Mamy toksyczne środowisko dla wielu aktywów. Od początku roku obroniły się właściwie tylko dolar i wybrane surowce - mówi Konrad Ryczko, analityk Domu Maklerskiego BOŚ. Jego zdaniem bessa potrwa rok, a być może nawet dwa lata. Uważa, że rynki nie wyceniają twardego lądowania gospodarki, a bessa wynika głównie z dostosowania wycen spółek technologicznych do nowego poziomu stóp procentowych.
– Pytanie, czy inwestorzy mają rację, a Fedowi uda się pokonać inflację i zapewnić tzw. miękkie lądowanie - zastanawiał się Konrad Ryczko na konferencji Wall Street 26, zorganizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.
Przemysław Kwiecień z XTB, drugi z uczestników debaty poświęconej perspektywom rynku, twierdzi że giełdy przyjęły scenariusz, zgodnie z którym po kolejnych podwyżkach stóp Fed ugnie się po raz kolejny pod presją spadków na rynkach.
– Przez lata inwestorzy zostali nauczeni tego, że jeśli dzieje się źle, to Fed przychodzi i pomaga. Moim zdaniem to się już nie powtórzy, a odbicie, które obserwujemy, to tylko korekta bessy. Nie powinna być ona niespodzianką, jeśli wziąć pod uwagę skrajny pesymizm inwestorów, z którym mieliśmy niedawno do czynienia oraz niespotykane od dawna wyprzedanie akcji - mówi główny ekonomista XTB.
Ekspert nie łudzi się, że Fed znów zaleje rynek pieniędzmi.
– Polityka, jaką może prowadzić Fed, jest wypadkową wielu rzeczy, które nie wiemy, jak się rozwiną. Amerykański bank centralny będzie musiał wbić gospodarce wiele bolesnych zastrzyków. Zmiana jakościowa na rynkach może nastąpić dopiero wtedy, gdy w gospodarce będzie lepiej, albo polityka pieniężna będzie mniej restrykcyjna. Na razie nie ma na to szans - mówi Przemysław Kwiecień.
Jak zaznacza, całe pokolenie inwestorów - zwłaszcza na Wall Street - zostało nauczone, że to Fed drukuje scenariusz dla rynku.
– Ci inwestorzy to dawcy kapitału, którzy stoją za korektą bessy - uważa analityk.
Trudny wybór
Sobiesław Kozłowski, szef działu analiz Noble Securities, również nie ma złudzeń co do powrotu do hossy. Uważa że banki centralne stoją przed wyborem, który dla gospodarki oznacza albo wiele lat stagflacji, jeśli zasilona zostanie ona teraz kolejną porcją dodrukowanych pieniędzy, albo rokiem-dwoma gorszej koniunktury, dzięki czemu rynek akcji wróci do fundamentów i rozpocznie się hossa.
– Kiedyś musi nastąpić katharsis, nie wiem tylko, jak długo będzie trwało - mówi Sobiesław Kozłowski.
Konrad Ryczko zwraca uwagę, że procesy, które kiedyś trwały latami, dziś gospodarka przechodzi w znacznie szybszym tempie.
– Problemy, z którymi się mierzymy, to pokłosie polityki monetarnej z ostatniej dekady oraz kryzysu podażowego. Nie rozwiąże go wydrukowanie pieniędzy i stymulowanie popytu. Niepewność na rynku bierze się także z tego, że nie wiadomo, czy podwyżki stóp procentowych to właściwie lekarstwo - dodaje analityk DM BOŚ.

– Szybkiego rozwiązania problemów makro nie będzie, bo strona podażowa nie wróci do punktu wyjścia, a popyt został przestymulowany. Nie liczyłbym na to, że Fed dokona zwrotu w polityce, choć być może zacznie puszczać oko do rynków, żeby uniknąć czarnego scenariusza przez zaplanowanymi na jesień wyborami połówkowymi do Kongresu w listopadzie 2022 r. - mówi Przemysław Kwiecień.
