Nawiązanie do tego, że diamenty są wieczne, może się wydawać trochę banalne, ale w filmie o brytyjskim agencie pojawiła się w pewnym sensie odpowiedź na dzisiejsze problemy rynku. Obniżona podaż kamieni, gdyby nie Bond, zakończyć mogłaby się nuklearnym konfliktem, dzisiaj jednak konfliktów nie brakuje pomiędzy uczestnikami rynku, bo jedni chcą właśnie obniżki podaży, a inni obniżki cen.

Równowaga Nasha
Mówienie o podaży kamieni ma w obrębie tego sektora znaczącą wadę — nie ma sensu bez określenia, o jaki etap produkcji chodzi. Koncerny wydobywcze zainteresowane są utrzymaniem wysokiego poziomu cen surowca, a więc kamieni niepolerowanych, natomiast w interesie przetwórców i handlarzy jest podwyższenie cen diamentów po obróbce. Problemem tych ostatnich jest ostatnio fakt, że oferta wydobywców dostępna jest po tak wysokich stawkach, że stawiają one pod znakiem zapytania dalszą opłacalność.
Mając na uwadze aktualną postawę europejskich banków wobec tego sektora, finansowanie zakupów i osiągnięcie płynności stały się więc dla branży przetwórców sporym wyzwaniem. Jak się jednak okazuje, oczekiwania wobec sektora wydobywczego nie są jeszcze do końca wyraźnie określone, a jedyne stanowisko, które podzielają wszyscy, jest takie, że nikt nie jest gotowy dopuścić do zmniejszenia własnej marży.
Odbijanie piłeczki
Żeby utrzymać ceny surowca na obecnym poziomie, wydobywcy mogliby znacząco ograniczyć ofertę. Innym rozwiązaniem byłoby natomiast obniżenie samych cen, co w teorii stymulować miałoby popyt. Po ostatnich wynikach widać natomiast, że zapasy dostawców surowca najwyraźniejrosną już od jakiegoś czasu, bo według szacunków Rapaportu sprzedaż De Beers w połowie tego roku spadła o 28 proc. względem tego samego okresu w 2014 r.
Uczestnikom kolejnych etapów, a więc przetwórcom i handlarzom, radykalna i odgórna korekta cen surowca też nie do końca musiałaby się opłacać, dlatego, że zdewaluowałyby się przy okazji również ich zapasy. Obawy budzi w tym przypadku też taki scenariusz, że wraz z obniżeniem stawek za kamienie niepolerowane zmaleją stawki za te przetworzone, a marże w efekcie spadną jeszcze bardziej. W rzeczywistości pogarszające się warunki obrotu polerowanymi diamentami uznawane są już za jeden z silniejszych tegorocznych trendów. Spowolnienie na Dalekim Wschodzie, niski popyt i zbyt wysoka podaż znajdują już nawet odzwierciedlenie w spadku niektórych indeksów — zmniejszanie oferty rodem z filmów Bonda nie byłoby więc zupełnie złym rozwiązaniem, o ile w grę nie wchodziłaby tylko masowa kradzież.
Keynes w natarciu
Chociaż ostatnie notowania indeksu RAPI dla jednokaratowychdiamentów są jeszcze stabilne, dla tych o masie 0,3, 0,4 i 0,5 karata czerwcowe spadki wynoszą około 1 proc. Na tle sporów o podaż i ceny wydobywanego surowca nasuwa się też kolejne podręcznikowe rozwiązanie, jakim jest pobudzanie popytu konsumentów, a w szczególności inwestorów. Chociaż założenie z gruntu wydaje się przecież dla rynku dobre, również w tym przypadku przetwórcy mogą mieć wątpliwości — zwiększone zapotrzebowanie na finalny produkt doprowadziłoby najpewniej do zwiększenia cen kamieni polerowanych, ale równie prawdopodobne byłyby też podwyżki na rynku surowca.
Skoro więc trudno ustalić, czy preferowaną metodą na rynkowe tarapaty ma być zmniejszona podaż czy zmniejszona cena, obserwatorom rynku pozostaje czekanie, aż odbiorcy surowca ustalą między sobą jakieś stanowisko. W tym czasie do zakończenia sporów można zmienić naczelne filmowe odniesienie z odcinka o Bondzie na „Człowieka na linie” — dokument o linoskoczku, który za napięcie, jakiego dostarczało łapanie równowagi, dostał nawet Oscara.