W ostatnim czasie wiele mówi się, że rok 2010 ma być rokiem walut i akcji
rynków wschodzących. Koronnym argumentem za taką tezą jest nie tylko poprawa
koniunktury w gospodarce, ale przede wszystkim spadek awersji inwestorów do
ryzyka. Czy rzeczywiście czynnik ten ma szansę wspomóc rynki finansowe w
nadchodzącym roku?
Premia za ryzyko to czynnik o tyle kłopotliwy, że trudno
go wprost zmierzyć. Receptą jest posłużenie się jako substytutem szeregiem
wskaźników pomocniczych. Jednym z nich jest VIX. VIX to indeks zmienności
implikowanej, czyli kosztu nabycia opcji finansowych. Opcje to instrumenty,
które pozwalają zabezpieczać się przed nieoczekiwanym spadkiem lub wzrostem cen
aktywów. Zmienność implikowana stanowi więc swego rodzaju koszt ubezpieczenia
portfela. Im obawa o przyszłość inwestorów będzie wyższa, tym wyższy będzie
koszt takiego ubezpieczenia. Jak wyglądały historyczne notowania VIX? Pod koniec
2008 roku osiągnął niespotykany poziom 79. Od tego czasu trwa systematyczny i
nieustanny spadek wskaźnika, który należy odbierać jako znak poprawy nastrojów
na giełdach. Obecnie VIX notuje obecnie wartość 17, czyli poniżej poziomu swojej
20-letniej średniej (21). Wprawdzie w końcówce ostatniej hossy jego wartość
spadła nawet do 10, jednak nie zmienia to faktu, że ponadprzeciętna premia za
ryzyko związana z ostatnim kryzysem została już skonsumowana.
Inny interesujący wskaźnik to iTraxx. Indeks iTraxx to średnia liczona na podstawie instrumentów kredytowych, której wartość stanowi odbicie zapatrywań inwestorów na ryzyko bankructwa przedsiębiorstw. iTraxx liczony dla próby 40 firm europejskich o ratingu subinwestycyjnym spadł z rekordowego poziomu 1147 pkt. w grudniu 2008 do zaledwie 394 obecnie. Innymi słowy, inwestorzy obecnie znacznie mniej obawiają się kłopotów finansowych przedsiębiorstw niż jeszcze rok temu. Ta zmiana to kolejny argument za tezą, że poprawa nastrojów odegrała niebagatelną rolę w ostatnich dynamicznych zwyżkach cen akcji. Obecne poziomy wskaźnika, podobnie jak w przypadku VIX, są niższe od średniej historycznej (414 za ostatnie 5 lat), ale wyższe od poziomów sprzed 2007 roku.
Ostatni interesując indykator, na który chciałbym zwrócić uwagę, to TED. Wskaźnik TED stanowi różnicę pomiędzy dolarowym LIBORem, a oprocentowaniem bonów skarbowych w USA. Może on być więc interpretowany jako miara ryzyka kredytowego sektora bankowego. Na dzień dzisiejszy 3-miesięczny TED plasuje się na poziomie około 0,2 proc., czyli zarówno poniżej historycznej średniej (0,5 proc. za ostatnie 20 lat), jak i kolosalnych poziomów z końca 2008 roku, kiedy to TED sięgnął 4,5 proc. Innymi słowy, inwestorzy niespecjalnie obawiają się obecnie ryzyka kredytowego banków.
Jaki wniosek płynie z krótkiej analizy opisanych powyżej wskaźników? Premia za ryzyko na globalnych rynkach jest obecnie stosunkowo niska, a więc potencjał do wzrostu cen ryzykownych z tytułu jej kompresji jest ograniczony. Niewykluczone, że awersja inwestorów do ryzyka będzie dalej spadać, ale scenariusz ten należy uznać za mało prawdopodobny. Czynnik ten raczej będzie rynkom akcji w przyszłości przeszkadzać, aniżeli pomagać.
Adam Zaremba, Doradca inwestycyjny Superfund TFI