Polska kultura potrzebuje ludzi biznesu

Marcin Gesing
opublikowano: 2002-08-02 00:00

Waldemar Dąbrowski, nowy minister kultury, uważa, że polskiej kulturze przede wszystkim potrzebny jest wzrost gospodarczy, a dopiero potem światli i hojni przedsiębiorcy oraz lepiej wykształcone kadry zarządzające.

- „PB”: Jak duży jest budżet ministerstwa?

Waldemar Dąbrowski: Powinien pan raczej zapytać jak mały, bo w istocie jest to budżet mniejszy niż kiedykolwiek. Ministerstwo ma o 20 proc. mniej środków niż w roku 2001.

- Jak zamierza Pan zarządzać tymi środkami?

— Mimo że wciąż są to relatywnie duże pieniądze, oczywiste jest, że są to środki niewystarczające i w dużym stopniu ograniczające możliwości. I dlatego trzeba nimi dysponować ze szczególną rozwagą i rozsądkiem. Wymaga to takich decyzji, które skierują te środki w odpowiednich kierunkach: tam gdzie jest talent, gdzie jest praca, wizja i społeczna potrzeba krzewienia kultury. Żeby tak się stało, decyzje w zakresie dystrybucji środków pozostających w gestii resortu muszą być zaopatrzone w ekspertyzy najwyższego rzędu, to nie może być zwykła uznaniowość.

- Tym samym potwierdza Pan zapowiadane wcześniej utworzenie w poszczególnych instytucjach rad dyrektorów?

— Tak, rzeczywiście takie rady mają powstać. Podstawowym założeniem jest oddzielenie świata kultury od świata polityki. W skład takich kolegiów mieliby wejść ludzie różnych specjalności; może się tam znaleźć lekarz, prawnik, przedsiębiorca, człowiek mediów. Osoby te nie będą zarządzać operacyjnie, ale będą tworzyć grupę oceniającą strategie przyjmowane przez kierownictwo poszczególnych instytucji kulturalnych. Rady miałyby też pełnić rolę swoistej osłony, by ochronić kulturę przed zakusami traktowania jej przez polityków w sposób instrumentalny. Kultura polska musi stać się ziemią wspólną, terenem działań podejmowanych niezależnie od koniunktur politycznych i potrzeb wynikających z bieżącej sytuacji. Jest to próba skomunikowania instytucji kultury jako wartości wspólnej z wybitnymi reprezentantami społeczeństwa, z jego liderami.

- Kto tych liderów będzie wybierał?

— W przypadku instytucji narodowych — minister, a w przypadku placówek szczebla lokalnego odpowiednie władze lokalne. Przy okazji włączenie w mechanizm tworzenia kultury wybitnych przedstawicieli z innych dziedzin może dać szansę na pozyskanie dodatkowych źródeł finansowania kultury.

- Już w pierwszych wypowiedziach po uzyskaniu nominacji na ministra kultury deklarował Pan chęć stworzenia połączeń pomiędzy światem biznesu i kultury jako sposobu na dofinansowanie tej dziedziny. W jaki sposób zamierza Pan to osiągnąć?

— Między innymi angażując w sprawy polskiej kultury najbardziej kreatywnych ludzi polskiej gospodarki.

- Przecież jest to okres wyjątkowo trudny dla polskich przedsiębiorstw, które poszukują teraz raczej możliwości oszczędzenia pieniędzy niż ich wydawania...

— Nie zmienia to faktu, że wiele firm w sposób istotny wciąż finansuje kulturę. Aby jednak związek biznesu z kulturą mógł się rozwijać w pierwszej kolejności należy stworzyć podstawy instytucjonalne tego związku. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że poszukiwanie wsparcia u przedsiębiorców skupionych na przykład w Polskiej Radzie Biznesu oznacza, że odwołujemy się do autorytetów, które kojarzone są z niewiarygodnym sukcesem gospodarczym. Jeśli tacy ludzie będą w stanie cokolwiek ze swojej wiedzy, doświadczenia i umiejętności zamieniania słów w działanie przekazać polskiej kulturze, to na pewno wyniknie z tego wiele dobrych rzeczy. Chodzi mi jeszcze o coś innego, o rozbudzenie poczucia obywatelskiej misji, zarówno u człowieka sukcesu, jak i firmy.

- Czyli o coś na kształt amerykańskiej idei, zwanej „corporate citizenship”?

— Właśnie tak, to jest pojęcie funkcjonujące w dojrzałych i mądrych demokracjach.

- Jak Pan chce to pojęcie zaszczepić na polskim gruncie?