Musi zaboleć
W Polsce zbliżające się wybory parlamentarne również nie pozostają bez wpływu na politykę, tyle że fiskalną.
– Jedna ręka zabiera, druga wydaje. Polityka monetarna RPP jest agresywna, natomiast fiskalna bardzo luźna i niestety często są to kosztowne obietnice. Dlatego jest ryzyko, że stopy procentowe będą wyżej niż tego oczekuje obecnie rynek, co obniżyłoby wyceny akcji na giełdzie - mówi Konrad Ryczko.
Przemysław Kwiecień zgadza się, że rozdawanie pieniędzy jest niebezpieczne, bo utrwali podwyższoną inflację, a stopy procentowe będą musiały rosnąć i pozostać wysoko przez dłuższy czas.
– W przyszłym roku będzie to bardzo odczuwalne - mówi ekonomista XTB.
Jedna ręka zabiera, druga wydaje. Polityka monetarna RPP jest agresywna, natomiast fiskalna bardzo luźna i niestety często są to kosztowne obietnice.
Ekspert spodziewa się szczytu inflacji w Polsce w czerwcu-lipcu tego roku na poziomie około 15 proc. (w maju według wstępnych danych wskaźnik osiągnął 13,9 proc.).
– Stopy procentowe będą pewnie na poziomie 7,5 proc. Muszą być tak wysoko, bo konsumenta musi zaboleć, wtedy więcej osób będzie oszczędzać, a nie wydawać, a inflacja zacznie zmierzać do celu. W kategoriach, w których o cenach decyduje konsument, jest bardzo źle i widać presję cenową. To musi się zmienić zarówno w Polsce, jak i w USA, żeby pojawiło się jakieś światełko w tunelu - dodaje Przemysław Kwiecień.
Uwaga na obligacje
Sobiesław Kozłowski nie ma wątpliwości, że w tej sytuacji minął już czas na akcje.
– Trwa hossa na surowcach, która z powodu agresji Rosji została wydłużona. Warto też patrzeć na obligacje korporacyjne, które mogą przynosić wysokie odsetki. Na pełne zaangażowanie w akcje przyjdzie czas dopiero po wojnie - uważa analityk Noble Securities.
Przemysław Kwiecień radzi zainteresować się obligacjami, bo jego zdaniem dołek cenowy jest już za nami. Jego zdaniem warto też mieć w portfelu instrumenty, w które inwestujemy regularnie.
– Dołki i górki w dłuższym okresie czasu trudno łapać. Dlatego warto regularnie dobierać akcje do portfela. W dołku bessy na pewno nie jesteśmy, bo historycznie potrzebny był do tego spadek S&P500 od ostatniego szczytu o 40 proc., albo powszechny pesymizm. Teraz nie jesteśmy jeszcze w takiej sytuacji, bo rynek mimo wszyscy liczy na Fed - mówi Przemysław Kwiecień.
Jego faworytem są spółki technologiczne. Podobnego zdania jest Konrad Ryczko, natomiast Sobiesław Kozłowski stawia na spółki energetyczne.
To nie raj dla spekulantów
Konrad Ryczko zwraca uwagę na to, że giełda stała się trudnym miejscem do zarabiania dla inwestorów o krótkoterminowym nastawieniu. Znów problemem GPW stała się płynność, bo wielu spośród tych, którzy zarobili na pandemicznej hossie, potraciło zyski i zniechęciło się do rynku.
– Przez rok-dwa trudno może być o uzyskanie realnego zwrotu z akcji, a więc przewyższającego inflację. Korekta wzrostowa jest możliwa, ale dominuje trend spadkowy. W takiej sytuacji kluczowe jest restrykcyjne zarządzanie pozycją - nie wolno trzymać dużych strat - radzi analityk DM BOŚ.
Przypomina też o dywersyfikacji geograficznej i o tym, że brak pozycji to również pozycja.
– Mimo chęci handlowania, nie trzeba być cały czas na rynku - mówi Konrad Ryczko.