W sieci podejrzanych przelewów

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2020-10-04 22:00

380 mln USD były warte 423 wątpliwe transfery pieniędzy z Polski i do Polski. Banki zapewniają, że działały zgodnie z prawem, ale badają sprawę

Przeczytaj i dowiedz się:

  • Jak działa system, którego zadaniem jest przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy
  • W jakim polskim banku było najwięcej transakcji, które "oflagował" system
  • Co robią banki, by powstrzymać podejrzane transakcje

Był początek lat 2000. Do oddziału dużego państwowego banku przyszło dwóch cudzoziemców w walizką. Poprosili o otwarcie rachunku depozytowego, po czym położyli na stole 100 tys. USD. Kasjerka zadzwoniła po kierownika, który dowiedział się od nowych klientów, że są zainteresowani zdeponowaniem znacznie większej kwoty — 20 mln USD, w gotówce. Kierownik skontaktował się z centralą, która uznała, że to żart albo prowokacja. Poproszono nowych deponentów o dostarczenie pieniędzy. Niemałe było zdziwienie w banku, kiedy po kilku godzinach klienci poinformowali, że na Okęciu wylądował samolot z 20 mln USD na pokładzie i potrzebna jest ciężarówka. Sprawą zajęła się policja i ciułacze zostali aresztowani.

To stara historia i nieudolna próba przeprania pieniędzy. Dzisiaj metody przestępców są nowocześniejsze. Z danych zgromadzonych przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych (ICIJ), opublikowanych przed tygodniem, wynika, że w latach 2010-16 przez konta w polskich bankach przeszły 423 podejrzane transakcje, o których zostały powiadomione władze. Gros — co opisała „Gazeta Wyborcza”, będącą członkiem ICIJ — przypada na ING Bank Śląski. Na liście są jednak również PKO BP, Pekao i Citi Handlowy — łącznie 10 instytucji, z których część już nie istnieje.

Cypr, Rosja, Łotwa

Tydzień temu serwis Buzzfeed (a wraz z nim dziesiątki mediów na całym świecie) ujawnił kulisy działania systemu, który w założeniu ma przeciwdziałać AML ( z ang. anty money laundering), czyli praniu pieniędzy pochodzących z przestępstw, ale w praktyce często okazuje się niewydolny i nieskuteczny. Dziennikarze z ICIJ przejrzeli 2,6 tys. dokumentów złożonych przez instytucje finansowe w latach 2009-17 w FinCEN, amerykańskim urzędzie zajmującym się ściganiem przestępstw finansowych. Następnie wytypowali transakcje podejrzane z punktu widzenia przepisów AML. Kierunki transferów pieniężnych przedstawione zostały na stronie konsorcjum w formie graficznej — sieć przelewów gęsto oplata świat niczym kłębek włóczki. Dane obejmują transakcje o wartości 36 mld USD, dokonywane w dolarach amerykańskich między bankami ze 150 krajów i terytoriów. Dziennikarze rozplątali tę gmatwaninę, idąc po nitce do kłębka — przejrzeli transfery głównych raportujących do FinCEN banków amerykańskich, a następnie prześledzili kierunki, w których poszły pieniądze. Jeden z nich prowadzi do Polski.

ICIJ oflagowało, czyli uznało za podejrzane, 423 przelewy do i z Polski, w których pośredniczyły duże banki amerykańskie. Według tej analizy najwięcej pieniędzy przeszło przez The Bank of New York Mellon — 274 mln USD. JP Morgan Chase pośredniczył w obrocie 101 mln USD, a Standard Chartered przyjął na rachunki nieco ponad 3 mln USD. Łączna wartość przelewów budzących wątpliwości wyniosła ponad 380 mln USD.

Pierwsze podejrzane transakcje, odnotowane przez ICIJ, zostały przeprowadzone w grudniu 2010 r. i maju 2011 r. między Aliorem i Bank of Baroda w Indiach, który w dwóch przelewach odebrał z Polski 54 tys. USD. Ostatnie przelewy z listy opublikowanej na stronie konsorcjum poszły natomiast z PKO BP do Albaraka Turk Participation Banku. Między 20 a 30 grudnia 2016 r. w czterech przelewach konta w tureckim banku zasiliło 975 tys. USD. Ponad połowa podejrzanych transakcji oflagowanych przez konsorcjum w Polsce przypada na ING Bank Śląski. Aktywny udział w transgranicznych przepływach finansowych miał brać nieistniejący już Raiffeisen, który odebrał i wysłał 91 przelewów. Alior uczestniczył w 57 transakcjach. Pojedyncze transfery zrealizowały PKO BP, Pekao, polski oddział Societe Generale i nieistniejąca już Nordea. Kredyt Bank, wchłonięty przez BZ WBK, w 20 „paczkach” wysłał blisko 1 mln USD, na BZ WBK zaś przypada 25 przelewów przychodzących i wychodzących.

Wskazane w raporcie kierunki, z których pieniężne transfery trafiły do polskich banków i z których zostały wysłane, są rozmaite — od Cypru przez Rosję po Hongkong. Istotną grupą odbiorczą są banki łotewskie — i trudno się dziwić, bo z danych ICIJ wynika, że Łotwa stanowiła końcówkę lejka, przez który mogły przepływać przeprane pieniądze. Lokalne banki wysłały w ramach podejrzanych transakcji 3,9 mld USD i przyjęły 6,4 mld USD z całego świata.

