Szefowie Great Private trafili za kraty

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2021-04-20 20:00

Grupa inwestująca m.in. w nieruchomości w Polsce i Afryce, w której setki osób utopiły ponad 50 mln zł, zdaniem śledczych oszukiwała przy sprzedaży obligacji.

Przeczytaj tekst i dowiedz się:

  • Ilu menedżerów Great Private Equity (GPE) zatrzymało CBA i jakie zarzuty przedstawiła im prokuratura?
  • Kto z zatrzymanych został aresztowany?
  • Ilu zdaniem prokuratury jest na dziś pokrzywdzonych klientów GPE i jakie są ich łączne straty?
  • I dlaczego te obie liczby nie są to ostateczne?

Pod koniec 2019 r. ujawniliśmy w „PB”, że spółka Great Private Equity (GPE) i powiązane z nią firmy mają dwa duże problemy. Większy — z brakiem pieniędzy na wykup obligacji o wartości około 45 mln zł i mniejszy — z inwestycjami na foreksie, które klientom grupy przyniosły straty wartości co najmniej 6,5 mln zł. Wyjaśnieniem obu kwestii zajęły się Prokuratura Okręgowa w Warszawie i Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA). Dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, że w przypadku pierwszej z nich doszły już do istotnych wniosków.

— W ubiegłym tygodniu CBA na zlecenie prokuratury przeprowadziło akcję, podczas której zatrzymane zostały cztery osoby: prezes spółki Paweł W. i wiceprezes Marcin S. oraz dwóch dyrektorów regionalnych, z Poznania i Krakowa — Szymon F. i Jarosław K. Podejrzani usłyszeli zarzuty dotyczące oszustwa na szkodę inwestorów, naruszenia ustawy o obligacjach oraz prowadzenia obrotu instrumentami finansowymi bez wymaganego zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego — potwierdza Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

W przypadku Pawła W. i Marcina S. sąd, na wniosek prokuratury, zastosował tymczasowy areszt na trzy miesiące. Szymona F. i Jarosława K. śledczy objęli wolnościowymi środkami zapobiegawczymi: poręczeniem majątkowym po 50 tys. zł, dozorem policyjnym i zakazem opuszczenia kraju, połączonym z zatrzymaniem paszportu.

Niezrealizowane obietnice:
Niezrealizowane obietnice:
Pod koniec 2019 r. Paweł W., prezes Great Private Equity, zapewniał, że zrobi wszystko, by klienci odzyskali jak najwięcej pieniędzy zainwestowanych w obligacje grupy. Przez półtora roku z tych zapewnień nic nie wyszło i na razie nie wyjdzie, bo najbliższe trzy miesiące Paweł W. spędzi za kratkami.
Marek Wiśniewski

Jak runęła układanka z obligacji

GPE powstała w 2015 r., a jej założycielami z równymi udziałami byli, i są do dziś, Marcin S. oraz siostra Pawła W., Beata. Ona jednak, jak przyznawał szef spółki na łamach „PB”, była wspólnikiem jedynie „formalnie”. O losach grupy Great decydowali Paweł W. i Marcin S., którzy wcześniej pracowali na stanowiskach dyrektorskich w ubezpieczeniowym Aegonie.

W latach 2016-19 GPE i powiązane z nią firmy Great Building, Polhouse Estate Development & Investment, Great Leasing, Great Precast i Great Movie niemal hurtowo emitowały kolejne serie obligacji o łącznej wartości ponad 60 mln zł. Pozyskane od inwestorów indywidualnych pieniądze miały iść na wiele różnych celów: budynki mieszkalne w warszawskim Ursusie i w Łapach pod Białymstokiem, produkcję filmów, działalność leasingową i udzielanie pożyczek, produkcję prefabrykatów dla budownictwa, wynajem luksusowych aut w Dubaju czy wreszcie… budowę domów w Ghanie i Nigerii.

