Resort środowiska podniesie stawki za rzeczny transport towarów i pasażerów oraz korzystanie ze śluz. Ucierpią firmy żeglugowe i odradzające się mariny
4 mld zł — na tyle Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju szacuje
inwestycje w poprawę żeglowności polskich rzek. Urzędnicy zapewniają, że
dzięki temu zostanie usprawniony transport towarów i pasażerów. Plany
rozwoju transportu wodnego może jednak pokrzyżować resort środowiska,
który w projekcie Prawa wodnego zapowiada znaczne podwyżki opłat za
wodny przewóz towarów i pasażerów oraz za korzystanie ze śluz. W efekcie
rzeczna przeprawa może być droższa niż przejazd autostradą.
Obecnie opłata „za przejście przez śluzę lub pochylnię” wynosi 7,24 zł w
godzinach 7.00-16.00, po czwartej po południu jest dwukrotnie wyższa.
Ministerstwo Środowiska zamierza stawki uzależnić od najniższego
wynagrodzenia. W efekcie przed 16.00 opłata sięgnie 2 proc. najniższej
płacy (czyli 35 zł), po 16 — 4 proc. (70 zł). Koszty wzrosną więc
pięciokrotnie. Bosmani ze Stowarzyszenia Marin Odrzańskich protestują,
obawiając się, że odradzająca się turystyka ugrzęźnie na mieliźnie.
Na mieliźnie
— Chcąc pokonać 224 km szlak wodny z Gliwic do Brzegu Dolnego, czyli
odcinek, na którym działają członkowie naszego stowarzyszenia, należy
pokonać 29 śluz. W skrajnym przypadku suma opłat za pokonanie tego
odcinka może wynieść 2030 zł (obecnie 419,92 zł).
Dla porównania, pokonanie tej samej odległości autostradą to dla
samochodu osobowego koszt około 23 zł — szacuje Krzysztof
Kulwicki, sekretarz zarządu Stowarzyszenia Marin Odrzańskich. Stawki
autostradowe dotyczą tras zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg
Krajowych i Autostrad, na których kierowcy aut osobowych płacą 10 gr za
km. Tańszy od kosztów śluzowania jest nawet przejazd starą ciężarówką,
spełniającą normy emisji Euro 3.
Koszt pokonania 224 km przekracza wówczas 1000 zł. Stowarzyszenie Marin
Odrzańskich proponuje zwolnienie małych statków oraz jednostek
sportowo-turystycznych z opłat za śluzowanie. W przeciwnym razie, jak
podkreśla Krzysztof Kulwicki, „niewielu będzie stać na poznanie naszego
kraju z pokładu statku rzecznego czy kajaka”.
— Sens stracą wszelkie inwestycje prowadzone przez samorządy i osoby
prywatne, związane z budową przystani rzecznych nad Odrą — uważa
Krzysztof Kulwicki.
Porty i mariny wyrastają jak grzyby po deszczu. Jednym z największych
projektów jest Zachodniopomorski Szlak Żeglarski, obejmujący rozbudowę
portów i przystani jachtowych Zalewu Szczecińskiego i na wybrzeżu
Bałtyku.
Wartość inwestycji to prawie 230 mln zł, a wkład unijny jest szacowany
na 92,5 mln zł. Znacznie mniejszą, ale ważną dla lokalnego rozwoju, jest
budowa mariny w Brzegu, kosztująca 5 mln zł (w tym 2 mln zł na przystań
dla łodzi i kajaków).
Niemiecki przykład
Rada Kapitanów Żeglugi Śródlądowej zwraca uwagę także na wzrost stawek
za przewóz pasażerów i towarów drogami wodnymi. Kapitanowie szacują, że
opłaty zwiększą się trzykrotnie oraz — zgodnie z projektowanymi
przepisami — będzie można je wprowadzić na wodach swobodnie płynących.
Andrzej Podgórski, wiceprezes rady, proponuje ograniczyć obciążenia
tylko do odcinków regulowanych.
Uważa, że trzeba dać resortowi infrastruktury możliwość zawieszenia
opłat ze względu na nieodpowiednie parametry eksploatacyjne albo złe
utrzymanie. Powołuje się na dotyczący Niemiec wyrok unijnego Trybunału
Sprawiedliwości, dopuszczający „zwolnienie z opłat za usługi wodne w
celu piętrzenia oraz prowadzenia żeglugi”. © Ⓟ
Drogocenna woda
Resort środowiska w projekcie Prawa wodnego zdecydował się nie tylko
podnieść opłaty dla żeglugi, ale także wprowadzić płatności za
korzystanie z wody przez firmy do tej pory zwolnione z tego obowiązku.
Zgodnie z nowymi przepisami, za korzystanie z wody do chłodzenia
urządzeń będą płacić firmy energetyczne. Nieopłacalna stanie się także
hodowla karpi i innych ryb, bo przedsiębiorcy z tej branży słono zapłacą
za nawadnianie stawów. Resort środowiska tłumaczy zmiany koniecznością
dostosowania przepisów do unijnych dyrektyw, zgodnie z którymi każdy
musi płacić za używanie wody.