Skala zainteresowania drewnem oferowanym przez Lasy Państwowe (LP) w ramach tzw. puli otwartej była kompletnym zaskoczeniem dla kierownictwa firmy.

Absurdalna skala
— W zasadniczym etapie tej puli zaoferowaliśmy 10,6 mln m sześc. surowca, tymczasem oferty uczestników procedury opiewały w sumie na 290,2 mln m sześc. Tego nie przewidzieliśmy. Popyt zawsze przewyższa podaż, ale taka dysproporcja to absurd — mówi Andrzej Konieczny, dyrektor generalny LP.
Jego zdziwienie mogło być tym większe, że — jak sam podkreśla — skala zamówień wielokrotnie przekraczała nie tylko ilość surowca dostępną w ogóle w LP, lecz także możliwości transportowe i przerobowe nabywców.
Drewno oferowane w tej puli może kupić każdy. Wcześniej LP przeprowadziły kontraktację w ramach tzw. puli podstawowej, przeznaczonej tylko dla stałych odbiorców. Dla nich zarezerwowały 70 proc. surowca, który w przyszłym roku odbierze przemysł, a na pulę otwartą przypadła reszta.
W opinii Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego (PIGPD) właśnie te proporcje, które wprowadził dyrektor generalny LP, stały się powodem zamieszania. Andrzej Konieczny widzi to jednak inaczej. Z biznesowego punktu widzenia działania kontrahentów wydają mu się nieracjonalne.
Owczy pęd
— Trudno mi ocenić, jaka kalkulacja za nimi stała. Być może ktoś składał ofertę na ogromną ilość drewna, sądząc, że nawet jeśli dojdzie do redukcji, to i tak otrzyma go sporo. Być może z tego samego powodu ktoś tworzył nawet po kilkanaście spółek, by każda złożyła ofertę i coś dostała. W pewnym momencie mógł zadziałać odruch stadny, co spotęgowało ostateczny efekt — mówi szef LP.
Według niego większość przedsiębiorców kupiła bez problemów do 70 proc. potrzebnego im surowca w puli podstawowej, a LP nie mogą obwarować puli otwartej mnóstwem reguł, które zminimalizowałyby ryzyko dziwnych zachowań oferentów, bo jednocześnie wypaczyłyby sens tej formuły sprzedaży.
— Jest to procedura niezbędna dla zachowania akceptowanego przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów poziomu konkurencji na rynku drewna — doprecyzowuje menedżer.
Przyjęte proporcje argumentuje właśnie opinią UOKiK. Już w sierpniu podczas roboczego spotkania z przedstawicielami urzędu
LP miały otrzymać jasny sygnał, że zwiększenie sprzedaży w puli podstawowej kosztem otwartej wzbudziłoby zaniepokojenie UOKiK. Takich zmian chciał natomiast przemysł. Proponował, by do stałych kontrahentów trafiało 90 proc. drewna (przejściowo w 2019 r. miało to być 85 proc.), a do reszty — 10 proc. (w 2019 r. — 15 proc.). Bogdan Czemko, dyrektor PIGPD, mówi, że takie proporcje ustalono z LP latem.
— Przyjęliśmy do wiadomości postulaty przemysłu, obiecując ich uwzględnienie w takim zakresie, w jakim będzie to możliwe, ale nie gwarantując realizacji — mówi Andrzej Konieczny.
Ostatecznie szef LP zdecydował się jednak przyjąć proporcje, jakie funkcjonowały w latach poprzednich i nie budziły zastrzeżeń UOKiK. Przyznaje jednak, że ogłoszenie tego we wrześniu mogło być zaskoczeniem dla odbiorców.
Widmo kary
— Nie mogłem narazić LP na zarzut naruszenia prawa, interwencję i karę nałożoną przez UOKiK — wyjaśnia, przypominając, że kilka lat wcześniej proporcje 80 i 20 proc. zostały uznane za przejaw nadużywania pozycji dominującej i zbytniego ograniczania ilości surowca w puli dostępnej dla wszystkich, co skutkowało karą 1,5 mln zł.
Czy LP są zadowolone z obecnego systemu sprzedaży, czy może w przyszłym roku wprowadzą inny?
— Analizujemy sytuację i poważnie traktujemy uwagi zgłaszane przez przedsiębiorców. Spróbujemy wykluczyć możliwość pojawienia się takich zawirowań w przyszłości, lecz nie chcemy przeregulować sprzedaży otwartej i skrępować rąk klientom — mówi Andrzej Konieczny. © Ⓟ