Moduły do obsługi urządzeń grzewczych przez internet dostępne są od niedawna. Stwarzają za to nowe możliwości dla gazowni i deweloperów.
Nocą lub podczas nieobecności w domu warto obniżyć temperaturę w pomieszczeniach. Dzięki temu można zaoszczędzić paliwo zużywane do ogrzewania. Producenci automatyki grzewczej już dawno zaczęli wprowadzać na rynek urządzenia pozwalające na płynną regulację parametrów pracy instalacji. Najprostsze z nich to zawory termostatyczne, montowane przy grzejnikach. Ich rola sprowadza się do zwężania przekroju rurki, którą przepływa woda do grzejnika, a tym samym do obniżenia jego temperatury, gdy grozi przegrzanie pomieszczenia związane np. z nasłonecznieniem. Urządzeniami wyższego rzędu są regulatory. Mogą one wpływać na pracę kotła — tym samym na temperaturę wody w instalacji — i zmieniać parametry według kryterium czasowego, czyli pory dnia i roku.
Kocioł z komputerem
Najnowszą koncepcją jest wzbogacanie instalacji grzewczych o moduły zdalnej obsługi. Korzystając z klasycznych lub bezprzewodowych połączeń telekomunikacyjnych, przesyłają one na specjalny serwer różne dane związane z eksploatacją kotła, np. o liczbie godzin pracy palnika czy temperaturze spalin. Pozwala to serwisowi odpowiednio wcześnie reagować w sytuacjach, które tego wymagają, a przyjeżdżający na miejsce pracownik wykonuje tylko niezbędne prace konserwacyjne. Nie musi zastanawiać się, co powinien zrobić, bo informacje np. o konieczności czyszczenia palnika może odczytać w biurze.
— Teraz jest tak, że ktoś zadzwoni (lub nie) do serwisu. Jeśli nie, to serwisant się nie pojawi, bo niby skąd ma wiedzieć, że jest potrzebny — zaznacza Paweł Lachman, inżynier szkoleniowy w polskim Vaillant Saunier Duval.
Jednak idea modułów do zdalnej obsługi jest znacznie głębsza niż usprawnienie działań konserwacyjnych.
— Obecnie każdy kupuje sobie kocioł, płaci za jego instalację i serwis. Tymczasem kilka lat temu na Zachodzie pojawiła się koncepcja sprzedaży ciepła dla indywidualnych użytkowników. Sprowadza się ona do tego, że klient gazowni płaciłby tylko miesięczne rachunki za zużyte ciepło, a cała instalacja łącznie z kotłem należałaby do dostawcy paliwa. W takim systemie gazownia musi dysponować zdalnymi informacjami o pracy urządzeń zainstalowanych u poszczególnych klientów — wyjaśnia Paweł Lachman.
Urządzenia pozwalające na taką formę obsługi noszą marki Elco, Vaillant i Viessmann. Testowane są one głównie na rynku niemieckim.
— Odpowiadamy za sieć tylko do zaworu głównego. Cała reszta jest w gestii właściciela lub administratora budynku — podkreśla Włodzimierz Klewiecki z Mazowieckiej Spółki Gazownictwa.
— Rozmawialiśmy na ten temat z kilkoma gazowniami. Ostatecznie na Śląsku, w kilkunastu budynkach wielorodzinnych, powstały instalacje do sprzedaży ciepła, w których kotły są własnością gazowni. Oparto je jednak na kotłowniach zasilających cały budynek, a nie systemie jeden kocioł — jedno mieszkanie — dodaje Zbigniew Boczulak, koordynator służb technicznych w polskiej spółce Viessmann.
Nowa technologia może być wykorzystywana również przez administratorów budynków. Wymaga to jednak pewnych zmian na polskim rynku nieruchomości.
— We Francji i w Niemczech deweloper, który sprzeda mieszkania w jakimś budynku, zajmuje się ich rozliczaniem. Moduły zdalnej obsługi są w tym bardzo pomocne. Tym bardziej że zdecentralizowane systemy grzewcze wracają teraz na rynek europejski. Okazało się bowiem, że są tańsze i łatwiejsze w rozliczaniu niż duże centralne kotłownie — twierdzi Paweł Lachman.
Weekendowa wygoda
Koncepcja zdalnej obsługi może byc też wykorzystana w domkach letniskowych.
— Dzięki odpowiedniemu modułowi ogrzewanie można włączyć przed wyjazdem do takiego domku. Kiedy dotrze się na miejsce, budynek powinien być już nagrzany — podpowiada Zbigniew Boczulak.