Podczas Grand Prix Hiszpanii w miniony weekend, większość zespołów chwaliła się kolejnymi przeróbkami w swoich bolidach. Ekipa Ferrari wzbudzała zainteresowanie zmianą barw. Z pokryw silników zniknął charakterystyczny „kod kreskowy”.
- Zaczęliśmy otrzymywać telefony po waszym artykule na temat kodu kreskowego… postanowiliśmy się z niego wycofać, by położyć kres całej historii – powiedziała Anne Edwards, dyrektor ds. komunikacji w koncernie Philip Morris International, do którego należy marka Marlboro.
Chodzi o artykuł zamieszczony w „The Wall Street Journal”, który na nowo wywołał dyskusję, czy umowy pomiędzy Marlboro i Ferrari są zgodne z prawem Unii Europejskiej. Regulacje prawne zabraniają reklamowania wyrobów tytoniowych.
Marlboro zrezygnowało z umieszczania logo na bolidach, ale ciągle pompuje we włoską stajnię około 100 mln USD rocznie. W zamian ma prawo do współdecydowania o współpracy zespołu z innymi sponsorami i zajęcia dowolnego miejsca na bolidach.
Prz
edstawiciele koncernu tytoniowego i zespołu Ferrari zgodnie twierdzą, że „kod kreskowy” nie miał nic wspólnego z reklamą podprogową (oddziałującą na mózg bez świadomości odbiorcy, że coś takiego ma miejsce) i w żaden sposób nie promował palenia papierosów. Eksperci od neuro marketingu twierdzą jednak, że marka papierosów jest już tak bardzo utożsamiana z Ferrari, że sam widok czerwonych bolidów wzmaga w konsumentach chęć palenia. A charakterystyczny „kod kreskowy” jest de facto utożsamiany z logo marki. Udowodnili to nawet badaniami naukowymi.Mimo podjęciu decyzji o zdjęciu „kodu kreskowego”, Marlboro nie zamierza się wycofywać ze współpracy z Ferrari. Spece od sportowego marketingu potwierdzają, że kontakty obu firm wykraczają daleko poza tradycyjnie rozumiane relacje między sponsorem i zespołem.
Marlboro w Ferrari to między innymi część wielkiego marketingowego projektu opartego na życiu towarzyskim w paddocku F1. To tam pojawia się masa gości zaproszonych przez producenta papierosów.