Fundusze zamknięte podbijają rynek

Jagoda Fryc
opublikowano: 2016-02-17 22:00

FIZ inwestować mogą niemal we wszystko, a podwyższone ryzyko rekompensują większym potencjałem zysku. Dlatego przyciągają odważnych i zamożnych

Z portfeli detalicznych funduszy otwartych (FIO) odpłynęło w styczniu 600 mln zł, podczas gdy w tym czasie do funduszy zamkniętych (FIZ) Polacy wpłacili prawie 300 mln zł — podały Analizy Online. Rozbieżność widać nie tylko w popularności, ale też w możliwościach inwestycyjnych obu rozwiązań, a co za tym idzie — potencjale zysku.

Być może właśnie dlatego certyfikaty tzw. FIZ-ów sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Krajowi powiernicy zwęszyli w tym interes i coraz chętniej poszerzają ofertę o tego typu produkty. Dość powiedzieć, że jedynie w segmencie detalicznym (dostępnym dla każdego) działa już ponad 200 funduszy zamkniętych, a ich aktywa szacowane są na 15,3 mld zł.

Gdyby dodać do tego wehikuły inwestycyjne, tworzone na zlecenie konkretnego inwestora, liczby rosną do 744 rozwiązań i 42 mld zł aktywów, co stanowi prawie jedną piątą rynku. Dane te nie obejmują jednak wszystkich podmiotów, bo część TFI nie ujawnia informacji o prywatnych funduszach. W rzeczywistości pieniędzy ulokowanych w FIZ-ach jest jeszcze więcej.

— Fundusz zamknięty można uruchomić zdecydowanie szybciej niż fundusz otwarty. Jego formuła pozwala na bardziej elastyczne zarządzanie, oferuje też większe spektrum możliwości inwestycyjnych. Bardzo ważna jest również stabilizacja aktywów, która optymalizuje proces zarządzania — wpłaty wnoszone są podczas emisji certyfikatów, a wykupy odbywają się tylko w ustalonych okresach, np. raz na kwartał. Dzięki temu zarządzający nie muszą borykać się z problemem nagłego odpływu kapitału, a obecność w portfelu produktowym FIZ-ów działa stabilizująco na poziom aktywów TFI — wyjaśnia Anna Zalewska, starszy analityk Analiz Online.

Możliwości bez liku

W co zainwestować, by zarobić, gdy na giełdzie leje się krew, a niskie stopy procentowe skutecznie utrudniają generowanie zysków na rynku obligacji? Na to pytanie przez lata odpowiadają krajowe TFI, kusząc funduszami zamkniętymi, których przewagą jest szeroka paleta możliwości ulokowania kapitału: począwszy od akcji i obligacji, poprzez waluty, surowce, udziały w spółkach z o.o., nieruchomości, wierzytelności i instrumenty pochodne, a skończywszy na… statkach morskich. Również ograniczenia dotyczące zaangażowania w poszczególne klasy aktywów są mniej restrykcyjne. Podczas gdy FIO nie może inwestować więcej niż 5 proc. wartości portfela w jeden papier, limit dla FIZ wynosi aż 20 proc.

— Większość FIZ-ów detalicznych sprzedawanych jest w ofercie niepublicznej, czyli skierowanej do maksymalnie 149 klientów. Minimalny poziom inwestycji jest ustalany osobno dla każdej emisji, przy czym nie może to być mniej niż równowartość 40 tys. EUR, czyli około 170 tys. zł — mówi Anna Zalewska. Tak wysoki próg wejścia z góry określa, do jakiego inwestora fundusze zamknięte są adresowane. Na inwestycje decydują się zamożni, a więc — przynajmniej teoretycznie — bardziej świadomi i wyedukowani klienci.

