Polsko-brytyjskie Embargo pomagające restauratorom lojalizować klientów wesprze ich też w dostawach. Zapewnia, że ma argumenty, by odebrać nieco rynku Pyszne.pl czy Uber Eats.
Gastronomów czeka w tym roku dalsze szukanie oszczędności i optymalizacji, by sprostać rosnącym kosztom działalności. Z pomocą idą im takie start-upy jak Rebel Tang (operator tzw. wirtualnych restauracji), Choice QR (oprogramowanie do zarządzania lokalem), czy Embargo.
Ostatnia z firm oferuje aplikację lojalnościową zastępującą tradycyjne pieczątki oraz system CRM do analizy danych o klientach i spersonalizowanej komunikacji (np. nagradzania). Właśnie rozszerzyła ofertę o obsługę zamówień z dowozem i odbiorem, rzucając rękawicę międzynarodowym graczom. Współpracuje ze Stuartem z grupy DPD, ale restauratorzy mogą też korzystać z własnej floty.

Embargo inne niż Pyszne.pl czy Uber Eats
Embargo rozpoczęło testy w ubiegłym kwartale z ponad 50 lokalami, obecnie obsługuje ich ponad 100 w czterech miastach, m.in. w Warszawie i Krakowie. Wkrótce rozszerzy zasięg o kolejne cztery, w tym Gdańsk i Wrocław. Weszło tym samym na wart 3-4 mld zł rynek, który w Polsce jest zdominowany przez Pyszne.pl z 43-procentowym udziałem w 2021 r. – według branżowego raportu firmy kurierskiej Stava. Dwucyfrowy udział mieli jeszcze Uber Eeats i Glovo, a własne kanały restauratorów odpowiadały za 28 proc. rynku internetowego zamawiania jedzenia.
– Rynek dostaw jedzenia jest przepełniony firmami oferującymi te same usługi, które w długim okresie mają dla restauratorów ograniczoną wartość. Różnimy się od Pyszne.pl czy Uber Eats. Nie kusimy lokali bazą zarejestrowanych użytkowników, ale oferujemy oprogramowanie umożliwiające budowę powtarzalnego dochodu, maksymalizację zysku na każdym zamówieniu i rozwój relacji z najważniejszymi klientami. Restauratorzy postrzegają naszą aplikację jako własną platformę – przekonuje Frederick Szydłowski, który założył Embargo z Tsewangiem Wangkangiem.
Przekonuje, że stworzyli prawdopodobnie jedyną platformę, w której powstanie i rozwój są zaangażowani sami restauratorzy. Przed uruchomieniem dostaw firma przeanalizowała z nimi wszystkie istniejące serwisy, by ustalić ich słabe strony.
– Na bazie wszystkich uwag zbudowaliśmy dokładnie system oczekiwany przez restauratorów i właścicieli kawiarni, piekarni, czy cukierni – stwierdza Frederick Szydłowski.

Wśród inwestorów były wiceprezes Aliora
Start-up powstał w Wielkiej Brytanii, a pierwszego płacącego klienta zdobył latem 2019 r. Zamknięcie branży w obliczu pandemii koronawirusa zahamowało jego rozwój. Od lipca 2021 r. notuje trzycyfrowy wzrost kluczowych wskaźników – skali działalności jednak nie ujawnia. Zarabia na miesięcznej opłacie za dostęp do CRM – w Polsce 99-199 zł – oraz prowizji za zamówienia w dostawie i z odbiorem. Zapewnia, że jest ona o ponad połowę niższa niż u konkurencji.
Z Embargo korzysta prawie 1,5 tys. lokali, z czego 650 w Polsce, gdzie firma wystartowała ponad rok temu. To m.in. Coffeedesk, Bułkę Przez Bibułkę i Browar Tenczynek Janusza Palikota. Do końca roku firma chce zdobyć ponad 1,2 tys. punktów, w tym połowę w Polsce.
Start-up zebrał od inwestorów dotychczas ok. 3 mln USD, głównie od aniołów biznesu. Wśród nich są Filip Gorczyca – były wiceprezes Alior Banku, a obecnie członek rady nadzorczej wielu spółek, w tym CCC – oraz związani z giełdową spółką IT NTT System Tadeusz i Maciej Kurek. Teraz przygotowuje rundę na 1-2 mln USD, by rozszerzyć ofertę, przyspieszyć na obecnych rynkach i pojawić się na jeszcze jednym lub dwóch.
– Polska pozostanie dla nas jednym z kluczowych rynków. Jest świetną bazą do obsługi całego regionu, to jeden z większych rynków jedzenia i picia w Europie, a polscy przedsiębiorcy należą do grona najbardziej kreatywnych i innowacyjnych. Liczba nowych konceptów gastronomicznych, modeli biznesowych i trendów pojawiających się w Polsce jest niesamowita, a restauratorzy są bardzo otwarci na nowe technologie – mówi Frederick Szydłowski.
Z moich obserwacji z ostatnich miesięcy wynika, że konsumpcja w gastronomii nie spada, popyt jest wciąż duży. Być może mamy do czynienia z tzw. efektem czerwonej szminki i wizyta w restauracji ma zastąpić inne, droższe zachcianki. Restauratorzy nie mogą jednak spać spokojnie – sytuacja jest dynamiczna, więc musimy na bieżąco monitorować zmieniające się koszty i oczekiwania konsumentów. Łatwiej jest dużym graczom, którzy z racji skali mają lepsze warunki u dostawców i mają odpowiednie struktury do zbierania informacji, ich przetwarzania i reagowania. W związku z tym dobrym rozwiązaniem dla indywidualnych działalności jest dołączenie do franczyzowych sieci zapewniających niezbędne wsparcie.