Trzy lata temu wybuchł wielki skandal, kiedy dziennikarze wykryli, że łotewska filia Danske Banku, największego w Danii, mogła przeprać nawet 200 mld EUR w latach 2007-15. Potężna fala podejrzanych transakcji przepłynęła też przez konta innych szacownych instytucji europejskich. W Austrii ICIJ oflagowało transakcje warte 1 mld USD, pół na pół przychodzące i wychodzące, w Belgii — 436 mln USD w przelewach przychodzących i 915 mln USD w wychodzących. W Luksemburgu to odpowiednio 765 mln USD i 640 mln USD.

Holenderskie banki natomiast przyjęły na konta 1,8 mld USD i wysłały w świat 4,9 mld USD. Wśród krajów pozaeuropejskich wyróżnia się Rosja, gdzie za podejrza- ne zostały uznane przelewy przychodzące o wartości 7,2 mld USD i wychodzące warte 3,5 mld USD. W Chinach było to odpowiednio: 6,6 mld USD i 7,2 mld USD.

W zgodzie z AML

Polskie banki zgodnie komentują rewelacje Buzzfeedu i ICIJ: transakcje są monitorowane, a podejrzane przelewy zgłaszane do Głównego Inspektora Informacji Finansowej (GIIF). Najbardziej zaangażowany, ING Bank Śląski, kilka dni temu opublikował oświadczenie, w którym poinformował, że na bieżąco współpracował i współpracuje z GIIF, ale w związku z tajemnicą nie może komentować doniesień medialnych. W podobnym tonie wypowiada się Citi Handlowy.

„Zgodnie z obowiązującym prawem oraz zobowiązaniem banku do ochrony integralności systemu finansowego Citi Handlowy przekazuje do GIIF informacje o wszelkich transakcjach, które zostają uznane za transakcje podejrzane. Ze względu na poufny charakter tych zgłoszeń nie komentujemy ani nie potwierdzamy żadnego konkretnego zgłoszenia lub transakcji” — informuje bank.

Pekao podkreśla, że wskazane transakcje nastąpiły jeszcze przed repolonizacją, zapewnia jednak, że bank zawsze działał w zgodzie z przepisami AML. Santander komunikuje: „(...) od czasu opublikowania raportu FinCEN poddajemy zawarte w nim informacje bieżącej analizie. Jednak (…) z uwagi na obowiązek zachowania tajemnicy bankowej nie możemy komentować wyników tej weryfikacji”, PKO BP stwierdza lakonicznie: „analizujemy te informacje”, a Alior zapewnia, że wszelkie budzące podejrzenia transakcje raportuje do właściwych organów. Zaznacza, że „wymienione w raporcie dziennikarzy śledczych informacje o czynnościach bankowych, realizowanych przez bank, odnosiły się do pierwszych lat działalności”, a „bank nieustająco udoskonala systemy i procesy, aby jak najlepiej reagować na zmieniające się otoczenie gospodarcze, w tym wdrażając narzędzia udostępnione na podstawie nowych przepisów prawa”.

Ujawnienie i oflagowanie niektórych transakcji przez ICIJ jest dla polskich banków niewygodne, choć absolutnie nie przesądza, że transfery faktycznie były realizowane z naruszeniem przepisów i że w instytucjach finansowych doszło do nieprawidłowości. Polski sektor bankowy wyróżniał się dotychczas skutecznością w wyłapywaniu podejrzanych transakcji, np. przed dwoma laty podczas zmasowanej akcji przestępców nakierowanej na wyłudzenia od klientów firmowych danych dostępowych do rachunków w celu wyłudzenia pieniędzy. GIIF na pytanie, czy banki raportowały o transakcjach wskazanych przez ICIJ i czy w związku z tym inspektor podejmował jakieś działania, odpowiada, że sprawy dotyczące AML objęte są tajemnicą informacji finansowej.

OKIEM EKSPERTA

Cienka granica

ANDRZEJ BARCIKOWSKI, były dyrektor biura monitoringu zgodności BRE Banku

Polskie banki mają i doświadczenie, i sprawne mechanizmy identyfikacji podejrzanych transakcji, co jednak nie znaczy, że są w stanie wyłowić wszystkie nieprawidłowości. Czasem trudno zakreślić wyraźną linię podziału na przelewy podejrzane i prawidłowe. Są transakcje ewidentnie podejrzane, jak przelewy do rajów podatkowych, rozproszone wypłaty gotówki, ale w czasach bankowości internetowej trudno stwierdzić, czy dany przekaz ma związek z praniem pieniędzy. Często mamy do czynienia z wiarygodnym klientem, który nie jest objęty szczególną analizą ryzyka, a potem okazuje się, że podmiot ten został wykorzystany w przestępczym procederze. Polski system bankowy jest dość dobrze przygotowany do walki z tym rodzajem przestępczości, odbywają się szkolenia w zakresie AML, a procedury są udoskonalane. Mimo to mogą zdarzyć się przypadki prania pieniędzy, jestem jednak przekonany, że szerszy strumień płynie gdzie indziej.

OKIEM EKSPERTA

Potrzebne wzmocnienie

SZYMON STELLMASZYK, doradca zarządu ZBP

W przypadku raportu ICIJ mówimy o transakcjach, które były zgłoszone jako podejrzane przez banki do właściwej instytucji państwa i objęte ścisłą tajemnicą z racji swojej wagi. Instytucje finansowe nie są od osądzania. Analizują transakcje dostępnymi narzędziami w ramach przepisów prawa i przekazują wątpliwości kompetentnym organom, do których należy formalna decyzja o uznaniu transakcji za pranie pieniędzy. Ruch w systemie finansowym narasta i trzeba wykonywać coraz więcej analiz. W celu zwiększenia skuteczności walki z praniem pieniędzy konieczne jest wzmocnienie właściwych instytucji i ich międzynarodowej współpracy.