Wsparcie inwestorów finansowych: Enterprise Investors (EI) i DGA, okazuje się niewystarczające. R&C Union, zarządzające siecią restauracji i klubów pod szyldami Sioux, Fenix, Lizard King oraz Fever, notowane na małej giełdzie szuka kolejnego inwestora.
— Przegłosowaliśmy emisję akcji bez prawa poboru w wysokości 1-10 mln zł. Wierzymy, że pozyskane pieniądze pomogą nam wyprowadzić spółkę na prostą, teraz jesteśmy w fazie restrukturyzacji — mówi Andrzej Głowacki, prezes DGA, które ma 29,7 proc. akcji DGA.
Największym akcjonariuszem jest fundusz EI, który ma 32 proc. akcji, 7,2 proc. ma Jacek Krzyżaniak. R&C Union miało w ubiegłym roku 12,3 mln zł straty. Ostatni raz na plusie było w 2008 r., gdy przy przychodach sięgających 14 mln zł miało 1,75 mln zł zysku. W kolejnych latach było już tylko gorzej — w 2009 r. gastronomiczna sieć miała 4,3 mln zł straty, w 2010 r. 5,9 mln zł. Nic dziwnego, że szef DGA nie liczy na to, że inwestorzy ustawią się w kolejce. Choć wierzy, że ktoś się odważy.
— Rozmawiamy z kilkoma potencjalnymi inwestorami finansowymi i branżowymi — twierdzi Andrzej Głowacki.
Do branży restauracyjnej głośno wszedł ostatnio znany inwestor giełdowy Krzysztof Moska, kupując akcje Polskiego Jadła i Leśnego Runa (czytaj niżej), jednak na razie nie wyraża zainteresowania R&C Union. — Na dzisiaj nie jest to dla mnie przewodnia idea, ale czekam na konkretną ofertę ze strony zarządu — mówi Krzysztof Moska.
Całkowity brak zainteresowania kupnem akcji R&C Union wyraża Sfinks Polska.
— Zawsze z uwagą obserwujemy to, co dzieje się w branży gastronomicznej, a w szczególności śledzimy możliwość potencjalnych akwizycji. Jednak po zapoznaniu się z raportem R&C Union za drugi kwartał nie widzę korzyści, jakie moglibyśmy odnieść z inwestycji — mówi Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska.
— Na restauracje ciężko jest dzisiaj znaleźć nabywców. Konsumenci zaciskają pasa i chociaż sytuacja nie jest tragiczna, to utrzymanie się na rynku wymaga już nie tylko dobrej lokalizacji, ale również rewelacyjnego konceptu. Czynsze za wynajem nie pospadały na tyle, żeby wystarczył zaledwie dobry pomysł na restaurację. Analizując R&C Union należałoby spojrzeć na obroty każdej placówki, a te są zazwyczaj niższe niż konkurencyjnych w podobnych lokalizacjach — tłumaczy pragnąca zachować anonimowość osoba związana z branżą gastronomiczną.
OKIEM EKSPERTA
W tym roku będzie odbicie
JAROSŁAW FRONTCZAK
analityk handlu detalicznego z PMR Publications
R&C Union od kilku lat dekla ruje otwieranie kolejnych placówek, a pod koniec roku okazało się, że ma ich mniej niż na początku. W 2008 r. pod najbardziej znaną ich marką — Sioux — było 15 lokali, w 2011 — 13, a teraz 11. Jednocześnie dynamicznie rozwija się główny konkurent oferujący ten sam typ arabsko-amerykańskiej kuchni, czyli Sfinks Polska, który dwa lata temu również był w poważnych kłopotach finansowych, ale potrafił się z tego podnieść. Branża sieciowych restauracji z tego segmentu ucierpiała na kryzysie — w 2009 r. w 40 sieciowych markach działało 274 restauracji, a w kolejnych latach liczba spadła do 255. W tym roku nastąpi odbicie i według planów przedstawianych przez sieci liczba placówek może sięgnąć nawet 300. Natomiast wartość rynku restauracji sieciowych i niesieciowych powinna przekroczyć w tym roku 4 mld zł (wobec 3,9 mld zł w 2011 i 4,5 mld zł w 2008).