Pomimo coraz bardziej widocznych efektów globalizacji, kryterium narodowościowe nadal znacznie wpływa na światową gospodarkę - pisze w piątek na łamach "Washington Post" publicysta Robert J. Samuelson.
Nadal istnieją rynki krajowe, a granice - mimo zredukowanych kontroli - wciąż mają znaczenie - twierdzi autor komentarza.
USA, Japonia i Unia Europejska z powodu globalizacji doświadczają tych samych korzyści i zagrożeń - zauważa. Rezultaty są jednak odmienne: od 1995 roku wzrost gospodarczy Stanów Zjednoczonych wynosił średnio 3,3 procent, UE - 2 procent, a Japonii 1,3 procent - pisze publicysta. Twierdzi, że podziały na państwa, różnice polityczne i kulturowe wciąż przysłaniają efekty globalizacji, choć z założenia w zglobalizowanym świecie wszędzie powinny być takie same.
Na przykład - pisze Samuelson - obecne powolne tempo rozwoju Unii Europejskiej może wynikać nie tyle z wysokich podatków czy rygorystycznych regulacji, lecz z obaw o przyszłość: Europejczycy bardziej niż Amerykanie boją się jutra - mniej wydają i więcej oszczędzają.