Nie tylko prąd drożeje, opłaty za śmieci wzrosną w niektórych gminach nawet o ponad 100 proc.
W Polsce gospodarkę odpadami finansują dziś samorządy i mieszkańcy gmin. Te pierwsze na podstawie cen oferowanych przez firmy odbierające i przetwarzające odpady w przetargach narzucają tym drugim opłaty za odbiór odpadów, w które wkalkulowany jest koszt składowania śmieci na wysypisku lub odzyskiwania surowców wtórnych. Dzisiaj te koszty z wielu powodów rosną. Dlatego eksperci z branży postulują, aby były wliczane w cenę produktu, który jest opakowany w aluminium, szkło, plastik czy karton (często te surowce są ze sobą zmieszane, co utrudnia recykling). Zdaniem Forum Gospodarki Odpadami (FGO), w ten sposób przedsiębiorcy byliby współodpowiedzialni za finansowanie systemu gospodarki odpadami.
Postulat to nie wymysł
— Te koszty nie obciążyłyby bezpośrednio mieszkańca w opłacie za odbiór odpadów, ale jako konsumenta danego dobra — uważa Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych (RIPOK).
Podkreśla, że postulat nie jest wymysłem branży, ale wymogiem unijnej dyrektywy odpadowej. Jego zdaniem, przemysł powinien finansować 1/3 kosztów gospodarki odpadami, corocznie daje ok. 1,5-2 mld zł (dziś z tytułu opłaty recyklingowej do budżetu państwa wpływa tylko ok. 40 mln zł). Te pieniądze pozwoliłyby na zmniejszenie opłat za odbiór odpadów płaconych przez mieszkańców gmin.
— Polska ma jeszcze czas na przystosowanie się do unijnej dyrektywy odpadowej. Nam chodzi o to, żeby te zmiany przyspieszyć, tak jak zrobiły to już inne kraje Europy — dodaje Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.
Z jego informacji wynika, że Henryk Kowalczyk, minister środowiska, zastanawia się nad powołaniem specjalnego resortowego zespołu do pracy nad nową legislacją wprowadzającą mechanizm tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producenta na rynku odpadów.
Ceny w górę
Tymczasem całą Polskę zalała fala podwyżek za odbiór śmieci. Krajowa Izba Gospodarcza (KIG) szacuje, że w wielu gminach wzrosły one ostatnio nawet ok. 100-140 proc. KIG wyliczyła, że do niedawna mieszkańcy miast i wsi płacili średnio 9 zł (po uwzględnieniu realnych kosztów gospodarki odpadami opłata powinna wynosić 14 zł). Dziś, aby firmy i samorządy nie musiały dopłacać do systemu, realna opłata powinna wynosić średnio 22 zł.
Wzrost opłat za odbiór śmieci ma związek z przyjętą w lipcu (po fali medialnych doniesień na temat płonących wysypisk śmieci) nową ustawą o gospodarce odpadami, wymierzoną w szarą strefę. Nałożyła ona na firmy wymogi,np. związane z przepisami przeciwpożarowymi. Rosnące stawki to też efekt wyższej tzw. opłaty marszałkowskiej (opłaty za składowanie śmieci, która ma motywować do recyklingu zamiast oddawania odpadów na wysypiska), wzrostu średniej płacy i cen paliwa, nowego systemu segregacji, a także nadwyżki odpadów selektywnych na rynku.
Ta ostania doprowadziła do znacznego wzrostu opłat pobieranych przez tzw. RIPOK-i, czyli regionalne instalcje do przetwarzania odpadów, do których trafiają śmieci z danego regionu.
— Obserwujemy to od paru lat. O ile szkło i papier można sprzedać, to z pozostałymi frakcjami jest problem — mówi Piotr Szewczyk z rady RIPOK.
Jego zdaniem, z powodu nadpodaży nie można zarabiać na surowcach wtórnych, a firmy, które przyjmują odpady, często wręcz do nich dopłacają.
Pomysł włączenia do polskiego prawodawstwa mechanizmu rozserzonej odpowiedzialności producenta popierają też samorządowcy, m.in. ze Związku Miast Polskich (ZMP) i Związku Gmin Wiejskich (ZGW).
- Przez wiele lat w przetargach na odbiór i zagospodarowanie odapadów mieliśmy do czyniania z cenami dumpingowymi. W ślad za firmami gminy też narzucały właścicielom nieruchomości dumpingowe opłaty za wywóz śmieci - mówi Andrzej Porawski z ZMP.
Jego zdaniem, dzisiaj producenci, którzy sprzedają swoje produty w opakowaniach, mają marginalny udział w finansowaniu gospodarki odpadami, a poza tym nie zwracają uwagi na to, aby korzystać z surowców ekologicznych.
Pół roku temu NIK alarmowała, że Polska nie zdąży osiągnąć wymaganego przez UE poziomu 50 proc. recyclingu do 2020 r. Dziś odzyskujemy tylko 25 proc.
Podpis: Aleksandra Rogala