Młoda firma, zbudowana na bazie małego rodzinnego biznesu dziś ma ambicje, by konkurować z globalnymi potęgami w branży spożywczej. I to ambicje uzasadnione tym, co udało się jej osiągnąć.
– Moi rodzice prowadzili małą manufakturę, która produkowała chrupki kukurydziane dla lokalnych odbiorców na naszej rodzinnej posesji. Po studiach i stypendiach za granicą wróciłem do Polski i postanowiłem wykorzystać to doświadczenie. Chciałem zbudować markę z produktami na szeroki rynek FMCG. Gdy wybuchła pandemia opracowałem biznesplan i poszedłem z nim do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Pokazałem koncepcję, a oni powiedzieli: dostaniesz wsparcie, jeśli otworzysz zakład produkcyjny w regionie. Tak powstał Snacklab – wspomina Emilian Łyga, właściciel i prezes firmy.
Biznes wystartował w czasie pandemii i w pięć lat urósł siedmiokrotnie, do 6,1 mln zł przychodów i prawie 1,3 mln zł czystego zysku w 2024 r. Emilian Łyga nie zamierza zwalniać tempa. W ciągu kilku lat chce osiągnąć 3-procentowy (obecnie można szacować, że jest mniejszy niż 1 proc.) udział w rynku przekąsek chrupkich, czyli chrupek, chipsów i popcornu, którego wartość szacuje na ok. 5,5 mld zł rocznie. W samej kategorii chrupek Snacklab celuje w 10 proc.
– Dotychczasowy wzrost to efekt wielu równoległych działań, które się wzajemnie napędzają. Nowe kontrakty z sieciami handlowymi dają nam możliwość inwestowania w rozwój produktów, park maszynowy i infrastrukturę. Dzięki temu jesteśmy w stanie nadążać za popytem i dynamicznie zwiększać produkcję – mówi Emilian Łyga.
Na początku sprzedaż nakręcała głównie Biedronka. Po pół roku współpracy biuro prasowe sieci ogłosiło, że Fruitusie znalazły się w top 5 artykułów najczęściej wybieranych spośród 200 produktów od 135 firm.
– To był przełom. Do dziś znam ten komunikat na pamięć i powtarzam go niemal codziennie. W trakcie naszego wesela żona zaczęła swoją przemowę od słów: „Skoro on potrafi codziennie mówić o Fruitusiach w top 5, to ja też dam radę powiedzieć kilka zdań”. Cała firma i wszyscy znajomi znają tę regułkę – śmieje się prezes Snacklabu.
Droga do sklepów
Po sukcesie w Biedronce przyszły kolejne kontrakty – z Lidlem, Żabką, Stokrotką, Aldi, Polomarketem, Netto, Dino i Eurocashem. Współpraca z dużymi sieciami dała spółce skalę i stabilność. Sprzedaż rosła też w tradycyjnym kanale dystrybucji, czyli przez hurtownie i mniejsze sklepy.
– Marże bywają wyższe w handlu tradycyjnym, ale to nowoczesne sieci zapewniają największy wolumen w krótkim czasie. Pięć największych sieci odpowiada dziś za 53 proc. sprzedaży żywności w Polsce. Dlatego stawiam na współpracę z nimi. To jedyna droga do szybkiego skalowania biznesu – tłumaczy Emilian Łyga.
Jego zdaniem kluczem do sukcesu okazała się specjalizacja. Snacklab od początku skoncentrował się na słodkich, owocowych chrupkach, które przez kilka lat praktycznie nie miały konkurencji. Budował brand, choć nie zrezygnował całkiem z produkcji pod markami własnymi sieci handlowych, aczkolwiek ich udział nigdy nie przekroczył 10 proc. sprzedaży. Pozwoliło to firmie zbudować rozpoznawalność, ugruntować pozycję w sieciach handlowych i wykorzystać dobry moment na rozwój.
Dziś Fruitusie mają już 17,4 proc. udziału w swojej kategorii i tytuł najlepiej sprzedających się chrupek owocowych w kraju. Snacklab nie rezygnuje z poszerzania portfolio i w tym roku wprowadził na rynek nową markę – Nomz, pod którą oferuje chrupki w wersji na słono. Ma ona otworzyć przed spółką drzwi do znacznie większego rynku, zdominowanego dziś przez globalnych graczy, takich jak Pepsico (właściciel takich marek jak Cheetos czy Lay's), Intersnack i Lorenz.
Debiut w nowej kategorii
– Fruitusie zrobiły swoje – przywróciły na rynek owocowe kulki, które w latach 90. były hitem. To trochę jak z powrotem Frugo czy klapków Kubota. Nomz to coś zupełnie nowego. Chcemy pokazać, że polska firma też może zaoferować produkt o wysokiej jakości i w przystępnej cenie, który jest w stanie konkurować z międzynarodowymi markami – mówi Emilian Łyga.
Menedżer przekonuje, że pierwsze warianty – o smaku zielonej cebulki, sera i ketchupu – szybko zdobywają rynek. W przygotowaniu są już kolejne: paprykowe, bekonowe, wasabi oraz limitowana edycja Nomz o smaku kebabu, powstała we współpracy z siecią restauracji Zahir Kebab.