Na rynku pojawiają się też FIZ-y z niższym progiem wejścia (rzędu 1-10 tys. zł), ale wówczas ich możliwości inwestycyjne są bardziej konserwatywne. Warto też pamiętać, że FIZ emituje certyfikaty, których zakup i sprzedaż odbywa się w ściśle określonych terminach, co oznacza ograniczone możliwości wejścia i wyjścia z inwestycji. Co prawda papiery te mogą być notowane na GPW, więc teoretycznie można je spieniężyć podczas sesji giełdowej, ale w praktyce utrudnieniem pozostaje znikoma płynność. Dziś na warszawskiej giełdzie notowanych jest około 30 certyfikatów funduszy: BPH TFI, Arki, Trigona, KBC, Legg Masona, Quercusa i Uniona, PZU, PKO TFI i Opery.

Sukcesy i porażki

Inwestując w fundusz zamknięty, inwestor może liczyć na większy zysk, ale też większe ryzyko. Przekonali się o tym klienci Investor FIZ i Opera FIZ, którzy zamiast zarobku w każdych warunkach rynkowych przez 5 lat stracili odpowiednio 60 i 40 proc. Na drugim biegunie są jednak produkty, które ze swoich możliwości potrafią zrobić pożytek. Do nich należą chociażby fundusze Quercusa, Trigona czy Noble Funds TFI. Co więcej, różnicę w zyskowności FIO i FIZ widać nawet na podstawie produktów zarządzanych przez tego samego powiernika.

Przykład? Altus Absolutnej Stopy Zwrotu Rynku Polskiego w wersji zamkniętej zarobił przez rok 9,9 proc., podczas gdy fundusz otwarty o tej samej nazwie zyskał w tym czasie zaledwie 0,5 proc. Popularność FIZ-ów wynika też nierzadko z bardzo wyrafinowanych pomysłów inwestycyjnych. Dla przykładu, Skarbiec zaoferował przed rokiem fundusz, który zarabia na transferach piłkarzy z polskich klubów, a Noble Funds od trzech lat kusi zyskami płynącymi z „problematycznych” obligacji korporacyjnych.

Ten pierwszy pozyskał do portfela 10 mln zł i zarobił dotychczas niecałe 2 proc., a drugi przyciągnął prawie 130 mln zł i zwyżkował o 25 proc. Nie wszystkie strategie okazały się jednak trafione. W 2013 r. Copernicus Capital TFI chciało zarabiać 8 proc. rocznie, inwestując w prywatne uczelnie. Chętnych, którzy gotowi byli wpłacić 1 mln zł i zamrozić pieniądze na 20 lat, było jednak niewielu, bo fundusz jeszcze w tym samym roku został zlikwidowany. Copernicus Innowacyjna Gospodarka wabił natomiast 20-procentowym zyskiem, który miał czerpać ze spółek, korzystających z dotacji unijnych, ale równie prędko zakończył żywot.

Wehikuły na życzenie

Fundusze zamknięte służyć mogą również optymalizacji podatkowej. Takie rozwiązania tworzone są jednak na zlecenie konkretnego inwestora i tylko on może z nich korzystać. Dane o takich funduszach nie są upubliczniane, a informacje o tym, kto jest właścicielem danego „wehikułu” — są pilnie strzeżone. Taki produkt, jako pierwszy w 1999 r., utworzył Skarbiec dla właścicieli Maspeksu. To samo towarzystwo było również prekursorem funduszy zamkniętych dla klientów detalicznych — w 2000 r. powstał Skarbiec-Gwarancja 2002, którego jeden certyfikat kosztował 100 zł.

Z usług powierników korzystali i korzystają nie tylko znani biznesmeni, jak Zygmunt Solorz-Żak czy Zbigniew Jakubas, ale też spółki giełdowe i zamożne rodziny. Zbigniew Bojanowicz do funduszu zamkniętego aktywów niepublicznych w Ipopemie włożył firmę Zbyszko Company, a Jerzy Mazgaj przechowuje w ten sposób akcje Vistuli i Almy. Wikana utworzyła natomiast „portfel” w Copernicusie, Echo Investment i Comarch skorzystały z oferty Forum TFI, a rodzina Dudów (akcjonariusze PKM Duda) utworzyła własne TFI o nazwie Opoka.