„Więcej płacimy Jimowi, wiceprezesowi ds. marketingu, który jest absolwentem Penn State, niż prezesowi Hankowi Buffordowi, który ukończył Harvard. Po prostu nie mogę tego zrozumieć” – mówi jeden z menedżerów. „Czego nie rozumiesz?” – pyta drugi. „Bez sprzedaży generowanej przez Jima w ogóle nie potrzebowalibyśmy prezesa ani nikogo innego”.
Ten dialog z podręcznika „MBA w dziesięć dni” Stevena A. Silbigera dobitnie dowodzi, że wykształcenie marketingowe może więcej znaczyć dla kariery niż ukończenie jednej ze szkół należących do Ligi Bluszczowej. Dodatkowo autor podpiera się autorytetem guru w tej dziedzinie – Philipa Kotlera, którego zdaniem ważkość marketingu wynika z jego roli integracyjnej: spaja on wszystkie sfery działalności, funkcje i procesy firmy oraz zwraca się bezpośrednio do klientów, głównie poprzez reklamę i dział sprzedaży.

– MBA to dobry wybór dla kogoś, kto ma co najmniej kilka lat doświadczenia zawodowego, czuje pociąg do kierowania zespołami, ale brakuje mu wiedzy dotyczącej choćby marketingu. Dzięki formalnej edukacji łatwiej poukładać sobie w głowie pewne zagadnienia zarządcze, poznane wcześniej od strony praktycznej – podkreśla dr Sergiusz Prokurat, ekonomista i autor książki „Praca 2.0. Nie ukryjesz się przed rewolucją rynku pracy”.
W wierszu „Mieszkańcy” Julian Tuwim pisał o „strasznych mieszczanach, którzy są „zapięci szczelnie” i „widzą wszystko oddzielnie”: „Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo…”. To samo dzieje się z niektórymi liderami – ograniczają się do swojej działki, np. zakupów, produkcji lub kadr, nie dostrzegając złożoności przedsiębiorstwa oraz rynkowego ekosystemu, w którym przyszło im operować. Opanowanie marketingu pozwala patrzeć na swoją instytucję z lotu ptaka – tylko tak da się uchwycić powiązania między poszczególnymi jej częściami i strukturami. Czego jeszcze można się nauczyć na studiach MBA?
Weź udział w IV edycji Akademii Lidera - cyklu 5 spotkań budujących kompetencje menedżerskie >>
Taka była, według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń (Sedlak & Sedlak), mediana płac absolwentów MBA w 2020 r. W przypadku osób bez takich studiów była ona znacznie niższa - wyniosła 5094 zł.
Iskrzenie między mózgami
Niektóre uczelnie proponują dziwaczne przedmioty. Tymczasem klasyczne programy MBA, oferowane np. przez Harvard, Stanford i Wirginię, obejmują dziewięć bloków tematycznych – podaje Steven A. Silbiger. Drugie miejsce, po marketingu, zajmuje etyka, przez którą należy rozumieć praktyki i standardy pozwalające firmie zachować nieskazitelną reputację i ochronić kadrę kierowniczą przed konfliktem z prawem.
Całkiem niedawno głównym celem przedsiębiorstwa były wyniki finansowe, a szczególnie zyski przynoszone udziałowcom – temu celowi podporządkowane były środki. Ale to już przeszłość – twierdzi Paweł Świć, ekspert ds. sprzedaży B2B i absolwent programu MBA pod szyldem Uniwersytetu Minnesoty i Politechniki Lubelskiej. Dziś równie ważne są, jego zdaniem, moralne, społeczne i ekologiczne konsekwencje działań przedsiębiorstwa.
– Menedżerowie odpowiadają moralnie także przed jednostkami i grupami, które bezpośrednio nie zainwestowały w firmę. Są to m.in. pracownicy, konsumenci, osoby mieszkające w otoczeniu fabryki – tłumaczy specjalista.
Być krótkowzrocznym, skupionym na danych liczykrupą to jedno, a lekceważyć wskaźniki ekonomiczne to coś zupełnie innego. Dlatego tak ważna jest rachunkowość, którą Steven A. Silbiger umieścił wśród przedmiotów MBA na trzecim miejscu. W dawnych czasach podczas rejsu marynarze zapisywali w dzienniku pokładowym, jak daleko popłynęli i co ich po drodze spotkało. O to samo chodzi w rachunkowości, która jest sformalizowanym systemem zapisu zdarzeń gospodarczych w firmie, umożliwiającym uzyskanie, przetwarzanie i prezentację informacji oraz podejmowanie decyzji.
Tuż za podium usytuowała się teoria organizacji – interdyscyplinarna nauka czerpiąca głównie z socjologii i psychologii społecznej. Poszukuje reguł zarządzania złożonymi organizacjami, takimi jak fabryki, by podnieść ich skuteczność i sprawność. Następna jest analiza jakościowa dająca wprawę w obliczeniach statystycznych. Znaczenie tej dyscypliny doskonale uchwycił prof. Garth Saloner z Uniwersytetu Stanforda: umiejętności myślenia kategoriami ilościowymi „z zakresu finansów, zarządzania łańcuchem dostaw, rachunkowości itd., weszły, moim zdaniem, do kanonu wykształcenia menedżera, stały się czymś w rodzaju tabliczki mnożenia – każdy powinien je znać”.
Na analizie jakościowej opiera się kolejny przedmiot studiów MBA – finanse. W latach 80. XX wieku warto było poświęcić się zgłębianiu tej dziedziny. Dyplomy MBA, świadczące o znajomości finansowego abecadła, otwierały ich posiadaczom drzwi renomowanych banków i korporacji. Te zaś zlecały im na dzień dobry zawieranie ogromnych transakcji inwestycyjnych. Wraz z pęknięciem bańki w 1987 r. i kryzysem na rynku akcji młodzi traderzy masowo wylatywali z Wall Street i chwytali się mniej opłacalnych zajęć. Niemniej finanse zawsze będą w cenie.
