Włoskie organizacje konsumentów nawołują mieszkańców Włoch do masowego udziału w środowym proteście przeciwko drożyźnie. Ma on polegać na powstrzymaniu się tego dnia od zakupów i korzystania z usług. Wezwano także do ograniczenia zużycia prądu.
Będzie to już piąty "strajk zakupowy" we Włoszech od czasu wprowadzenia euro do obiegu gotówkowego w 2002 roku.
Trudno przewidzieć, ile osób zrezygnuje z pójścia do sklepu i wypicia porannej kawy w barze. Ale to jeszcze nie wszystkie wyrzeczenia, o jakie apelują organizatorzy protestu. Proponują oni, by przez pięć minut, zarówno rano, jak i wieczorem wyłączyć w domu wszystkie urządzenia elektryczne. W ten sposób obrońcy praw konsumentów chcą zaprotestować przeciwko rosnącym cenom prądu.
"Nawet jeśli każdy klient zrezygnuje z zakupu chociaż jednej rzeczy odniesie to skutek. Mamy nadzieję, że jutro zobaczymy puste sklepy, banki, stacje benzynowe. W osiągnięciu celu pomoże także to, jeśli nie będzie się korzystać z telefonu"- głosi oświadczenie wydane przez stowarzyszenie Intesa Consumatori, zrzeszające liczne we Włoszech organizacje konsumenckie.
Przypomniano, że niedawna fala podwyżek m.in. paliwa, energii elektrycznej i wody oraz żywności będzie kosztować rocznie każdą włoską rodzinę ponad 1000 euro. Poza tym - podkreślono - w ciągu zaledwie kilku lat opłaty bankowe wzrosły aż o 40 procent.
Stowarzyszenie domaga się obniżenia podstawowych cen o 20 procent oraz zmniejszenia akcyzy na paliwo. Organizatorzy protestu za nieprawdziwe uznają oficjalne dane, według których inflacja w skali rocznej wynosi 2,1 proc. i twierdzą, że ceny niektórych towarów oraz usług wzrastają co miesiąc o 10 proc. Rządowi Silvio Berlusconiego zarzucają, że nie podejmuje żadnych działań, by zwalczać szerzącą się drożyznę.
W dniu protestu przed Izbą Deputowanych w Rzymie zostanie zorganizowana pikieta, której uczestnicy będą domagać się, aby także parlamentarzyści na znak poparcia dla akcji na pięć minut wyłączyli prąd w gmachu parlamentu.