Pod koniec 2019 r. ujawniliśmy w „PB”, że grupa Great Private Equity (GPE) ma dwa problemy. Większy – z brakiem pieniędzy na wykup obligacji o wartości około 45 mln zł, które miały sfinansować m.in. działalność deweloperską w Polsce, wypożyczalnię luksusowych aut w Dubaju oraz budowę domów w Ghanie i Nigerii. Mniejszy — z inwestycjami na rynku forex (kontraktów CFD), na których klienci GPE stracili 6,5 mln zł. Wyjaśnieniem obu kwestii zajęły się organy ścigania i najpierw, w kwietniu 2021 r., uznały, że grupa Great oszukiwała inwestorów przy sprzedaży obligacji, a teraz – że również przy foreksie.
Trader i „dyrektor” w areszcie
Przed długim weekendem Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) poinformowało, że zatrzymało dwóch byłych pracowników GPE, którzy po przewiezieniu do prokuratury usłyszeli zarzuty oszustwa, związanego z prowadzeniem inwestycji na rynku forex, a także obrotu instrumentami finansowymi bez zezwolenia Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).
Z ustaleń „PB” wynika, że zatrzymani to Michał G. i Przemysław J. Pierwszy był kimś w rodzaju nieformalnego dyrektora ds. foreksu w grupie Great, a wcześniej pracował dla firmy LiteForex (LF), brokera z Wysp Marshalla, na którego platformie klienci GPE stracili ponad 6 mln zł. Drugi natomiast był traderem odpowiedzialnym za inwestowanie na rynku walutowym.
- Mogę potwierdzić, że zatrzymani to Michał G. i Przemysław J. Wobec obu sąd zastosował tymczasowe aresztowanie na okres jednego miesiąca – mówi Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Czy w wątku foreksowym śledztwa zarzuty usłyszeli tylko Michał G. i Przemysław J., czy także ktoś z zatrzymanej w kwietniu 2020 r. czwórki menedżerów GPE (prezes spółki Paweł W., wiceprezes Marcin S. i dwóch dyrektorów regionalnych: Szymon F. i Jarosław K.), podejrzanych w wątku obligacyjnym o: oszustwa na szkodę inwestorów, naruszenie ustawy o obligacjach i obrót instrumentami finansowymi bez zezwolenia KNF? Tego prokuratura nie ujawnia ze względu na dobro śledztwa.

Miraż zysków i gwarancji
Tymczasem komunikat CBA w sprawie wątku foreksowego potwierdza kluczowe ustalenia „PB” z 2019 r. Ustaliliśmy wówczas, że doradcy grupy Great obiecywali klientom stabilny, wysoki dochód z kontraktów CFD, sięgający 20-25 proc. w skali roku, i gwarantowali zwrot 90 proc. zainwestowanych pieniędzy. Napisaliśmy również, że zyski i gwarancje okazały się iluzoryczne, a około 100 osób straciło od kilkunastu do kilkuset tysięcy złotych.
Foreksem zajmowała się nie tylko GPE, ale też zarejestrowana w Dubaju siostrzana spółka Great Private Commercial Brokers (GPCB). Z jednej strony grupa Great była pośrednikiem, któremu LF wypłacał sowite prowizje za pozyskanie inwestorów i wygenerowany przez nich obrót. Z drugiej – sama handlowała walutami w systemie „social trading”, umożliwiającym kopiowanie transakcji Greata na rachunki jego klientów.
Kosztowne wahnięcie kursu
- Nie złamaliśmy żadnego prawa. Jedynie zarządzaliśmy swoim rachunkiem i nie mieliśmy dostępu do rachunków naszych klientów. Oni mogli kopiować nasze inwestycje, ale sami musieli podjąć decyzję w tym zakresie — zapewniał „PB” w 2019 r. Paweł W., prezes GPE i GPCB.
Jego słowom przeczyli jednak zarówno klienci, jak też przedstawiciele LF, którzy twierdzili jednoznacznie, że to reprezentanci grupy Great zarządzali kapitałem klientów i sami kopiowali swoje transakcje na ich rachunki. Tym samym naruszali prawo, bo w Polsce można to robić jedynie na podstawie licencji KNF, której Great nigdy nie miał.
Duża część z ponad 6 mln zł, które klienci grupy Great utopili na foreksie, zniknęła z ich rachunków tuż przed północą 2 stycznia 2019 r. w wyniku tzw. flash crasha, czyli gwałtownego skoku ceny jena wobec dolara w okresie niskiej płynności na rynku. Potem szefowie GPE próbowali uspokajać klientów, m.in. zwiększając ich „gwarancje” z 90 do 100 proc. kapitału, a jako zabezpieczenie przekazując obligacje dubajskiej GPCB. Szybko jednak okazało się, że te papiery dłużne mają wartość… papieru, na którym zostały wydane.