Prezydent będzie mediatorem, nie wyklucza wcześniejszych wyborów

Polska Agencja Prasowa SA
opublikowano: 2006-01-18 06:56

Na prośbę Platformy Obywatelskiej prezydent Lech Kaczyński podjął się pośrednictwa w budowaniu trwałego poparcia dla rządu. Po wtorkowym spotkaniu z prezydentem, liderzy PO Donald Tusk i Jan Rokita ocenili jednak, że wcześniejsze wybory parlamentarne wydają się bardzo prawdopodobne.

Na prośbę Platformy Obywatelskiej prezydent Lech Kaczyński podjął się pośrednictwa w budowaniu trwałego poparcia dla rządu. Po wtorkowym spotkaniu z prezydentem, liderzy PO Donald Tusk i Jan Rokita ocenili jednak, że wcześniejsze wybory parlamentarne wydają się bardzo prawdopodobne.

    Prezydent "nie ukrywał, że nie wyklucza wcześniejszych wyborów i nie uważa tego rozwiązania za najgorsze" - relacjonował szef PO Donald Tusk na konferencji prasowej po wieczornym spotkaniu.  

    Lech Kaczyński zgodził się jednak na przeprowadzenie konsultacji politycznych ze wszystkimi partiami politycznymi.

    "Mamy nadzieję, że ta misja ostatniej szansy przyniesie skutek" - powiedział Tusk. W rozmowie z dziennikarzami po konferencji przyznał, że odniósł wrażenie, iż Lech Kaczyński nie chce aktywnie włączać się w rozwiązanie kryzysu i skłania się ku wcześniejszym wyborom.

    Liderzy PO są zaniepokojeni tym, że prezydent skłania się do takiej interpretacji uregulowań dotyczących terminu zakończenia prac nad budżetem państwa na 2006 rok, która pozwalałaby na skrócenie kadencji Sejmu na przełomie stycznia i lutego, jeżeli do końca stycznia budżet nie trafi do podpisu prezydenta.  

    Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Robert Draba podkreślił na briefingu po spotkaniu, że skłanianie się ku tej interpretacji nie oznacza, iż prezydent zamierza podjąć decyzję o rozwiązaniu Sejmu.

    Zdaniem Rokity, zakończenie prac parlamentarnych do końca stycznia "jest mało prawdopodobne". Ponadto - w jego ocenie - Sejm w ostatnich tygodniach działał pod wpływem "błędu konstytucyjnego" w tej sprawie.

    "Wielokrotnie marszałek Sejmu w tej sprawie wprowadził Izbę i opinię publiczną w błąd. Wielokrotnie mówił o tym, że Sejm i Senat musza zdążyć z procedurami budżetowymi do 18 lutego" - podkreślił Rokita.

    Problem z interpretacją konstytucyjnych terminów prac nad budżetem wziął się z tego, że ustawa budżetowa została złożona w Sejmie dwukrotnie: 30 września 2005 roku przez rząd Marka Belki i ponownie 19 października, już podczas obecnej kadencji Sejmu.Zgodnie z interpretacją przyjmowaną przez prezydenta, 4-miesięczny okres przewidziany w konstytucji na uchwalenie budżetu przez parlament upływałby już na przełomie stycznia i lutego. Potem, w ciągu 14 dni, prezydent miałby czas na decyzję, czy rozwiązać Sejm.

    Głosowanie nad ustawą budżetową w Sejmie zaplanowano na 24 stycznia. Następnie musi zająć się nią Senat.

    Choć liderzy PO - jak zapewnili - przyjęli z uznaniem i wdzięcznością fakt, że prezydent podjął się misji "ostatniej szansy" dla stworzenia stabilnej większości rządzącej, to po wtorkowej rozmowie przypuszczają, "że niestety niechciane przez Polaków i niechciane przez Platformę Obywatelską bardzo szybkie kolejne wybory parlamentarne stały się bardziej prawdopodobne".

    "Dlatego PO od dzisiaj będzie w stanie intensywnych przygotowań do wcześniejszych wyborów parlamentarnych. Bez satysfakcji i bez refleksji. Musimy się od dziś przygotować się do wcześniejszych wyborów" - podkreślił Tusk.

    Zaznaczył, że wcześniejsze wybory nie są planem PO. "Nie mamy my - jako Polacy - żadnej gwarancji, że wybory w marcu lub kwietniu zmienią w sposób zasadniczy sytuację w Polsce" - ocenił szef PO.