Szefa KNF pomysł na franki

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2020-12-09 20:00

Stara koncepcja, aIe się podoba. Bo w ogóle jest. Rynek jest na tak. Banki są zaskoczone. I wstrzemięźliwe.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Co zaproponował szef KNF
  • Jak oceniają propozycję analitycy
  • Co sądzą o niej prezesi PKO BP, BNP Paribas i mBanku

Okres świąteczny to czas prezentów i przyjemnych zaskoczeń. Niemałą niespodziankę we wtorkowy wieczór sprawił bankowcom Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF. Podczas dorocznego świątecznego spotkania z bankowcami szef nadzoru przedstawił zebranym koncepcję polubownego rozwiązania problemu frankowego w taki sposób, że banki i klienci zgadzają się potraktować kredyty walutowe tak, jakby to były kredyty złotowe, z marżą i oprocentowaniem stosowanym w czasie, gdy zadłużali się we frankach.

Twarda ręka
Twarda ręka
W sytuacji, gdy prezes NBP od kwestii frankowej umywa ręce, gdy szef UOKiK zaciera ręce, że będzie mógł się dobrać do banków, gdy minister finansów, były bankowiec ma związane ręce, fakt iż Jacek Jastrzębski wziął sprawę w swoje ręce, to dla banków dobra wiadomość. Nawet, jeśli to twarda ręka.
Marek Wiśniewski

Gwiazdkowa niespodzianka

Na długo przed gwiazdkowym spotkaniem wiadomym było, że nie będzie to standardowe łamanie się opłatkiem. Na początku grudnia bankowcy wysłali do Adama Glapińskiego, prezesa NBP, list z prośbą o zajecie stanowiska przez instytucje sieci bezpieczeństwa rynkowego w przededniu spodziewanego wyroku Sądu Najwyższego w sprawach frankowych. Odpowiedź szefa banku centralnego była zdecydowana: winę za problem frankowy ponoszą banki.

Bankowcy spodziewali się, że na spotkaniu świątecznym uda się wrócić do tematu. Ale nikt nie spodziewał się, że sprawę podejmie Jacek Jastrzębski, który o sprawie frankowej dotąd się nie wypowiadał.

Przewodniczący zaproponował polubowne rozwiązanie problemów: banki i klienci zgadzają się, że kredyt frankowy staje się kredytem złotowym o parametrach (oprocentowanie, marża) z czasów, gdy zaciągali kredyty frankowe.

Nie jest to nowa koncepcja, gdyż Andrzej Jakubiak, były przewodniczący nadzoru prezentował ją w 2014 r., choć przy nieco innych parametrach. Wtedy koszt przewalutowania po połowie mieli brać na siebie klienci i banki. Wedle koncepcji przewodniczącego Jacka Jastrzębskiego, koszty spadłyby w całości na banki.

Na podobnych założeniach, jak propozycja przewodniczącego KNF, oparty był projekt ustawy frankowej, przygotowanej przez kancelarię prezydenta Andrzeja Dudy w 2017 r.

Giełda jest na tak

Propozycje szefa nadzoru jedni nazwali „przełomowymi”, inni „odgrzewanym kotletem”. Pozytywnie ocenił je rynek i kursy banków, zwłaszcza frankowych, poszły w górę.

– Jako akcjonariusze i obligatariusze banków uważamy propozycję przewodniczącego KNF za rozsądną - mówi Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.

Michał Konarski, analityk DM mBanku, wyjaśnia przyczyny zadowolenia giełdy i inwestorów: koszt najnowszego rozwiązania frankowego może wynieść 32 mld zł. To sporo mniej niż 46 mld zł, jakie według analityków tego banku wyniósłby koszt postępowań sądowych.

To nie wszystko: banki, przynajmniej większość, stać na to, żeby zapłacić taki rachunek. W całym sektorze jest 56 mld zł nadwyżkowego kapitału, zbieranego przez ostatnie lata właśnie na okoliczność problemów frankowych. Ta góra pieniędzy nie jest w ogóle wyceniana przez giełdę.

- Jednorazowe rozwiązanie problemu, zaksięgowanie dużych strat, powinno zostać pozytywnie przyjęte przez giełdę, ponieważ rentowność sektora powinna istotnie wzrosnąć do 9-10 proc. z obecnych 5-6 proc. – wyjaśnia Michał Konarski.

Dla banków, po pierwszym ostrym bólu, w dłuższej perspektywie też byłoby to dobre rozwiązanie. Stałyby się „handlowalne”, bo wyceny powinni pójść istotnie w górę: z obecnych 0,4x wartość księgowa, w okolice 1xBV, czyli w rejony w jakich są wyceny banków czeskich.

