Wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński, jedna z koronawirusowych twarzy resortu i człowiek odpowiedzialny w ostatnim czasie za cyfryzację systemu opieki zdrowotnej, zrezygnował ze stanowiska.
"Dziś ostatni z moich 944 dni pracy w Ministerstwie Zdrowia. Decyzja kilkukrotnie już odkładana, ale dzięki temu też dobrze przemyślana. Kiedy przychodziłem na Miodową miałem wiele obaw, czy podołam zadaniom, które mi powierzono" – napisał na Twitterze.
Jednocześnie wyliczył kilka rzeczy, które udało mu się przeprowadzić. "Udało się, chociaż chyba nikt w to nie wierzył, uruchomić pierwsze usługi na platformie P1. Liczbę wystawionych e-recept liczy się już w setkach milionów, przyrost dzienny e-skierowań to już kilkadziesiąt tysięcy, rusza pilotaż EDM [elektronicznej dokumentacji medycznej - red.] i zdarzeń medycznych" – zauważył.
Na pytanie "PB" o to, co ma teraz w planach, Janusz Cieszyński odpisał, że "urlop".
Janusz Cieszyński był jednym z młodszych wiceministrów w rządzie - urodził się w 1988 r. Rządową karierę rozpoczynał jako doradca Mateusza Morawieckiego w resortach rozwoju i finansów, a w latach 2016-17 kierował Departamentem Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Ministerstwie Rozwoju. Potem został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia, gdzie jego zadaniem było przyspieszenie prac nad elektronizacją opieki zdrowotnej. Sporo rzeczy się udało, na czele z wprowadzeniem obowiązkowych elektronicznych recept na początku tego roku.
— Narzędzia elektroniczne wprowadzone w ostatnich latach i miesiącach sprawdziły się w czasie pandemii i są masowo wykorzystywane. E-recepty, których wystawianie stało się w większości przypadków obowiązkowe na początku roku, stanowią już ponad 95 proc. wszystkich realizowanych recept - mówił miesiąc temu na łamach "PB" Janusz Cieszyński.
W czasie pandemii wprowadzano w przyspieszonym trybie inne rozwiązania e-zdrowotne, m.in. rozpoczęto testy platformy do e-wizyt. Janusz Cieszyński stał się jednak w tym okresie znany w mediach z innego powodu. W czasie pandemii odpowiadał za pilny zakup materiałów ochronnych i to do niego minister Łukasz Szumowski skierował swojego instruktora narciarstwa, który miał na sprzedaż maseczki - jak się okazało, wadliwe.