Jak jednak pisaliśmy w „PB” — biznesy nie tylko nie przynosiły obiecywanych zysków, ale nawet jakichkolwiek istotnych przychodów. W rezultacie spółki z grupy Great Private Equity z końcem marca 2019 r. przestały wykupować kolejne serie obligacji. Już jesienią 2019 r. zaległości z tego tytułu urosły do kilkunastu milionów złotych, a do bieżącego roku zapadały papiery warte ponad 30 mln zł.

Jedyną inwestycją, która zakończyła się sukcesem finansowym, był udział w produkcji głośnego filmu Wojciecha Smarzowskiego „Kler”. GPE zebrała na ten cel z obligacji 1 mln zł, a odzyskała blisko dwa razy tyle. Dlaczego w innych przypadkach się nie udało? Paweł W. tłumaczył to błędami, wymieniał m.in.: „zbyt duże zaufanie do partnerów biznesowych” czy „brak codziennego nadzoru nad poszczególnymi projektami”, których było za dużo jednocześnie.

Podejrzenie piramidy finansowej

Nasi informatorzy, w tym byli pracownicy grupy Great, podkreślali natomiast bardzo wysoki koszt pozyskania kapitału, który wynosił aż około 20 proc. rocznie. Standardowe odsetki od obligacji sięgały bowiem 8 proc. rocznie (choć były i wyższe — do 12 proc.), a do tego trzeba było doliczyć zazwyczaj około 12 proc. prowizji za dystrybucję papierów: dla doradców, menedżerów i dyrektorów.

Z ustaleń „PB” wynikało też, że pieniędzmi z poszczególnych obligacji żonglowano między firmami z grupy i nie zawsze były one wydawane na cele wskazane w przekazywanych klientom warunkach emisji obligacji. Nie we wszystkich dokumentach zamieszczano też informacje o istotnych zobowiązaniach z tytułu wcześniejszych emisji. I jedno, i drugie jest wprost niezgodne z ustawą o obligacjach.

Część naszych informatorów sugerowała też, że Great działał jak piramida finansowa — pozyskane od klientów pieniądze w dużej części przeznaczane były na bieżące wydatki i spłatę zobowiązań z wcześniejszych emisji papierów. Paweł W. odrzucał te oskarżenia i zapewniał, że grupa szukała „wysokomarżowych projektów, które w założeniach pozwalały na wypracowanie zysków wyższych niż koszt pozyskania pieniędzy w formie obligacji”.

Setki klientów, milionowe szkody

Zyski nie pojawiły się jednak i kondycja GPE oraz powiązanych z nią firm już od dwóch lat jest bardzo daleka od „great”. Podobnie jak sytuacja obligatariuszy grupy, z których każdy wpłacił od kilku tysięcy do nawet ponad 2 mln zł. Ilu ich łącznie było? Paweł W. początkowo twierdził, że w całej historii grupa miała „ponad 200 klientów”, a potem, że było ich dokładnie 447. Z informacji „PB” wynika, że także ta druga liczba może być zaniżona — organy ścigania mają ją szacować nawet na około 800.

Twarde dane, ustalone dotychczas przez organy ścigania, są jednak niższe. W sprawie występuje dokładnie 152 pokrzywdzonych, a ich szkoda na tym etapie śledztwa została ustalona na około 16 mln zł. Prokuratura zastrzega jednak, że obie liczby mogą wzrosnąć. Tym bardziej że śledczy wciąż na tapecie mają drugi wątek działalności GPE, o którym też pisaliśmy w „PB”, czyli nieudane inwestycje na foreksie.

Akurat w dniu, w którym ujawniliśmy problemy grupy z wykupem obligacji, Komisja Nadzoru Finansowego wpisała GPE i powiązaną z nią firmę Great Private Commercial Brokers z Dubaju na listę ostrzeżeń publicznych oraz zawiadomiła o ich działalności prokuraturę. Choć nadzór nie ujawnił, czego dotyczyły jego zastrzeżenia, „PB” ustalił, że chodziło właśnie o inwestycje, które grupa Great prowadziła na rynku walutowym, a około 100 jej klientów straciło co najmniej 6,5 mln zł.