Operacja dla większości banków byłaby do przeprowadzenia z marszu. W PKO BP i Santanderze kapitał jest znacznie wyższy niż potencjalne straty.

- Według moich wyliczeń Millennium mógłby mieć wyższe koszty ugód niż wynosi jego dzisiejsza nadwyżka kapitałowa, a mBank spina się „na styk“. Obydwa banki są bardzo dochodowe, więc im później operacja miałaby zostać przeprowadzona, tym większe możliwości zakumulowania kapitału przez nie – mówi Andrzej Powierża, analityk DM Citi Handlowy.

Getin Noble już dziś nie spełnia wymogów kapitałowych.

Andrzej Powierża uważa, że choć pomysł przewodniczącego jest nienowy, to podejście inwestorów i banków jest już inne. Wtedy było negatywne, dzisiaj koncepcja Andrzeja Jakubiaka byłaby brana w ciemno.

- Najważniejsze pytania, związane z obecną propozycją, to czy klienci zdecydują się zawrzeć ugody z bankami i czy banki będą miały pewność, że ugody oznaczaja definitywny koniec problemów, a klienci nie będą mogli się rozmyśleć i za jakiś czas pójść jednak do sądów – mówi Andrzej Powierża.

Michał Konarski uważa, że klucz do rozwiązania problemu ma rękach Sąd Najwyższy. Jeśli w sprawie orzecznictwa frankowego zapadnie orzeczenie salomonowe, wtedy frankowicze zamiast się sądzić, pójdą na ugody.

- Gdyby sąd orzekł np. że umowy z klauzulami abuzywnymi są nieważne, ale z drugiej stwierdził, że bank ma prawo dochodzić rekompensaty z tytułu korzystania z kapitału to sądzę, że byłby to wystarczająco silny motyw, żeby porozumieć się z bankiem – uważa Michał Konarski.

Przyjazny okrągły stół

O ile propozycja wyraźnie podoba się rynkowi, to bankowcy podchodzą do niej bardziej wstrzemięźliwie. Tak wynika z naszych rozmów z przedstawicielami sektora, jak też z wypowiedzi uczestników panelu „Debata prezesów”, który odbył się w wczoraj w ramach EKF. Cezary Stypułkowski, prezes mBanku, zwracał uwagę, że sprawy daleko wykraczają już poza problem z frankami.

- Problemy ujawnione w trakcie procesów frankowych wykraczają poza sferę kredytów walutowych, właściwie podważono niektóre z paradygmatów funkcjonowania sektora w orzeczeniach sądowych. Konsekwencje dotyczą nie tylko umów frankowych, ale wielu, wielu innych umów – powiedział Cezary Stypułkowski.

Uczestnicy debaty stwierdzili, że jeśli propozycję traktować jak zaproszenie do rozmowy, to jest to dobry krok. Przemysław Gdański, prezes BNP Paribas, dodał w tym kontekście, że „chciałby móc oczekiwać trochę więcej empatii wobec banków” ze strony nadzorców. Popiera on ideę stworzenia okrągłego stołu, przy którym „przyjaźnie zasiedliby i wspólnie poszukiwali rozwiązań przedstawiciele banków i nadzoru” (wypowiedzi “okiem eksperta” to również wypowiedzi z wczorajszej debaty - red.).

Niespodziewane wystąpienie przewodniczącego zaskoczyło banki, którym szef KNF dał się wcześniej poznać jako osoba koncyliacyjna, chętna do rozmów. Ostatnio jednak sektor zauważa utwardzenie stanowiska nadzoru. Bankowców zaniepokoiło pismo w sprawie odpowiedniości zarządów w kontekście budzących kontrowersje decyzji UOKiK, nakładającego kary na banki z tytułu klauzul umownych. Nadzór chce, żeby rady nadzorcze sprawdziły, czy osoby odpowiedzialne za przewinienia dają rękojmię sprawowania funkcji.

Ostatnio nadzór o 180 stopni zmienił stanowisko w sprawie wyższych wag ryzyka dla detalicznych kredytów walutowych. Do niedawna popierał postulat sektora obniżenia wag. Teraz jest mu przeciwny.

