Z dyplomem MBA lub bez — znalezienie dobrej posady nie jest łatwe. A jednak lepiej go mieć... otwiera wiele drzwi.
Dyplom wyższej uczelni, znajomość angielskiego i obsługa komputera — to już za mało, aby otrzymać dobrą posadę. Teraz starający się o pracę na kierowniczych stanowiskach mają ukończone podwójne studia, MBA, ACCA, mnóstwo dodatkowych kursów i szkoleń. Czy to przepustka do kariery?
Czas minął
Ukończone studia wyższe i doskonały angielski stały się standardem wśród menedżerów. Za kilka lat tytuł doktora i studia podyplomowe będą oczywistością.
— A jeszcze 10 lat temu oszałamiające kariery robili absolwenci filologii, zaczynając pracę w zachodnich firmach, wkraczających na polski rynek. Teraz ze znajomością angielskiego jest tak, jak z dyplomem magistra. Bez niego nie ma co myśleć o kierowniczym stanowisku. Z drugiej strony, nie daje gwarancji na jego zdobycie — mówi Hanna Malicka, senior konsultant trener z Bigramu.
Podobnie było z MBA. W latach 90. niewielu menedżerów mogło poszczycić się tytułem master of business administration.
— Pamiętam jak na stanowisko doradcy podatkowego zgłosił się absolwent wydziału zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego, który jako jedyny z kandydatów miał wtedy ukończone MBA. To zaważyło na wyborze. Sprawdził się. Jest dziś współwłaścicielem jednej z firm doradczych — wspomina Krzysztof Kwiecień, dyrektor HR w Deloitte.
Jednak sytuacja się zmieniła.
— Nierzadko przedsiębiorcy, którzy prowadzą własne biznesy i skończyli MBA, starają się o posady w dużych korporacjach, ale dyplom, niestety, im tego nie gwarantuje. MBA czy ACCA przestały być w Polsce rzadkością. Ich posiadanie to jedynie punkt orientacyjny — dodaje Krzysztof Kwiecień.
Bilet wstępu
Od kandydata na kierownicze stanowisko wymaga się teraz nie tylko solidnego wykształcenia i określonych kwalifikacji, ale zwraca się również uwagę na jego indywidualne predyspozycje i cechy osobowości.
— Sztuka doboru właściwej osoby polega na właściwym zdiagnozowaniu kompetencji niezbędnych do wywiązywania się z obowiązków na danym stanowisku pracy. Menedżer musi wiedzieć, jak motywować ludzi, efektywnie zarządzać zespołem, komunikować się z klientami i współpracownikami — mówi Krzysztof Kwiecień.
Zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną świadczy, że na podstawie informacji zawartych w CV i liście motywacyjnym, w dużym stopniu spełnia się oczekiwanie potencjalnego pracodawcy. Jeśli jednak starający się o pracę nie umie się sprzedać podczas interwiew, bywa, że plik certyfikatów okazuje się zbędny.
— Papier jest tylko biletem wstępu na rozmowę. Najważniejsze są realne umiejętności, które sprawdzamy przyjmując do pracy u nas w firmie — zapewnia Marek Tymiński, prezes Onimedia.
W większości przypadków dodatkowe kwalifikacje, potwierdzone dyplomem czy certyfikatem, stanowią atut kandydata, twierdzą pracodawcy.
— Dają one gwarancje, że okres adaptacji w nowym miejscu pracy będzie krótszy. Wystarczy nauczyć się tylko specyfiki firmy — mówi Katarzyna Adameczek, senior konsultant z Bigram.
Ambicja...
Ale, jak ze wszystkim, z certyfikatami i zaświadczeniami o liczbie ukończonych szkoleń nie można przesadzać.
— Menedżer, który chce się szkolić, jest poszukiwany przez pracodawców. Powinien mieć jednak określoną wizję własnej drogi rozwoju. Nadmierna liczba kursów i szkoleń nie związanych z karierą zawodową zniechęca pracodawcę. Obawia się wtedy, że zdobywanie wiedzy może stać się celem samym w sobie, a pracownik będzie oczekiwał od firmy finansowania kolejnych studiów — uważa Katarzyna Adameczek.
...a rzeczywistość
Absolwenci MBA są przekonani, że polscy pracodawcy obawiają się przyjmowania do pracy ludzi lepiej od siebie wykształconych. I dlatego powinni szukać zatrudnienia w zachodnich firmach.
— Przez pół roku nie mogłem znaleźć pracy za interesujące mnie pieniądze. Przydały się kontakty, które nawiązałem robiąc MBA. Nasza grupa spotyka się raz w miesiącu, ale utrzymuję kontakty także z innymi absolwentami — przyznaje Paweł Mikutowicz, menedżer sprzedaży Xponcard.
Kontakty takie nie mają wiele wspólnego ze znajomościami rodzinnymi czy powiązaniami towarzyskimi. Chodzi tu o rozpowszechniony w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej system tzw. networkingu, czyli profesjonalną praktykę poszerzania kontaktów zawodowych i dotarcie tą drogą do ofert pracy dostępnych na rynku.
— Staramy się aktywnie pomagać swoim absolwentom w znalezieniu pracy. Oprócz spotkań, co roku organizujemy targi pracy i warsztaty karier — mówi Monika Popiołek, prezes Stowarzyszenia Studentów i Absolwentów Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.
Mimo to łatwo znaleźć absolwentów MBA zawiedzionych tym, że ukończenie studiów nie otworzyło im drogi do kariery. Wierzą jednak, że sytuacja się zmieni. A niemałe pieniądze, które zainwestowali w doskonalenie swoich umiejętności zaprocentują.
Okiem praktyka
Pracodwcy nie chcą płacić za dyplomy
Od liczby i jakości certyfikatów oraz dyplomów ważniejsza jest wizja własnego rozwoju, ustalony cel. I nie w tym rzecz, by opowiadać pracodawcy, że np. za dwa lata zajmie się jego miejsce, ale by umieć określić swoje miejsce w firmie. Dlatego też najłatwiej zdobywają pracę ci, którzy mają kierunkowe wykształcenie, wiedzę i doświadczenie. I są świadomi celu, do którego dążą.
Ukończenie kursów i nabycie wiedzy — nawet wyspecjalizowanej — nie daje gwarancji, że kandydat będzie dobrym menedżerem. Pracodawca stojący przed wyborem — zatrudnić osobę wykształconą, ale bez praktycznych umiejętności, czy też osobę z nieco mniejszą wiedzą, ale dysponującą doświadczeniem — zazwyczaj wybiera tę drugą. Ponadto kandydaci z certyfikatami i dyplomami mają zbyt wysokie oczekiwania finansowe — wcześniej zainwestowały przecież w drogie kursy czy szkolenia. Pracodawców nie interesuje, jakie koszty poniosła dana osoba inwestując we własny rozwój — nie należy liczyć, że będą za to płacić.
Aleksandra Miziołek, pełnomocnik zarządu FPL Ekspert w Zarządzaniu Personelem