Problemy farm wiatrowych stanowią coraz większe ryzyko dla sektora bankowego. Wartość aktywów wiatrowych gwałtownie spada, więc banki coraz częściej renegocjują kredyty i proszą o dodatkowe zabezpieczenia.

Sprawa jest na tyle poważna, że Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) zleciła dodatkowe badanie w tym zakresie. Wynik? Banki mogą odetchnąć z ulgą — na razie nie zanosi się na dodatkowe wymogi regulatora.
— Obecnie identyfikowane ryzyko kredytowe tego portfela nie jest wysokie — uznała KNF. Regulator podliczył, że krajowe banki udzieliły 6 mld zł kredytów na finansowanie farm wiatrowych (stan na koniec września 2016 r.) — to 20 razy mniej, niż są warte kredyty frankowe i tylko 1,7 proc. należności przedsiębiorstw niefinansowychogółem. Do tego należy dodać 500 mln zł zaangażowania w otwartych liniach kredytowych. Kredyty zagrożone stanowią jedynie 4,1 proc. portfela tych należności, wobec średniego wskaźnika 9,4 proc. w sektorze przedsiębiorstw.
— Niski poziom należności z utratą wartości połączony z niewielkim wolumenem tych kredytów w sektorze nie generuje obecnie ryzyka systemowego. Banki finansujące OZE powinny jednak, biorąc pod uwagę ograniczenia w rozwoju tego sektora, prowadzić intensywny monitoring tego zaangażowania — mówi Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
Ekopieniądze
Sprawa dotyczy kilku banków. Farmy wiatrowe finansowały m.in. Alior Bank, PKO BP, Raiffeisen Polbank, DNB, mBank i BNP Paribas. Najhojniejszy był BOŚ (2,3 mld zł kredytów na koniec czerwca 2016 r.), który jednak nie sygnalizował żadnych problemów ze spłatą.
— Produktywność finansowanych przez BOŚ farm wiatrowych jest wyższa, niż zakładaliśmy w modelach. A to oznacza, że są efektywne. Utrzymywanie się niskich cen zielonych certyfikatów nie pomaga bankom i inwestorom w tworzeniu planów i prognoz finansowych, nie oznacza to jednak zdecydowanych działań banków w zakresie tych kredytów — mówi Piotr Lemberg, rzecznik prasowy BOŚ.
ZBP szacuje, że w sumie udzielono prawie 11 mld zł kredytów na farmy wiatrowe. Część została spłacona, część jest w portfelach międzynarodowych instytucji finansowych, które szczodrze finansowały sektor energii odnawialnej. EBOR udzielił kredytów na farmy wiatrowe o wartości1,8 mld zł, kolejny 1 mld zł pochodzi z Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
— Chętnie będziemy nadal finansować sektor energetyki odnawialnej w Polsce i monitorujemy sytuację po ostatnich zmianach rynkowych. Stabilność otoczenia rynkowego jest kluczem do osiągnięcia optymalnych zwrotów z inwestycji — mówi Alicja Chytła, rzecznik prasowy EBI w Polsce.
Zmiana reguł gry
Ryzyko związane z kredytami dla sektora energii odnawialnej analizuje też Związek Banków Polskich (ZBP). Nie ma wątpliwości, że do powstania zagrożenia przyczynili się politycy.
— Inwestorzy, podejmując decyzję o finansowaniu projektów, brali pod uwagę dokumenty rządowe zakładające osiągnięcie 15,5 proc. udziału OZE w całości koszyka energetycznego do końca 2020 r. Gdy już firmy zainwestowały ogromne pieniądze w budowę OZE, rząd wprowadził regulacje, które oddalają możliwość osiągnięcia tego celu. To sprawia, że inwestorzy tracą zaufanie do państwa, które zmienia warunki współpracy w trakcie realizacji inwestycji — mówi Piotr Matwiej, doradca Związku Banków Polskich. Zagrożonych kredytów może przybywać. Banki będą musiały zawiązywać rezerwy. W niektórych przypadkach może się to mocno odbić na wynikach.
— Wystarczy, że Alior stworzy odpis w wysokości 10 proc. wartości kredytów na OZE, by jego roczny zysk obniżył się o jedną trzecią — mówi Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku.