconym rynkiem transakcji terminowych na zboża czy mięso. Przyczyną tego jest powszechnie przyjęty interwencjonizm, który powoduje, iż producenci rolni nie muszą korzystać z zabezpieczeń, jakie stwarza rynek terminowy.
— Wprowadzenie podobnego systemu na nasz rynek, w którym mają obowiązywać ceny minimalne, może doprowadzić do braku fluktuacji cen. Tymczasem, jeśli nie występują wahania cenowe, trudno mówić o właściwie funkcjonujących operacjach terminowych — dodaje Eugeniusz Sobczak.
Bez kompleksów
Jednak nie wszyscy twierdzą, że nasz rynek futures stoi na z góry straconej pozycji.
— Jestem przeciwnikiem opinii o nikomu niepotrzebnych transakcjach nierzeczywistych w Unii. Niedawno odwiedziliśmy giełdy w Hanowerze i Amsterdamie. Po tych wizytach jednoznacznie mogę stwierdzić, że mamy duże szanse na zaistnienie z kontraktami futures na unijnym rynku. W stosunku do Niemców nie mamy żadnych kompleksów. Obroty naszego parkietu są na zbliżonym poziomie do giełdy hanowerskiej, choć ta instytucja ma ponad stuletnią tradycję — przekonuje Michał Jerzak, prezes Giełdy Poznańskiej.
Podobnego zdania jest także Dariusz Marciniak, prezes Krak-Brokers, którego biuro maklerskie działa na Warszawskiej Giełdzie Towarowej.
— Zawsze istnieją rynki lokalne, które charakteryzują się własną specyfiką. Tymczasem transakcje futures, to nie tylko możliwość zabezpieczania się, ale chociażby możliwość czerpania informacji o przyszłych cenach towarów — zaznacza Dariusz Marciniak.
Michał Jerzak podkreśla, że podstawowym warunkiem, aby nasze giełdy towarowe zaistniały na unijnym rynku jest jasne stanowisko rządu w sprawach polityki rolnej. Tylko wtedy, kiedy uczestnik rynku towarowego futures będzie miał świadomość podejmowania jasnych decyzji przez rząd, istnieje szansa na prawidłowe funkcjonowanie operacji terminowych.