Wysoka redukcja zapisów w pierwszej ofercie publicznej wśród inwestorów detalicznych oraz duże zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych, a następnie spektakularny wzrost kursu w debiucie – ten scenariusz na warszawskiej giełdzie przerabiany był już nie raz.
W przypadku Huuuge’a wszystkie warunki dobrego debiutu zostały spełnione. Do instytucji trafiła zdecydowana większość akcji z oferty. Ich zapisy były obcięte, choć skala w przypadku każdego z inwestorów finansowych mogła być zróżnicowana. Według informacji „PB” większość ze 125 dużych inwestorów pochodziła z zagranicy. Redukcja u drobnych sięgnęła 97 proc. Wszystkie akcje spółki działającej w atrakcyjnej branży znalazły nabywcę po maksymalnej cenie.
Coś jednak nie zagrało, bo w pierwszym dniu notowania spadały nawet 8 proc., a tylko końcówka sesji i „magiczna ręka rynku” zmniejszyła skalę spadku do minus 1 proc. Obroty sięgnęły 680 mln zł. W poniedziałek powodu do poprawy nastrojów nie było - przez większość sesji kurs był około 5 proc. pod kreską. Handel jednak się uspokoił, a obroty wyniosły 56 mln zł.
Trudne pytania
Wielu inwestorów zadaje pytanie: kto sprzedawał akcje na debiucie? Większość dotychczasowych akcjonariuszy ma lock-upy na akcjach (zobowiązanie do niesprzedawania walorów przez określony czas), ale nie wszyscy. W prospekcie spółki można znaleźć zapis, że ograniczenia zbywalności dotyczą łącznie 68 mln akcji, co stanowi 93,30 proc. kapitału zakładowego. Pozostałe 6,7 proc. to akcje przydzielone pracownikom w ramach programu motywacyjnego oraz znajdujące się w rękach “niektórych innych akcjonariuszy”. Teoretycznie mógł to być kamyk, który uruchomił lawinę spadków i przestraszył inwestorów.
Według nieoficjalnych informacji pracownicy, którym przydzielono akcje, nie dopełnili jednak wszystkich obowiązków, żeby zostały one zapisane na ich rachunkach. Nie mogli więc nimi handlować.
- Podaż mogła się w pierwszej kolejności pojawić ze strony akcjonariuszy, którzy nie mieli lock-upu,, tj. „akcjonariuszy niesprzedających”. Zgodnie z prospektem emisyjnym, był to stosunkowo niewielki pakiet 466,9 tys. akcji. To niewiele w porównaniu z wolumenem z piątku, ale mógł on on uruchomić efekt domina – mówi Paweł Sugalski, zarządzający funduszem Rockbridge Gier i Innowacji.
Stop lossy
Z uwagi na wielkość pakietu „akcjonariuszy niesprzedających” jego wpływ na notowania nie musiał przesądzić o słabym debiucie. Sytuacja jest o tyle dziwna, że w przypadku akcji spółki o takiej kapitalizacji jak Huuuge, które najprawdopodobniej wejdą do wielu indeksów, zarządzający funduszami raczej nie sprzedają na pierwszej sesji.
Jeden z bardziej doświadczonych uczestników rynku zwraca uwagę, że Huuuge mógł być ofiarą własnego sukcesu i przyczyną spadków była zbyt duża redukcja u inwestorów zagranicznych.
- Dostali tak mały pakiet, że nie byli zainteresowani dokupowaniem akcji, tylko chcieli się go pozbyć na pierwszej sesji - mówi ekspert.
Także Paweł Sugalski wskazuje, że to właśnie stamtąd mogła się pojawić podaż.
- Patrząc na ogromne obroty, to któreś z funduszy uczestniczących w IPO najwyraźniej musiały sprzedać swój pakiet ze stratą, co wydaję się dosyć zaskakującą decyzją. Można oczywiście rozważać jaki mógł być udział w obrocie klasycznych funduszy hedgingowych tego dnia, ale to czysta spekulacja – mówi zarządzający.
- Mieliśmy tu typowy efekt paniki i wystraszenie części inwestorów. W krótkim terminie każda zwyżka kursu może być wykorzystywana przez część inwestorów do zamknięcia pozycji z minimalnym zyskiem i to może ciążyć kursowi w najbliższych dniach – dodaje.
Umiarkowana stabilizacja
Inwestorzy zadają też pytania o opcję stabilizacyjną o wartości 166,6 mln zł, jaką Huuuge ma w umowie z Ipopemą Securities.
„W wyniku transakcji stabilizacyjnych cena rynkowa akcji może być wyższa, niż miałoby to miejsce w przypadku, gdyby działania stabilizacyjne nie były podejmowane” – czytamy w prospekcie.
To właśnie działania stabilizacyjne najprawdopodobniej pomogły wydźwignąć się kursowi w ostatnich minutach piątkowej sesji. Jej wpływ musiał być jednak ograniczony biorąc pod uwagę wartość opcji w stosunku to wartości piątkowego obrotu. Trudno też zakładać, że Ipopema pierwszego dnia zużyła całą kwotę wynikająca z umowy, która przewidywała stabilizację przez nawet 30 dni.
- Szybka informacja o zakończeniu stabilizowania kursu byłaby oczywiście odebrana negatywnie – zaznacza Paweł Sugalski.
Giełdowy debiut położył się cieniem na notowaniach innego producenta gier mobilnych - Ten Square Games. Od piątku akcje producenta m.in. „Fishing Clash” spadły o około 10 proc. Wcześniej pojawiały się głosy, że mnożniki po jakich wyceniana jest ta spółka, prezentują się atrakcyjnie w porównaniu do Huuuge’a.