To, że Gent Holding (GH), czyli grupa dziewięciu firm, zbierająca pieniądze na inwestycje w nieruchomości, chce uciec w restrukturyzację, ujawniliśmy w grudniu 2020 r. W maju 2021 r. napisaliśmy, że pierwsze podejście do układu z wierzycielami skończyło się kompletnym fiaskiem, a w sierpniu 2021 r., że taki sam finał czeka drugą uproszczoną restrukturyzację, tym razem spółki powstałej z połączenia firm z grupy GH, czyli Quantum Fund (QF). Mimo tych porażek Józef Rytel, prezes i właściciel QF, nie składa broni - chce trzeciej restrukturyzacji, w formie przyspieszonego postępowania układowego. Wierzyciele, którym QF winny jest ponad 140 mln zł, wolą jednak odsunąć go od władzy, m.in. dlatego wnoszą o sanację i upadłość spółki.
Nie 100, lecz 70 proc.
QF jeszcze pod szyldem GH był zaangażowany w różne inwestycje nieruchomościowe – głównie prywatne akademiki pod marką LIV, ale też odnawianą kamienicę, kameralny hotel i osiedle domów. Na ich realizację zebrał od inwestorów indywidualnych (na trzy sposoby: obligacje, pożyczki oraz sprzedaż lokali lub działek) grubo ponad 100 mln zł. Potem jednak popadł w gigantyczne tarapaty finansowe, z których chciał wyjść dzięki uproszczonej restrukturyzacji. Z marnym skutkiem.
Mimo to Józef Rytel wciąż chce uzdrawiać finanse spółki.
- Możliwe są różne scenariusze restrukturyzacji, jednak najbardziej prawdopodobny jest taki, że część projektów z naszego portfela zostanie sprzedana tu i teraz, a część będzie prowadzona dalej, by wygenerować większe zyski – kreśli plany Józef Rytel.
By je zrealizować, szef i właściciel QF złożył w sądzie wniosek o otwarcie przyspieszonego postępowania układowego (PPU).
- Wniosek zakłada spłatę zobowiązań QF na poziomie 70 proc. w ciągu 3-4 lat. Możliwe jest jednak, że uda się zaspokoić wierzycieli w większym stopniu, bo wyceny nieruchomości systematycznie rosną – mówi Józef Rytel.
Zapewnia, że o planowanej redukcji zobowiązań informował wcześniej wierzycieli QF. Ci, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą jednak zgodnie, że nic takiego się nie zdarzyło, ale przeciwnie – Józef Rytel dotychczas konsekwentnie obiecywał, że wierzyciele zostaną zaspokojeni w całości.

Układ, sanacja lub upadłość
Jak pisaliśmy w „PB” – już wcześniej prezes QF nieraz mijał się z prawdą. Było tak choćby, gdy przekonywał inwestorów do głosowania za układami poszczególnych firm z grupy GH, nie mówiąc im, że te firmy… właśnie znikają, łącząc się w QF, i w związku z tym żadnych układów z wierzycielami nie będą mogły zawrzeć.
W tej sytuacji nie może dziwić, że większości z poszkodowanych kilkuset wierzycieli zależy przede wszystkim na odsunięciu Józefa Rytla od zarządzania QF. To dlatego część z nich wystąpiła o otwarcie postępowania sanacyjnego, w ramach którego władzę w firmie przejmuje zarządca (do sądu trafiło 10 wniosków o tę formę restrukturyzacji). Inni wnieśli o ogłoszenie upadłości QF i ustanowienia syndyka (tego domaga się kilkudziesięciu obligatariuszy spółki, zabezpieczonych hipotecznie na jej nieruchomościach). Zgodnie z prawem pierwszeństwo w rozpoznaniu mają wnioski o restrukturyzację.
- Liczę, że uda mi się przekonać większość wierzycieli do przyspieszonego postępowania układowego - tym, że to rozwiązanie jest znacznie tańsze niż sanacja i tym, że to nie ja będę je prowadził, ale niezależny doradca restrukturyzacyjny. We wniosku znajduje się propozycja, by zarządcą przymusowym spółki na czas restrukturyzacji został Tomasz Ryżyński – mówi Józef Rytel.
Co do kosztów, rzeczywiście w przypadku spółki takiej jak QF wynagrodzenie nadzorcy w PPU może maksymalnie sięgnąć ponad 160 tys. zł, a zarządcy w sanacji – ponad 0,5 mln zł. Części wierzycieli nie podoba się jednak to, że PPU ma prowadzić Tomasz Ryżyński, czyli prezes spółki MGW Doradca Restrukturyzacyjny, która pełniła rolę nadzorcy układu w uproszczonym postępowaniu restrukturyzacyjnym QF. Nasi rozmówcy sugerują, że może on działać w porozumieniu z Józefem Rytlem, do którego nie mają za grosz zaufania.
Tomasz Ryżyński kategorycznie temu zaprzecza. Przypomina, że to on, ze względu na problem z uzyskaniem od Józefa Rytla wiarygodnych danych, złożył do sądu wniosek o uchylenie skutków obwieszczenia o otwarciu uproszczonej restrukturyzacji. I podkreśla, że zanim to zrobił, faktycznie zgodził się na wskazanie jego kandydatury we wniosku o PPU, ale tylko pod warunkiem, że szef QF zgodzi się na oddanie władzy nad spółką w trakcie restrukturyzacji.
Podejrzane transakcje
Wierzyciele przekonują jednak, że sanacja lub upadłość będzie lepsza z jeszcze jednego powodu: w tych postępowaniach możliwe będzie ubezskutecznienie opisanych przez „PB” kontrowersyjnych transakcji, zawieranych przez spółki z grupy GH już po tym, jak utraciła płynność.
Chodzi m.in. o umowy, w wyniku których kilka projektów nieruchomościowych przejęły alternatywne spółki inwestycyjne, zarządzane przez Tier Investment (TI). To firma, która wcześniej jako Gent Investment działała w ramach GH, a dziś jest zarządzana i kontrolowana przez Kamila Bileckiego, byłego członka rad nadzorczych aż siedmiu spółek z grupy GH. Wątpliwości budzi też to, że Józef Rytel, jako prezes firm z grupy GH, spłacał niektórych wierzycieli kwotami idącymi w setki tysięcy złotych, a także ustanawiał na ich rzecz milionowe hipoteki.
Za faworyzowanie wybranych wierzycieli w sytuacji niewypłacalności grozi odpowiedzialność karna. Tym i innymi wątkami działalności byłego GH (m.in. podejrzeniem oszustwa oraz naruszenia prawa bankowego i ustawy o rachunkowości) zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Zdaniem poszkodowanych inwestorów zarówno śledczy, jak i sąd upadłościowo-restrukturyzacyjny w sprawie QF działają opieszale. W przypadku tego ostatniego ma chodzić m.in. o „szukanie na siłę” błędów formalnych we wnioskach o sanację, składanych przez wierzycieli. Co na to sąd? Jego biuro prasowe przekazało nam, że sąd zajmuje się wszystkimi złożonymi wnioskami o restrukturyzację i upadłość QF i (zapewne po połączeniu) prawdopodobnie rozpozna je do końca roku.