— Niestety, nie mogę w tej sprawie wydać dekretu, który nakazałby pewne zachowania i poprawił świadomość przedsiębiorców w zakresie powinności obywatelskich ich firm. Mogę jedynie użyć perswazji, rozmowy, próbować włączać polskich biznesmenów w nurt wydarzeń artystycznych i przekonać ich do idei przyjaźni środowisk gospodarczych z kulturą. Moim zadaniem będzie kreowanie takich związków i ich koordynacja. Na przykład staram się, by przewodniczącym komitetu obchodów Roku Gombrowiczowskiego był Janusz Palikot, filozof z wykształcenia, człowiek o wielkiej pasji w dziedzinie kultury, a jednocześnie jedna z tych osób, które legitymują się sukcesem gospodarczym.

- Czy wie już Pan, w jaki sposób sformalizować przepływ środków finansowych ze sfery biznesu do sfery kultury?

— W tym pytaniu odczytuję brak wiary w sens demokracji.

- Pytam o konkretne procedury, zmiany legislacyjne, na przykład w prawie podatkowym.

— Oczywiście, trzeba budować model, który da przedsiębiorcom motywację do przekazywania części tego, co jest podatkiem, pod wybrany przez nich adres związany z kulturą. Nad takim modelem będę pracował i przekonywał premiera i radę ministrów do tej koncepcji. Ale muszę być realistą. Mamy obecnie do czynienia z utrwalonym kryzysem finansów publicznych, który przekłada się na spowolnienie wzrostu gospodarczego. Dlatego sprawą fundamentalną jest ożywienie gospodarki i powrót do tempa jej wzrostu na poziomie przynajmniej 5 procent. Wtedy dopiero będziemy mogli myśleć o wprowadzaniu jakichś, skądinąd koniecznych, rozwiązań instrumentalnych w zakresie pozyskiwania przez kulturę dodatkowych środków.

- Teraz jest jeszcze za wcześnie na tworzenie takich procedur?

— Teraz jest to po prostu niemożliwe, ponieważ niedostatki w budżecie są na tyle dotkliwe, że trudno sobie wyobrazić, by minister finansów zgodził się na jakiekolwiek uszczuplenie wpływów pochodzących z podatków, jakie płacą firmy. Podkreślam jednak, że nad takim modelem będę pracował, bo wierzę, że gospodarka ruszy i będzie możliwość jego wprowadzenia.

- Mówił Pan niedawno, że trzeba dołożyć starań, by polska kultura zaczęła korzystać z możliwości dofinansowania ze środków Unii Europejskiej...

— Jest to elementarne zadanie edukacyjne. Musimy się nauczyć przede wszystkim dwóch rzeczy. Pierwszą z nich jest respektowanie procedur. Nam się wydaje, że w Polsce mamy do czynienia z rozbuchaną biurokracją, a tak naprawdę jest ona niewinnym źrebięciem w porównaniu z procedurami Unii Europejskiej w zakresie rozdzielania funduszy. Procedury te musimy uszanować. Inną sprawą jest konieczność nauczenia się postępowania według nich.

- Ma Pan zamiar wysłać kadry instytucji kulturalnych na szkolenia?

— Zdecydowanie tak. Menedżerów kultury trzeba wykształcić, trzeba w ogóle wykształcić nowe kadry, które byłyby gotowe poprawnie reagować na wyzwania obecnych czasów. Mamy oczywiście sporo ludzi znakomicie zarządzających instytucjami kulturalnymi, ale ich wartość i sprawność wynika z wcześniejszych doświadczeń zawodowych. Pamiętam czas, kiedy nie rozumiałem, do czego może być przydatny komputer w teatrze. Dzisiaj jest inaczej, potrzebujemy profesjonalnych menedżerów kultury. Dwie najistotniejsze moim zdaniem domeny, które wymagają wdrożenia podejścia biznesowego, to fund raising (mobilizacja kapitału) oraz ta przestrzeń, która mieści się pomiędzy turystyką a kulturą, czyli infrastruktura i usługi. Trzeba wreszcie zauważyć, że na tworzeniu kultury można całkiem dobrze zarabiać.

Waldemar Dąbrowski

— absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej, stypendysta the British Council, Goethe Institut oraz Departamentu Stanu USA. Ukończył też Executive Programme for Leaders in Development na Harwardzie. Założył Klub

Riwiera-Remont.

W latach 1979-1981 był zastępcą dyrektora Wydziału Kultury Urzędu Miasta Warszawy. W 1982 r. objął dyrekcję Centrum Sztuki Studio w Warszawie. Doprowadził do powstania orkiestry Sinfonia Varsovia. Był producentem ponad 70 spektakli Teatru Studio, aż po głośną inscenizację „Tamara”, która jako pierwsza sfinansowana została ze środków poza-budżetowych. W latach 1990-94 był wiceministrem kultury i sztuki — szefem Komitetu Kinematografii. Jest inicjatorem Festiwalu Gwiazd w Międzyzdro-jach. W latach 1994-98 był prezesem PAIZ. Od września 1998 r. był dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego — Opery Narodowej. Od miesiąca jest ministrem kultury.