Negocjacje z bankiem w sprawie opcji idą opornie. Na szczęście z rynku płyną pozytywne sygnały. Oby nie jednorazowe.
Producent mierników elektronicznych nadal rozmawia z bankiem o restrukturyzacji umów opcyjnych. Na razie bez sukcesu.
— Między nami a bankiem występują duże rozbieżności. Wciąż wymieniamy pisma w tej sprawie — mówi Krzysztof Wieczorkowski, prezes Sonelu.
Spółce zależy na porozumieniu z bankiem, ponieważ comiesięczne płatności wynikające z umów opcyjnych są dlań problemem. Sonel przekazuje do banku 220 tys. EUR miesięcznie, czyli więcej, niż wynoszą jego przychody w tej walucie. Na koniec 2008 r. ujemna wycena instrumentów walutowych wynosiła 2,66 mln zł.
— To dla nas wymierne straty finansowe, choć w żaden sposób nie zagrażają istnieniu spółki — zapewnia Krzysztof Wieczorkowski.
W raporcie za czwarty kwartał Sonel szacował, że na zrealizowanych transakcjach opcyjnych zanotuje w pierwszym kwartale prawie 500 tys. zł straty.
— Ostateczna kwota jest zbliżona do tego poziomu — ujawnia prezes.
Sonel walczy o utrzymanie przychodów z eksportu.
— Nie jest tak źle, jak myśleliśmy, choć na rynkach zachodnich widać potężne spowolnienie, na Wschodzie podobnie. Sprzedajemy teraz głównie w kraju — twierdzi Krzysztof Wieczorkowski.
Z tego powodu cieszą go pozytywne sygnały z rynku, np. większe zainteresowanie klientów, albo ostatnie dobre dane o produkcji przemysłowej.
— Ale może to być tylko chwilowa poprawa. Nie ulega wątpliwości, że ten rok trzeba po prostu przeczekać — ocenia Krzysztof Wieczorkowski.