– Uczą gromadzenia, podziału i wydatkowania zasobów pieniężnych, a są to zagadnienia najważniejsze z punktu widzenia wielu, jeśli nie większości, przedsiębiorców. To decyduje o wysokiej randze tego przedmiotu – wskazuje Paweł Świć.
Zamiast próbować przyswajać wszystkie dostępne informacje na temat świata biznesu – a jest ich naprawdę dużo – naucz się, które mają największe znaczenie, a potem skup się na tym, co naprawdę ważne: na skutecznym działaniu.
Po ostatnim kryzysie, z roku 2008, kontrowersje wzbudza także ekonomia. Wystarczy zacytować „Forbesa”: „Niczym dawni królowie odpędzający astrologów wielkie firmy wyrzucają z pracy współczesnych ekonomicznych wróżbitów. Ich przepowiednie okazały się bowiem zabawne i interesujące, ale niezbyt przydatne”. Potraktujmy jednak te słowa z przymrużeniem oka. Ekonomia nigdy nie zniknie z programów MBA, bo koncentruje się na czymś niezwykle ważnym dla gospodarki – na sposobie, w jaki społeczeństwo zarządza ograniczonymi zasobami planety, by zaspokoić swój nienasycony apetyt. „Działają tu siły podaży i popytu” – wyjaśnia Steven A. Silbiger. Wyobraźmy sobie, że pub zaczął warzyć własne piwo, ale goście zamawiają najczęściej trunek znanej marki. Właściciel sprzedaje więc swój napój w promocyjnej cenie 5 zł za kufel. Choć klienci wolą produkt masowy, wybierają lokalny, bo jest o połowę tańszy.
– To nie wydumane rozważania teoretyków, tylko omawiany przez grupę przypadek z życia. Prawdziwa szkoła biznesu, dla niektórych warta każdych pieniędzy – zachwala Paweł Świć.
Jedynym zagadnieniem w edukacji MBA, które bezpośrednio dotyczy produkcji i usług, jest zarządzanie operacyjne. Reprezentanci tej nauki już od początku XX w. próbują znaleźć magiczną formułę efektywności fabryk. Frederick Taylor widział ją w monitorowaniu robotników, których uważał za leniwych z natury, a Frank i Lillian Gilberthowie nakazywali dzielenie złożonych zadań na części. Z kolei Elton Mayo szukał źródeł wydajności w stanie emocjonalnym pracowników. W ostatnich dekadach dominuje natomiast przekonanie, że Świętym Graalem produktywności jest uczynienie ludzi partnerami spółki.
– Poznanie różnych podejść do motywacji ma pomóc uczestnikom programów MBA w rozwiązywanie problemów organizacyjnych – zaznacza Paweł Świć.

Co krok natykam się na stwierdzenia, że dyplomy MBA przestają się liczyć, co może zniechęcać ambitnych specjalistów i menedżerów do dalszej nauki. Widzę to inaczej. Wyższe studia mają znaczenie i ma znaczenie uczelnia, zwłaszcza o światowej renomie. Zalecam szczególnie zagraniczne programy, bo oprócz wiedzy i prestiżu dają obycie: biegłą znajomość angielskiego lub drugiego języka, kultury anglosaskiej, włoskiej czy francuskiej. To wszystko ułatwia absolwentom współpracę z danymi krajami i rynkami oraz pozwala szybciej awansować w międzynarodowych strukturach.
Pamiętaj na koniec
MBA-owe „must have” zamyka strategia. „Cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i patrz końca” – radził Sokrates. Dokładnie na tym polega myślenie strategiczne. Uczy się go, aby tzw. mindset studenta przełączył się z trybu reaktywnego na proaktywny – zgodnie ze spostrzeżeniem Petera Kotlera, że „najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie“.
Myślenie strategiczne to rodzaj przezorności, umiejętność spojrzenia na dzisiaj z perspektywy jutra, próba przewidzenia długoterminowych skutków działań firmy w odniesieniu do branży, konkurentów i otoczenia biznesowego. Ktoś, kto utożsamia tę dziedzinę z planowaniem, wytyczaniem ścieżki bezbłędnie prowadzącej do wyznaczonych celów, jest bliski prawdy.
Jeszcze jedno: zdecydowana większość ludzi biznesu opiera się w swojej działalności tylko na zdrowym rozsądku i znajomości kilku ważnych zasad. Niektórym to wystarcza, by odnosić sukcesy. Czy jest to jednak argument przeciwko specjalistycznym studiom z zarządzania? W żadnym wypadku. Programy MBA nie sprowadzają się tylko do wiedzy. Oferują także networking. Pozwalają też opanować odpowiednie słownictwo oraz tysiące magicznych formuł, teorii i koncepcji, którymi można zaimponować kolegom i szefom. Trudno o lepszą przepustkę do światowej elity zarządzania.
Na studiach MBA nauczysz się:
• czytać i interpretować sprawozdania finansowe
• opracowywać i wdrażać skuteczne i przejrzyste plany marketingowe
• rozumieć zasady i metody rachunkowości
• praktycznie podchodzić do etyki i praworządności w biznesie
• zakładać i prowadzić firmę
• zarządzać relacjami z szefem
• opracowywać strategie
• rozumieć koncepcję wartości bieżącej
• wykorzystywać techniki ilościowe do oceniania projektów
• wyceniać akcje, obligacje i opcje
• interpretować język prawa gospodarczego
• używać żargonu menedżerów
Na podstawie: „MBA w dziesięć dni” Stevena A. Silbigera