Młody menedżer średniego szczebla. Z wyróżnieniem ukończył Oxford, a później znalazł się wśród 5 proc. najlepszych absolwentów INSEAD. Inteligencja i zdolności skazywały go na zawrotną karierę. Tobin Holmes na pewno by ją zrobił, gdyby nie kompleks niższości, dość nietypowy jak na tak zdolnego Brytyjczyka — nie wierzył w siebie i bał się wyzwań niczym satanista wizyty w kościele.
Jego obawy nasiliły się, gdy powierzono mu prestiżową funkcję. Zaraz po awansie zaczął umierać ze strachu, że wszyscy odkryją jego rzekomą niekompetencję. Wolał zszargać sobie reputację, niż czekać na sytuację, która ujawni, że do nowej roli się nie nadaje. Dziwnie zachowywał się w biurze, koleżankom składał wiadome propozycje, a jedną z alkoholowych imprez zakończył wypadkiem samochodowym.

Prezes nie zdążył dać mu wypowiedzenia. Holmes zwolnił się sam. Następnie ubiegał się o poślednie stanowisko kierownicze w międzynarodowej korporacji i dostał je bez trudu. Chciał tam zniknąć w tłumie, ale nic z tego — znów dostrzeżono jego atuty i zaproponowano przejęcie sterów w jednym z głównych oddziałów regionalnych spółki. Zgodził się pod presją i natychmiast opanowały go wątpliwości. Nie minął rok, a biedak już pracował gdzie indziej. Tym razem schemat się nie powtórzył, bo nowy szef okazał się dobrym psychologiem i przejrzał Tobina na wylot — ani myślał awansować Holmesa, uznawszy, że większa odpowiedzialność by go przerosła.
„W biznesie pełno jest takich ludzi jak Tobin Holmes” — komentuje na łamach „Harvard Business Review” Manfred F. R. Kets de Vries, światowy autorytet w dziedzinie przywództwa. „Nieustannie napotykam ten typ dysfunkcyjnej percepcji i zachowań, zwłaszcza wśród kadry zarządzającej w firmach doradczych i bankach inwestycyjnych”. Jego zdaniem: „Nadgorliwi perfekcjoniści mogą zniszczyć swoje kariery, pozwalając na to, aby ich obawy wyzwoliły niszczące zachowania”.
Tylu ludzi na świecie w pewnym momencie swojego życia choć raz doświadczyło syndromu oszusta — wynika z badań Joan Harvey i Cynthii Katz przedstawionych w książce „If I'm So Successful Why Do I Feel Like a Fake: The Impostor Phenomenon“.
W psychologii mówi się o syndromie impostora, czyli kogoś, kto uważa się za oszusta — choć ma na koncie duże osiągnięcia i zasługi, nie przyjmuje tego do wiadomości. Przeciwnie — jest przekonany o swojej nieudolności. Każdy swój sukces przypisuje pomyślnemu zbiegowi okoliczności, przypadkowi, szczęściu. Twierdzi, że kiedyś szczęście go opuści, a wtedy się wyda, że jest przegrywem. Jaka na to rada?
Uważaj na poradniki
Skoro niewiara w siebie kieruje niektórych z nas w stronę zawodowej autodestrukcji, może warto rozwijać jej przeciwieństwo — tupet, arogancję i narcyzm. A nuż pomogą nam w tym poradniki rozwoju osobistego, które uczą, jak uzyskać ogromne, wystrzeliwujące w stratosferę poczucie własnej wartości. Jedną z zalecanych w tych książkach metod są autoafirmacje, czyli pozytywne twierdzenia na swój temat, które trzeba powtarzać sobie regularnie, najlepiej wiele razy dziennie. „Mam nieograniczoną moc”, „doświadczam sukcesu we wszystkich dziedzinach życia” czy „z każdym dniem jestem coraz lepszym liderem” — takie optymistyczne sformułowania podobno uwolnią nas od wszelkich obaw, wątpliwości i kompleksów. A jak jest naprawdę?
Jeśli nawet uwierzymy w brednie o swojej wszechmocy i byciu skazanym na sukces, szybko przyjdzie otrzeźwienie — rynek, pracodawca czy klient przywróci nas do rzeczywistości, odbierając np. świetną pracę lub kontrakt życia, bo nikt nie lubi współpracować ze śmiesznymi ludźmi o rozdętym ego.
