Gdy w połowie sierpnia notowane na GPW Dino przedstawiło dane po pierwszym półroczu, kurs osunął się z ok. 430 do mniej niż 400 zł, a w kolejnych miesiącach nawet do poziomu 340 zł. Powód? Presja na marżę skutkująca jej spadkiem.
W ostatnich tygodniach notowania wróciły jednak w okolice 400 zł, a podczas piątkowej sesji, 3 listopada, kontynuują pozytywny trend. I to wyraźnie – po ok. 7-procentowym wzroście inwestorzy płacą za akcje ok. 420 zł, co oznacza ok. 42 mld zł kapitalizacji.
Wysokie tempo wzrostu utrzymane
Rynek dobrze przyjął wyniki Dino w III kw. Przychody zwiększyło ono o prawie 30 proc. r/r do 6,9 mld zł, a zysk o ponad 20 proc.: netto do 424 mln zł, operacyjny do 558,5 mln zł, a EBITDA do 649,5 mln zł. O ile sprzedaż była zgodna z konsensem prognoz analityków według PAP, o tyle wyniki przewyższają go o 2 proc.
– Każdego dnia skupiamy się na tym, aby nasza oferta w wygodny i kompleksowy sposób zaspokajała potrzeby konsumentów. Widzimy pozytywne efekty tych działań w postaci silnego, dwucyfrowego wzrostu liczby wizyt klientów w sklepach Dino – mówi Michał Krauze, członek zarządu Dino Polska.
W ciągu trzech kwartałów giełdowa spółka zwiększyła przychody o 34,4 proc. do 19 mld zł i zarobiła na czysto 1,1 mld zł (+31,5 proc.), a zysk EBITDA wyniósł 1,7 mld zł (+27,3 proc.). Sprzedaż w sklepach porównywalnych (LFL) w tym okresie wzrosła o 20,6 proc. wobec 13,2 proc. inflacji ogólnie i 18 proc. w przypadku żywności.
Tyle miejsc pracy Dino utworzyło w ciągu 12 miesięcy…
…a tylu pracowników zatrudniało na koniec września.
Sklepów przybywa, ale wolniej
W ciągu trzech lat Dino rozbudowało sieć o prawie trzy czwarte do 2340 sklepów na koniec września o łącznej powierzchni 921,4 tys. m kw. (średnio ok. 400 m kw. na sklep oferujący ok. 5 tys. produktów). O ile w 2022 r. urosło o 344 supermarkety (podobnie jak w 2021 r.), o tyle w tym o 184 w ciągu dziewięciu miesięcy. „Niski”, kilkunastoprocentowy wzrost liczby sklepów ma się utrzymać w tym i przyszłym roku.
Giełdowa spółka wylicza kilka czynników mogących wpływać na nią w najbliższych kwartałach. To m.in. coraz wyższe koszty prowadzenia działalności, a także rosnące ceny odbijające się na sile nabywczej konsumentów z jednej strony i wzrost minimalnego wynagrodzenia oraz programy socjalne wspierające dochody rozporządzalne z drugiej. Za priorytet uznaje restrykcyjną selekcję lokalizacji pod kolejne sklepy w celu utrzymania inflacji kosztów budowy na możliwie najniższym poziomie.
Wyniki Dino były tylko nieco lepsze od oczekiwań. Głównym czynnikiem, który moim zdaniem stał za pozytywną reakcją rynku, było potwierdzenie, że relacje spółki z producentami żywności normalizują się po trudniejszym okresie. Może to pozytywnie wpływać na marżę brutto w kolejnych okresach, co oznaczałoby odwrócenie negatywnego trendu z poprzednich kwartałów. Powinno mieć to również dobry wpływ na kapitał obrotowy. Ponadto Dino, zgodnie z wcześniejszymi założeniami, kontynuowało proces oddłużania. Relacja długu netto do wyniku EBITDA obniżyła się do poziomu 0,4 razy wobec 0,8 rok wcześniej, co również odbieramy pozytywnie.
Dino zapowiedziało, że będzie dążyć w 2024 r. do poprawy marży EBITDA, a osiągnięcie tego celu nie jest oczywiste w obliczu dużej podwyżki płacy minimalnej i spadającej inflacji, która negatywnie wpływa na poziom sprzedaży LFL. Spółka poinformowała też, że przyspieszyła zakup działek po kolejne supermarkety. Proces inwestycyjny nadal trwa jednak ok. dwóch lat, więc bardziej dynamicznej ekspansji sieci możemy spodziewać się najwcześniej w 2025 r. Potencjalne przywrócenie handlu w niedzielę Dino traktuje neutralnie.