Na początek mały kurs języka, czyli podsłuchana rozmowa w garderobie pewnej aktorki i piosenkarki.

- Mark is the best! – emocjonuje się gwiazda.
Któż to taki? Oczywiście Jennifer Lopez, którą to rzekomo miał znać Marek Belka. A że po latach przyznał, że był to tylko retoryczny chwyt i bujda na resorach, nie oznacza, że przez ten czas słodka J.Lo nie poznała jego dokonań. Bo i poznawać jest co.
Były premier, od zawsze związany ze środowiskiem SLD, ma jako szef NBP niezłą prasę. Wszyscy podkreślają jego zaangażowanie, profesjonalizm, wiedzę. Przecież swego czasu Belka nawet ministrem sportu był. Jest jednak grupa, która już na zawsze chyba uważać będzie, że ten ekonomista gra nie fair. Inwestorzy. To w ich kieszenie uderza słynny już podatek Belki. Ile to akcji Petrolinvestu więcej mogliby dokupić gdyby nie agresywny fiskalizm zaprowadzony przez profesora...a on im jeszcze szpilę:
- Ciągle słyszę i czytam, że polskie państwo dusi przedsiębiorczość.(...) To pokazuje, jak bardzo nasz publiczny dyskurs ekonomiczny jest zdominowany przez skrajne poglądy prorynkowe, czy neoliberalne. Bo bardziej prorynkowy, prokapitalistyczny system w Europie trudno sobie wyobrazić – twierdzi prof. Podatek, a inwestorom rośnie ciśnienie szybciej niż straty na „Petrolu”.