W zeszłym roku Snacklab zainwestował ok. 1 mln zł w trzy nowe linie pakujące. W tym skupia się na wprowadzeniu na rynek marki Nomz. W 2026 r. budżet inwestycyjny ma sięgnąć 4 mln zł.
– Skupiamy się na automatyzacji i optymalizacji produkcji. Chcemy zainstalować panele fotowoltaiczne z magazynem energii, przeprowadzić termomodernizację i wdrożyć tzw. case packer, czyli automat, który sam pakuje paczki w kartony i pozwala wkładać różne smaki do jednego zbiorczego opakowania, co znakomicie ułatwia dystrybucję, szczególnie do mniejszych placówek handlowych. Podobne rozwiązania mają dziś tylko najwięksi producenci w Polsce – podkreśla Emilian Łyga.
Nowa technologia ma nie tylko zwiększyć efektywność, ale też przygotować zakład na rosnące wolumeny i przyszłą ekspansję.
– Obecnie dysponujemy pięcioma liniami produkcyjnymi, które pozwalają wytwarzać ok. 100 palet dziennie, czyli niemal 200 ton chrupek kukurydzianych miesięcznie. Wciąż mamy wolne moce produkcyjne – to nasza poduszka bezpieczeństwa. Kiedy przyjdzie duże zamówienie, chcę być w stanie od razu powiedzieć: damy radę – mówi prezes Snacklabu.
Rozwój poza Polską
Choć Snacklab skupia się na umacnianiu pozycji w kraju, myśli też o ekspansji zagranicznej. Firma analizuje możliwości wejścia do Niemiec, Rumunii, krajów bałtyckich i Czech. Docelowo eksport ma odpowiadać za ok. 20 proc. przychodów.
Pierwsze próby sprzedaży za granicą firma ma już za sobą – jej produkty trafiały do krajów bałtyckich i Niemiec. Projekt został jednak wstrzymany po wybuchu wojny w Ukrainie, gdy okazało się, że jeden z zagranicznych kontrahentów Snacklabu był powiązany kapitałowo z rosyjskimi podmiotami.
– W takiej sytuacji nie było mowy o kontynuowaniu współpracy. Postanowiliśmy wrócić do ekspansji dopiero wtedy, gdy będziemy mogli zbudować ją w pełni niezależnie i bez ryzyka reputacyjnego – mówi Emilian Łyga.
W planach są zarówno bezpośrednie kontrakty z zagranicznymi sieciami handlowymi, jak i współpraca z lokalnymi dystrybutorami.
Snacklab przez pierwsze lata rósł wyłącznie własnymi siłami. Inwestycje finansował z wypracowanych zysków, a kredyt wykorzystał jedynie na starcie. Dziś spółka nie ma żadnych zobowiązań długoterminowych i jest gotowa na kolejny etap rozwoju – także poprzez akwizycje.
W Polsce działa wiele mniejszych producentów z ciekawymi produktami, którym brakuje skali i zaplecza inwestycyjnego. To w tym obszarze Snacklab widzi przestrzeń do konsolidacji rynku. Emilian Łyga nie wyklucza też pozyskania inwestora, który pomógłby przyspieszyć ekspansję i sfinansować przejęcia.
– Nie chodzi o sprzedaż udziałów, tylko o możliwość zbudowania realnej konkurencji dla globalnych graczy FMCG. Wierzę, że w kilka lat możemy stworzyć polskiego challengera rynku przekąsek – mówi prezes Snacklabu.
Słone przekąski to nieodłączny element polskich koszyków zakupowych. W 2024 r. ich sprzedaż wzrosła o 5 proc., osiągając 9,2 mld zł – głównie dzięki wyższym cenom. Liczba sprzedanych opakowań i transakcji spadła o 1–3 proc., a w małych sklepach przeciętne opakowanie zdrożało o 8 proc. Najmocniej podrożały chrupki i prażynki (+10 proc.), najmniej – chrupki chlebowe (+4 proc.).
Struktura rynku pozostaje stabilna. Chipsy odpowiadają za 40 proc. wartości sprzedaży, orzeszki – za 23 proc. W zeszłym roku rosła sprzedaż chipsów, prażynek i chrupek chlebowych (te ostatnie aż o 14 proc.), natomiast mocno spadł popyt na popcorn i chrupki kukurydziane.
W pierwszej połowie 2025 r. liczba zakupów słonych przekąsek spadła o 5 proc., a obroty obniżyły się o 1 proc. Częściowo był to efekt gorszej niż przed rokiem pogody, która nie sprzyjała wyjściom i impulsywnym zakupom przekąsek. Największy wpływ na spadek częstotliwości zakupów miała negatywna dynamika w segmentach chipsów i chrupek.
Ponad 40 proc. transakcji związanych ze słonymi przekąskami przypada dziś na dyskonty, które generują już 47 proc. obrotów całej kategorii – kosztem małych sklepów. Liderami rynku pozostają marki Frito Lay z portfolio Pepsico (Lay’s, Cheetos) i Lorenz (Crunchips, Monster Munch). Wśród nowości największym powodzeniem cieszą się pikantne smaki, wariacje na temat chili oraz limitowane edycje inspirowane McDonald’s i Minecraftem.