Na frankach zarobiło też państwo
Zbigniew Jagiełło
prezes PKO BP
Na frankach zarobiło też państwo
Rynek zareagował pozytywnie na propozycję przewodniczącego, kursy banków poszły ostro do góry. Jako PKO BP od dłuższego czasy w debacie podnosimy kwestię zasad współżycia i sprawiedliwości ekonomicznej w ten sposób, żeby rozstrzygnięcia nie powodowały, że kredytobiorcy frankowi są w lepszej sytuacji niż złotowi. Propozycja zrównuje tę kwestię. Rodzi dylemat historyczny. Jeśli decyzje banków sprzed lat były błędne, to pytanie, co z przychodami z tytułu błędnych decyzji. Wybudowano 200 tys. mieszkań, do budżetu wpłynęły miliardy złotych z VAT, CIT, PIT, opłat skarbowych - one też powinny być uwzględnione w koszcie rozwiązania problemu.

Będziemy poważne zastanawiać się nad propozycją. Zgadzam się, że decyzja będzie wymagała nie tylko zaangażowania zarządu, bo jest to sprawa dużej wagi w sensie prawnym i finansowym.
Problem etyczno-moralny
Przemysław Gdański
prezes BNP Paribas Polska
Problem etyczno-moralny
Rozmawiać zawsze warto. Jeśli ta propozycja służy temu, żebyśmy usiedli wokół stołu i porozmawiali o wypracowaniu rozwiązania systemowego, to jest to absolutnie dobry pomysł. Jeśli chodzi o pomysł, żeby kredyt frankowy potraktować jako złotowy, z wszelkimi tego konsekwencjami, rodzą się przeróżne wątpliwości: ekonomiczne, prawne i etyczno-moralne.

Jeśli jednym z celów jest sprawiedliwe potraktowanie kredytobiorcy frankowego i złotowego, a ich sytuacja ma być tożsama, to przecież przez szereg lat była ona różna. Kredytobiorca złotowy konserwatywnie zaciągnął kredyt w walucie, w której zarabiał, a frankowy uznał, że będzie miał taniej i lepiej. Zakładał, że waluta będzie stabilna i koszty odsetkowe niższe, albo że złotówka się umocni. Stało się inaczej, czemu nie zawiniły polskie banki. Zrównanie tych dwóch sytuacji oznaczałoby, że kredytobiorca frankowy byłby beneficjentem całkowicie nieodpłatnej opcji, a cały koszt tej ”zabawy” obciążyłby sektor bankowy. Wydaje się, że na gruncie moralno-etycznym nie jest to właściwe podejście.

Chcę zwrócić uwagę jeszcze na jedno: jeśli banki miałyby uznać, że kredyt frankowy był złotowym, tym samym ponosząc bardzo duże koszty takiej operacji, to odpowiedzialność członków zarządów podejmujących taką decyzję byłaby gigantyczna wobec akcjonariuszy. Taka decyzja musiałaby być podejmowana przez WZA.
Będzie potrzebna zgoda WZA
Cezary Stypułkowski
prezes mBanku
Będzie potrzebna zgoda WZA
Kredyty frankowe ciążą nam od kilku lat i z punktu widzenia zarządczego ideałem byłoby ten rozdział zamknąć. Mamy do czynienia z niedużą liczbą rozstrzygnięć sądowych w stosunku do liczby złożonych pozwów. Moje odczucie jest takie, że ta propozycja - czym byłem zaskoczony - nie jest odległa od tego, co proponował prezydent Andrzej Duda i nad czym dyskutowaliśmy przez kilka lat. Teraz wróciliśmy do punktu startu, prawdopodobnie pod wpływem tego, że jest trochę niekorzystnych rozstrzygnięć sądowych.

Ci z nas, którzy rozumieją naturę tych rozstrzygnięć, mają fundamentalne wątpliwości z punktu widzenia sposobu prowadzenia działalności przez banki. To nie jest tylko kwestia kredytów frankowych. Jeśli tak miałaby się kształtować linia orzecznicza sądów, to nie bardzo wiadomo, jak uprawiać zawód bankowca. Wydaje mi się, że rola regulatorów w pomocy sądownictwu w zrozumieniu istoty działania sektora bankowego jest niebagatelna.

Jeśli chodzi o tzw. abuzywność umów, to kwestia ustalania wysokości kursu, nawet zakładając problemy z komunikowaniem jej klientom, jest zbyt słabym argumentem, aby unieważniać umowę.

Pan przewodniczący odrzucił rozsądny sposób myślenia: skoro sposób ustalania kursów jest dotknięty jakąś słabością, to drogą wyjścia mogłoby być spenalizowanie banków poprzez zastosowanie średniego kursu NBP.

Jeśli to wyjściowa propozycja, to mówimy o bardzo poważnych stratach w sektorze. Akceptacja decyzji zarządów będzie wymagała uchwał WZA.

Wszystko to nie zmienia faktu, że zamknięcie tego rozdziału jest w interesie banków, potrzebujemy dialogu, a nie bycia zaskakiwanym, jak się to zdarzyło wczoraj.