Co istotne, takie same kwoty otrzymają od PKOl sztaby szkoleniowe i medyczne polskich reprezentantów, z zastrzeżeniem, że część premii trafi do kieszeni pierwszego trenera lub nauczyciela, który odkrył talent sportowca.

Jak widać, Adam Małysz za dwa srebra "zarobił" już - dodatkowo - w Vancouver 300 tys. zł, a Justyna Kowalczyk za srebro i brąz zainkasuje 250 tys. zł. Oczywiście życzymy jej podwojenia tej kwoty - za stanięcie na najwyższym stopniu podium.
Nagrody przewidywane dla polskich olimpijczyków są wysokie, ale nie rekordowe. Bułgarski Komitet Olimpijski przewiduje premie w wysokości odpowiednio 200 tys. lewów (410 tys. zł) za zdobycie złotego medalu - 170 tys. lewów (348 tys. zł) za srebro i 140 tys. lewów (287 tys. zł) za brąz.
Nie wszystkie komitety olimpijskie stawiają na motywowanie finansowe. Na przykład reprezentantów Szwecji przygotowano maskotki – w trzech rozmiarach w zależności od koloru zdobytego medalu.