Poznaj program konferencji online “Learning&Development Strategies”, 29 sierpnia 2022 >>
Co jest nie tak z tymi poradnikami i afirmacjami? Ano to, że upowszechniają efekt Krugera-Dunninga, który polega na tym, że osoby w czymś kiepskie przeceniają swoje umiejętności właśnie w tej dziedzinie. Widać to w biznesie, ale jeszcze wyraźniej w tzw. talent shows, czyli widowiskach telewizyjnych, które mają wyłonić jednostki szczególnie uzdolnione w pewnej sferze — wokalu, tańcu czy gimnastyce artystycznej. Szkopuł w tym, że do programu zgłaszają się głównie osoby, które fałszują niemiłosiernie lub wykonują walca wiedeńskiego z gracją pensjonariuszy sanatorium.
Zastanawiamy się, co sprawiło, że stanęli przed kilkumilionową publicznością. Być może za długo powtarzali sobie, jacy są wyjątkowi. Lub słyszeli to ciągle z ust najbliższych: przyjaciół, babci lub matki. Albo w lokalnym klubie karaoke i na osiedlowym konkursie tanecznym robili furorę, ale teraz tylko wystawiają się na śmieszność. Powody mogą być różne, ale ci delikwenci — będący całkowitym zaprzeczeniem Tobina Holmesa — nawet nie zdają sobie sprawy, jak są okropni na scenie.
Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.
„Niewiedza częściej niż wiedza prowadzi do pewności siebie” — pisał Karol Darwin. Czy chodzi o występy w telewizji, grę na fortepianie, naprawy hydrauliczne, księgowość lub zarządzanie ludźmi — wszystko jedno o co — amatorzy chętnie myślą o sobie jako o ekspertach, podczas gdy eksperci postrzegają siebie jako amatorów.
Ego pod kontrolą
Efekt Krugera-Dunninga skutkuje błędnymi decyzjami, podejmowaniem wyzwań, które nas przerastają, i zabieraniem głosu, gdy należałoby milczeć. Jak przezwyciężyć ten mechanizm? W książce „Ruletka nawyków” dziennikarz naukowy David McRaney zaleca pracę nad sobą: „Jeżeli chcesz być w czymś naprawdę dobry, musisz ćwiczyć, trenować, uczyć się i mierzyć z osiągnięciami ludzi, którzy robili to przez całe życie. Porównuj się z innymi, staraj się być lepszym człowiekiem i nie bój się, że od czasu do czasu przyjdzie ci zakosztować goryczy”. Inne wskazówki? Kwestionuj własne przekonania i oczekiwania. Wyrabiaj w sobie zdolność do przyznania się do błędu. Mama jest w ciebie zapatrzona — super, ale jeśli szukasz wiarygodnej opinii o sobie, zagadnij ludzi, którzy nie gryzą się w język.
Czy da się pokonać syndrom impostora? Jak najbardziej. Zacznij od uświadomienia sobie, że nie jesteś w tym sam. Na zespół oszusta skarżą się m.in. Sheryl Sandberg, Oprah Winfrey i Tom Hanks — tylko pogratulować tak wspaniałego towarzystwa. Kolejna sprawa: przyłapuj się na tym, jak się umniejszasz w swoich wypowiedziach. Spróbuj też opowiedzieć o problemie przyjaciołom. Wreszcie wypisz wszystkie swoje osiągnięcia, które świadczą o twoim profesjonalizmie i kompetencjach.
Kończąc: efekt Krugera-Dunninga w rozsądnej dawce może nam nawet sprzyjać — nieco zawyżona pewność siebie dodaje nam energii, motywacji, fantazji w działaniu. Trudniej powiedzieć coś dobrego o syndromie impostora. Wykorzystajmy więc wszystkie sensowne metody, które mogą podnieść nam samoocenę i wiarę w swoje możliwości. Jeśli nie zadziałają, pozostanie poszukać terapeuty. Nie zostawiajmy kariery na pastwę nieprzepracowanych emocji i myśli. Przypadek Tobina Holmesa jest ostrzeżeniem.